Jeśli zastanawialiście się, dlaczego nowy krążek norweskich gigantów progresywnego metalu ma tak swojsko brzmiącą nazwę, odpowiedź możecie znaleźć poniżej i jest ona zaskakująco przyziemna. Takie i inne ciekawostki zdradził nam basista grupy Simen Børven, który generuję niskie tony w Leprous dopiero od niedawna, ale jest przekonany, że jego przygoda z zespołem szybko się nie skończy. Kto interesuje się zespołem i odwiedza internet choć raz dziennie, ten pewnie zauważył, jak mieszane uczucia wywołuje nowy krążek grupy. O tym też nie omieszkaliśmy pomówić. Nie tylko maliny nam w głowie.
Dawid Zielonka: Cześć! Gratuluję nowego albumu. Świetnie się go słucha! Zgodziłbyś się, że „Malina” może lekko zszokować waszych fanów, jako że udajecie się na nim w nowe, jaśniejsze rejony? Jest tu więcej melodii i żywiołowych momentów oraz mniej skomplikowanych struktur. Ogólnie jest tu dużo faktycznych piosenek i traktuję to jako komplement.
Simen Børven: Dzięki! Wydaję mi się, iż wielu naszych fanów było zaskoczonych faktem, że single były bardziej bezpośrednio rockandrollowe niż nasze wcześniejsze dokonania. Spodziewaliśmy się mieszanych reakcji z powodu pozytywniejszego tonu gitary, krótkich utworów i wpadających w ucho motywów wokalnych, mimo że Einar zawsze umiał wprowadzać melodyjne partie w nasze bardziej skomplikowane dzieła z poprzednich płyt.
Podzielam zdanie, że utwory są prostsze strukturalnie, przynajmniej single, ale krążek skrywa w sobie kompozycje, które nie mają tradycyjnej poprockowej formy. Oswobodzenie się z ograniczeń i oczekiwań było głównym założeniem w trakcie tworzenia tego albumu.
Dynamika krążka była centralnym punktem, co zaowocowało wspomnianą przez ciebie jasnością. Wokół tej reguły skonstruowaliśmy różne dźwięki i warstwy. Nagrywanie tej płyty zajęło nam najwięcej czasu, stąd jej organiczne brzmienie.
DZ: Będziecie dalej podążać w tym kierunku na następnym albumie czy ponownie zaskoczycie i zrobicie, co wam się tylko spodoba, dopóki będzie to szło w zgodzie z wami?
SB: To już długotrwała tradycja, że rozwijamy się, aby tworzyć kolejne płyty Leprous w nowy sposób. Zanim wyruszyliśmy w podróż, którą znacie pod nazwą „Malina”, pod względem sposobu nagrywania chcieliśmy nagrać „Congregation 2.0”. Wszystko jednak wyszło zupełnie inaczej zarówno w procesie tworzenia, jak i rezultacie. Jako artysta nigdy nie wiesz, jaki album stworzysz, dopóki nie skończysz go nagrywać.
Nasz rozmówca |
DZ: To ciekawe, jak zdołaliście nagrać łatwiejsze do przyswojenia piosenki, a jednak poukrywać w nich tyle ciekawych i złożonych partii. Wydaję mi się, że udało wam się osiągnąć idealną równowagę na nowej płycie. Czy staraliście się położyć nacisk na ten aspekt waszej muzyki?
SB: Nie, raczej nie. Proces twórczy jest w większości prowadzony przez Einara i Tora Oddmunda. Oni zawsze zaznaczają, że pisanie pod wymagania rynku nie może mieć miejsca. Chodzi mi o oczekiwania wygenerowane przed poprzednie dzieła czy skierowanie się na bardziej poprockowe tory.
Wydaję mi się też, że „trawienie muzyki” różni się z osoby na osobę. Czytałem niedawno opinię paru naszych najwierniejszych fanów, którzy powiedzieli, że trudniej im się wgryźć w ten album w kwestii dostępności piosenek. Byli to jednak głównie fani metalu i progresywy, więc pewnie wolą wcześniejsze dokonania Leprous. Trudno określić, czego się spodziewać. Osobiście zgodziłbym się z tobą.
DZ: Czemu taki tytuł? Co dla ciebie znaczy „Malina”? W języku polskim jest to owoc. Mamy nawet powiedzonko „miód-malina”, co oznacza, że coś jest pyszne lub bardzo dobre. Jeśli o mnie chodzi, to pasuje to dla mnie idealnie do tego, co od was tym razem dostaliśmy.
