Macie ochotę na powiew świeżości? Ja w muzyce GoGo Penguin się po prostu zanurzam. Totalna imersja, bez której nie da się zrozumieć specyficznej roli progresji, jaką się posługują. Zupełnie nieczytelne aranżacje, pełne skitteringu, breakbeatów i zakaźnych melodii fortepianu. W Murmuration rozczulają, w Garden Dog Barbeccue oraz Kamaloka oddają się nadpobudliwemu szaleństwu, radioheadują w One Percent, pocieszają w Fort, funkują w Home, klasycyzują w The Letter i za każdym razem robią to z taką gracją, jak na Brytyjczyków przystało, mimo że w tle nieustatnnie tłoczy się ambiwalentna perkusyjna agresja, która jakby opowiadała alfabetem morsa swoją indywidualną historię. Kompozycje wciągające w swojej prostocie chaosu, który nie tyle imponuje, co uzależnia swoją szemraną misterią. Fascynują nas klasycznymi wtrąceniami E.S.T., które tak naturalnie wkomponowują się improwizacjami nawet w zabiegi przeznaczone elektronice i post rockowi. Świetny pomost do krainy jazzu. Czy trzeba czegoś więcej, aby przekonać do tego gatunku wszystkich sceptyków?