Premierę ten album miał 28 września, ale trochę specjalnie pozostawiłem sobie czas, by zapisać kilka zdań o tym wydawnictwie. Album ten został już otrąbiony przez metalowe głowy, jako jeden z najważniejszych albumów tego roku na naszej scenie, ba, nawet zakrawając o uznanie na scenie światowej. Pokuszę się o stwierdzenie i postawienie tezy krok dalej, że album ten jest jednym z ważniejszych metalowych albumów w Polsce w ogóle. Zarówno poprzednie albumy „Vesper” i „Ufonaut” śmigały w moim odtwarzaczu (ten pierwszy częściej, być może dlatego, że „Ufonaut” to czyste szaleństwo i furia), a teraz „Vacuum” godnie brzmi w głośnikach. Na swoim trzecim albumie Panowie z Oleśnicy są bardziej ambitni niż kiedykolwiek, ich krążek jest bardziej psychodeliczny niż kiedykolwiek. Album riffuje i błąka się przez godzinę trwania po Twoim ciele, ukazując pełne przytłoczenia barwy, niuanse i dynamikę. Muzyka jest na tyle progresywna, psychodeliczna, ekscentryczna, odważna i eksperymentalna, iż dokładnie ukazuje pełną kreatywność i szeroką wizję ekspresji, która drzemie w zespole. To, co stylistycznie Entropia podjęła na „Vaccum”, zostało z powodzeniem włączone do ich muzycznego schematu, więc nic nie jest tutaj dziwne, wymuszone czy sprawiające wrażenia, jakby musiało być pominięte. Pulsujący podskórnie rytm, który czasem ginie w natłoku dźwięków jest elementem spajającym całość. Co warte uwagi i zaznaczenia, że wokal pojawia się tutaj naprawdę znikomo i tylko w odpowiednich momentach. Ze wszystkich przesłuchanych w tym roku albumów „Vacuum” jest z pewnością przykładem jednego z tych, po którym znów cały rok przyjdzie mi zbierać szczękę z podłogi.