★★★★★★★★✭☆ |
1. Joy and Peace 2. Home 3. Word from Moe Luv Interlude 4. Black America Again 5. Love Star 6. On a Whim Interlude 7. Red Wine 8. Pyramids 9. A Moment in the Sun Interlude 10. Unfamilliar 11. A Bigger Picture Called Free 12. The Day Women Took Over 13. Rain 14. Little Chicago Boy 15. Letter to the Free
SKŁAD: Lonnie Rashid „Common” Lynn jr. – rap (1-15)
GOŚCINNIE: Bilal – wokal, chórki (1, 2, 11, 15); Paris „PJ” Jones – wokal, chórki (5, 10); Stevie Wonder – wokal, pianino (4); Esperanza Spalding – bas (4); Marsha Ambrosius – wokal (5); Sydney „Syd” Bennet – chórki, produkcja (7, 11); BJ the Chicago Kid – rap, wokal (12); John Legend – wokal, pianino (13); Elena – wokal, chórki (7); Tasha Cobbs – wokal (14)
PRODUKCJA: Karriem Riggins (1-15); Robert Glasper (3, 4, 8, 9, 15); Frank Dukes (11, 14)
WYDANIE: 4 listopada 2016 – Def Jam
Po latach nagrywania moja twórczość zyskała większy rezonans. Zrozumiałem, że odtąd jestem zobowiązany do jeszcze większego zaangażowania. Tak wypowiadał się w jednym z tego rocznych wydań „The Guardiana” chicagowski raper. W tym wywiadzie zahaczył także o kwestie polityki: Przez pewien czas spoglądałem na nią z dystansem. Wierzyłem, że zmiany można zorganizować oddolnie (…) To stanowisko później ewoluowało. Dostrzegłem, że są pewne rzeczy, które mogą załatwić tylko politycy. Dlaczego akurat zaczynam recenzję od wywiadu, w którym mowa jest o sprawach niewygodnych? Z bardzo prostej przyczyny. Common, chyba jak żaden inny czarnoskóry raper, jest wyjątkowo mocno zaangażowany w kwestie społeczne, a ostatnio także polityczne. Poza tym jest bardzo świadomy brzemienia, które nosi rymując od 1992 roku, nie uchylając się od słów i postawy którą sobą reprezentuje.
W 2014 roku wydając album „Nobody’s Smilling” Common zwracał uwagę, przede wszystkim na swoje rodzinne miasto, ale też na trend rosnącej przemocy, na ponownie pojawiające się nierówności rasowe w Stanach. Wydarzenia, które miały miejsce chociażby w Ferguson, gdzie biali policjanci zastrzelili czarnoskórego chłopaka Michela Browna. Ponadto, stworzenie ruchu obywatelskiego Black Lives Matters spowodowało zaangażowanie się polityczne Commona. By upamiętnić wydarzenia z Ferguson raper wraz z Johnem Legendem nagrał utwór Glory, który znalazł się na ścieżce dźwiękowej filmu „Selma” (2014) i pewnie ku zaskoczeniu niektórych, zgarnął Oscara. W tym samym roku przyjaciel i częsty muzyczny współpracownik Lynn’a – Questlove z The Roots wzywał do odrodzenia się muzyki protestu. Ostatnie dwa lata faktycznie przyniosły pozytywny oddźwięk słów Questlove’a. Na rynku pojawiły się, oprócz krążki Commona, chociażby takie albumy jak: „Black Messiah” D’Angelo (2014), entuzjastycznie przyjęty „To Pimp A Butterfly” Kendrick’a Lamar’a (2015), czy ostatnio Solange.
Trzeba przyznać, że wydawnictwa te, nawiązują swoją jakością i mocą oddziaływania jak krążki z początku wieku, wydawane przez Okayplayer czy Soulquarian, „Like Water for Choclate” Common’a (2000), „Voodoo” D’Angelo (2000) czy „Things Fall Apart” The Roots (1999). O ile „Nobody’s Smilling” sprzed dwóch lat był dość oszczędny i nowocześnie brzmiący, głównie za sprawą producenta No ID, o tyle nowy album Common’a muzycznie czerpie garściami z takich wydawnictw jak „Like Water for Choclate”, „Electric Circus” (2002) czy „Be” (2005).