SB: Einar wpadł na tę nazwę, kiedy odwiedzał swojego brata w Gruzji. Zobaczył starsze kobiety sprzedające maliny na placu miejskim i na rogach ulic, krzyczące „Malina! Malina!”
Pobudziły w nim inspirację, które pojawiają się też w warstwie wizualnej. Na okładce można zauważyć starą, zgarbioną kobietę. Widok tych kobiet rozbudził w nim chyba empatię, z tego też powodu jest ona jednym z tematów przewodnich zarówno tekstowo, jak i wizualnie na tej płycie.
DZ: Jestem pod wrażeniem zakończenia płyty. Ostatni utwór brzmi, jakby mógł być częścią sztuki operowej. Jak powstał?
SB: To w pełni utwór Einara i Raphaela (wiolonczelisty na płycie). Kiedy byliśmy w Australii, obejrzeliśmy „Zjawę” z Leonardo DiCaprio. Ścieżka dźwiękowa filmu zainspirowała Einara do stworzenia aranżacji na smyczki. Gęste akordy i posuwiste linie w sekcji smyczków w filmie są niesamowite. Ten utwór to dobry przykład kreatywności Einara będącej główną siłą twórczą w Leprous.
DZ: Czas na pytanie, które zbacza z tematu nowego albumu i przenosi cię daleko w przeszłość. Jakie wydarzenie w twoim życiu sprawiło, że zrozumiałeś, że chcesz robić muzykę jako zawód?
SB: Nie mogę tutaj mówić za innych, ale sam dobrze pamiętam, kiedy widziałem „prawdziwego profesjonalistę” grającego na basie w zespole, kiedy byłem w szkole średniej. Nazywa się Mattis Kleppen i jest uznanym i szanowanym norweskim basistą. Mimo że nie był główną siłą napędową w zespole, to jego mowa ciała epatowała autorytetem. Był epicentrum sceny i energii muzyki. Śpiewałem w chórze szkolnym i miałem na niego naprawdę dobry widok. Po koncercie powiedziałem ojcu, że chcę pracować w przemyśle muzycznym. Tak właśnie o tym zadecydowałem. Nie dbam tak naprawdę o to, jak zapłacę rachunki, dopóki to, co robię, ma coś wspólnego z muzyką.
DZ: Od samego początku kariery zespół przechodzi ciągłe zmiany w składzie. Jak ma się nowy skład do poprzednich?
SB: Einar i Toro (założyciele) są bardzo zadowoleni z aktualnego składu. Na przykład powiedzieli mi, że czują większą swobodę muzyczną niż wcześniej. Zaproszenie do projektu zaprawionych w bojach profesjonalistów ma swoje wyzwania. Ego jest większe, ale można z niego wyciągnąć pozytywną determinację. Myślę, że Toro i Einar są w dobrym miejscu jako liderzy. Grupa muzyczna działająca niemal jak organizacja jest trudna w utrzymaniu w ryzach, a oni są zespołem już od wielu lat i przeszli wiele zmian, zwłaszcza na pozycji basisty. Zespól jest teraz w dobrym miejscu i nie będzie żadnych zmian w najbliższej przyszłości.
DZ: Zaplanowaliście jakieś specjalne atrakcje na nadchodzącą trasę?
SB: Ze strony muzycznej cieszymy się, że będziemy dzielić scenę z naszymi gośćmi specjalnymi Agent Fresco! Myślę, że będą świetnym dodatkiem do trasy i mam nadzieję, że nasze wspólne koncerty odbiją się pozytywnie na obu zespołach.
Zawsze staramy się znaleźć czas, aby sprawdzić lokalne atrakcje i krajobraz, mimo że bardzo trudno tego dokonać w każdym mieście. Nie mogę się doczekać odwiedzenia na trasie Irlandii, ponieważ mój ojciec mieszkał tam przez wiele lat, kiedy byłem dzieckiem. Nie mogę się też doczekać zimnego guinnessa.
DZ: Zatem powodzenia! Dzięki za wywiad. Pozdrowienia z Polski.
SB: Dziękuję.
———- ENGLISH VERSION ———-
Dawid Zielonka: Hi! Congratulations on your new album. It’s a hell of a listen! Would you agree that “Malina” might be a bit of a shocker for your fans as you venture in new bright direction on it? More melody, more dynamic moments and slightly less complicated structures. Generally, there’s a lot of actual songs here and I mean it as a compliment.
Simen Børven: Thank you! I guess a lot of fans were quite surprised by the fact that our singles were a bit more straightforward rock&roll than our previous work. We expected mixed reactions due to the bright guitar tone, the short songs and catchy vocal hooks – even though Einar always has managed to incorporate catchy melodies in more intricate parts on previous records.
I agree that the songs are simpler in structure, the singles at least, but the LP reveals songs that don’t have a traditional pop/rock-structure. Being free of constrictions and expectations have been one of the main themes in making the record.
The dynamics on the record have been a focal point, resulting in the brightness you describe. The different sounds and layers are constructed around that principle. This is the record we’ve used the most time in recording, hence its organic sound. DZ: Do you see yourself going in that direction on your next record or you’re gonna surprise yet again and go wherever you please, as long as it sits well with you? SB: It’s been a long standing tradition to progress towards new ways of making a Leprous album. Before starting the Malina journey, we saw ourselves making Congregation 2.0 in regards of the recording techniques. But it turned out to totally different both in process and result. As an artist you never know until you’re done making you’re record. DZ: It’s interesting how you managed to make the songs easier to get into and digest and still fit so many interesting, complex parts in them, hidden away. I feel like you’ve reached perfect balance on the new album. Did you put extra focus on this aspect of your music? SB: No, not really. The creation process is mostly guided by Einar and Tor Oddmund. They’ve always stressed that a marketplace focus is out of the question. That being towards expectations from previous work, or a change towards bigger markets like pop/rock. And I guess that „music digestion” is an individual thing. I recently read feedback from several of our die hard fans, saying that this album is harder to get into in terms of the accessibility of the songs. But these are mostly metal and prog fans, so they most likely have a preference towards Leprous’ earlier work. It’s always hard to know. I would personally agree with you.
DZ: Why this title? What Malina represents to you? In Polish it’s a raspberry. We even have a saying “miód-malina” which means “delicious/very good”. If you ask me, that fits very well with what we get from you this time around. SB: Einar came up with the idea for the title when he was visiting his brother in Georgia. He saw several old ladies selling raspberries in the city squares and on street corners yelling „Malina! Malina!” This gave him a creative spark that follows as a theme in the artwork as well – A hunch-backed old lady is to be found on the artwork. I think this sight awoke empathy in his heart, resulting in it being one of the themes lyrically and visually on the record. DZ: I’m very impressed by how you finish the album. The last song feels almost like it could be a part of an Opera piece. How did the song come to be? SB: This is solely Einar’s and Raphael’s (cellist on the record) creation. Whilst on tour in Australia we saw „The Revenent” with Leonardo Dicaprio. The score for the movie inspired Einar for a string arrangement. The clustered chords and the long lines in the string section in the movie are amazing. This song is a good example of Einar’s creative force being the main driver in Leprous compositional work. DZ: Now a question that strays away from the new album and takes you back way to the past. What event in your life made you realise that you wanted to make music for a living? SB: I can’t answer for the rest of the guys, but I clearly remember when I saw „a real professional” playing bass in a band while I was studying music in high school. His name is Mattis Kleppen, a renowned and respected Norwegian bass player. Even though he wasn’t the director of the band his body language exuded authority. The whole stage and the energy of the music started with this one bass player. I was singing in the school choir and had a really good view of his performance. After the concert I told my father I wanted to „work in the music industry”. That’s how I decided to make a living off of music. I don’t really care of how I pay my bills as long as it has something to do with music. DZ: Pretty much from the start of your career you are going through personnel changes. How does the current squad differ from the previous ones? SB: I know that Einar and Toro (the founding members) are really satisfied with the current line up. One example is that they’ve told me that they feel more musical freedom than before. Bringing seasoned professionals into a project have its challenges. Egos are bigger but positive determination can be drawn from this. I think both Toro and Einar are very good band leaders at this point. A band as an organization is tricky to hold together. They’ve been a band for many years with many changes in the line up, especially in the bass department. The band is strong and there will be no more changes in the foreseeable future. DZ: Any special attractions planned for the upcoming tour? SB: Musically – we’re stoked to be sharing stage with our special guests Agent Fresco! I think they will be a great addition to the tour and our hope is that there will be a positive spin off effect for both bands. We always try to find time to check out the local sites and and scenery, even tough it is really hard to find time to do so in every city. I’m looking forward to visiting Ireland on this tour as my father used to live there when I was a kid. Looking forward to a cold Guinness DZ: Good luck with that! And thanks for the interview. Greetings from Poland. SB: Thank you!