Za to ciepłe soulowe, jazzowe i przede wszystkim analogowe brzmienie odpowiadają pianista Robert Glasper oraz Karriem Riggins, beatmaker i perkusista jazzowy z Detroit, który był w pełni odpowiedzialny za kilka części Pop’s Rap, utworów kończących wcześniejsze wydawnictwa Common’a, a w których było słychać ojca rapera. Kończąc jeszcze wątek ojca chicagowskiego wykonawcy, trzeba wspomnieć, że przegrał on walkę z rakiem w 2014 r., a na tym krążku syn oddaje ojcu zasłużony hołd utworem Little Chicago Boy, w którym pojawia się ostatnia kwestia Lonnie’go „Popsa” Lynn’a, gdzie mówi o wierze w sprawiedliwość, mądrość i ciężką prace, wspomina Malcolma X i Martina Luthera Kinga. Wskazuje, że to jego syn musi przejąć inicjatywę (…) nad resztą świata (…) by pokazać (…) siłę i moc Boga oraz miłości (…). Utwór kończy się parafrazą osiemnastowiecznego hymnu kościelnego Father, I strech my Hands to thee autorstwa Charles’a Wesley’a. Warstwa muzyczna albumu idealnie spasowuje się z ciepłym i stonowanym głosem gospodarza, ale na tyle hipnotycznym i ważnym, że nie przyćmiewa ona głównej wartości tego krążka, a więc treści. A w niej dzieje się całkiem sporo. Oto chociażby w Pyramids, w którym zaczerpnięto cut z Brooklyn Zoo Ol’ Dirty Bastard’a. Common udowadnia, że pomimo 20. lat na scenie ma wciąż coś wartościowego do przekazania. Nawet wraz z pojawieniem się coraz to nowych wilków na scenie nie ma czego się wstydzić i wciąż nie wypada z obiegu, choć jak zauważa potrzeba znów muzycznych czarnych generałów. Black America Again to bowiem najsilniej rozpolitykowany kawałek o ruchu Black Lives Matters, nie schodzącego z pierwszych stron gazet zabójstwa Trayvona Martina oraz błagalny głos Steviego Wondera śpiewającego o przepisaniu lub napisaniu historii czarnej Ameryki raz jeszcze.
The Day Women Took Over to również politycznie zaangażowany utwór, w którym promuje on idee równouprawnienia politycznego, mającą na celu oddać władzę kobietom, która miałyby stać się zalążkiem rozwiązania wszystkich problemów oraz załagodzenia fali przemocy. Utwór stał się mimowolnie głosem rapera w nadchodzących wówczas, wyborach prezydenckich. O kobietach i z kobietami oraz ich relacjami z mężczyznami jest na tym albumie całkiem sporo, a to za sprawą gościnnych występów wokalistek Marshy Ambrosius w utworze Love Star, Paris „PJ” Jones w Love Star, Unfamilliar czy Eleny w Red Wine, zwłaszcza w tym ostatnim aranż Karriema oczarowuje. Swoje przysłowiowe trzy grosze dorzuca także Bilal Oliver ze swoim charakterystycznym głosem w utworach Joy and Peace, Home, A Bigger Picture Called Free czy kończącym Letter to the Free, bolesnej historii dotyczącej przemocy i prześladowań, gdzie słyszymy m.in. Nowy Jim Crow, zatrzymują nas, przeszukują, aresztują nasze dusze […] Niewolnictwo wciąż istnieje, sprawdź trzynastą poprawkę […] Chciałeś zastrzelić mnie swoim ray-gun, teraz chcesz mnie zmylić / Więziennictwo to biznes / A Ameryka to korporacja.
Analiza treści przedstawiana przez Common’a na najnowszym krążku nie dotyczy już tylko miasta Chicago, ale weszła na wyższy ogólnokrajowy stopień. Facet dotyka bardziej i mocniej amerykańskich patologii, całego szaleństwa które utrzymuje ten kraj nadal w ryzach. Swoim albumem Common może i wytacza wojnę tym patologiom, ale za sprawą swojego stonowanego głosu i kojących podkładów robi to jednak na tyle pokojowo, że raczej nie porwie do agresywnych zachowań swoich czarnoskórych braci. Rozważając jedynie kwestie polityczne, można powiedzieć, że Common w tej wojnie jedną bitwę teoretycznie przegrał patrząc na wybranego 45. prezydenta elekta USA, jednak znając zacięcie i oddanie sprawie przez tego muzyka, żadne z podobnych wydarzeń nie zmusi go do poddania się i porzucenia własnych wartości. Na dzień dzisiejszy nie sądzę, by istniał raper bardziej świadomy i zaangażowany aniżeli Common.