★★★★★★★★☆☆ |
1. Lyresto 2. Ludzkie gadanie 3. Detroit Booga Loop 4. Nancy With a Laughing Face 5. Burrellhouse 6. You Are There 7. Here’s That Rainy Day 8. I’ve Grown Accustomed to Her Face 9. East of The Sun and West of the Moon
SKŁAD: Jacek Niedziela-Meira – gitara; Kajetan Galas – organy Hammonda; Łukasz Żyta – perkusja (3,5,6,7); Grzegorz Pałka – perkusja (1,2,4,9)
WYDWANIE: SJ Records 2019
Jacek Niedziela-Meira to artysta obdarzony wielkim autorytetem. Siedmiokrotnie wybierany najlepszym kontrabasistą w kraju, mający na swym koncie udział w nagraniach ponad 40 płyt i 5 nominacji do Fryderyka, nieustannie stawia sobie nowe wyzwania. Po przerwie związanej z działalnością naukową i publicystyczną powraca z nową płytą w roli …gitarzysty.
Nie tylko odwagi, ale i fantazji do wyrażenia swojego muzycznego „ja” poprzez nowy instrument artyście na pewno nie brakuje. Tylko osoba o głębokiej erudycji i wielkiej pasji do jazzowego rzemiosła mogłaby się podjąć takiego zadania. Fascynacja gitarą zaczęła się już od dziecka, a po sukcesach syna Gabriela – gitarzysty (Grand Prix konkursu im. Jarosława Śmietany) przerodziła się w czyny, których rezultatem jest niniejsza płyta.
Na „Burrellhouse” zagrali muzycy doskonale rozumiejący obraną stylistykę. Gitarowe trio z organami Hammonda (Kajetan Galas) i perkusją (Łukasz Żyta i Grzegorz Pałka) to ukłon w stronę spuścizny Jimmy’ego Smitha. W muzyce odbija się więc cały impet rhythm and bluesa – jest tam mnóstwo wzbierającej rytmicznej i instrumentalnej energii, melodycznej witalności, tanecznych riffów, ale również nastrojowych impresji. Wszystko bardzo stylowe, bez eksperymentów i wszelkiego rodzaju modernistycznych zabiegów, które zakłóciłyby komunikatywność tego nagrania.
Inspiracją dla lidera był gitarzysta Kenny Burrell – wciąż żyjący muzyk, który grał z takimi legendami jak: Billy Holiday, John Coltrane czy Benny Goodman, a na jego grze wzorował się sam Jimi Hendrix. Do hendrixowskiej ekspresji jest na tej płycie oczywiście bardzo daleko, ale Jacek Niedziela-Meira jest na tyle zdolnym artystą, że potrafi odnaleźć się w problematyce estetycznej każdej epoki i stylu. Ostatecznie muzyka jest syntezą elementów, jeśli nie sprzecznych, to często bardzo od siebie różnych. Autor „Burrellhouse” jest doskonale tego świadomy i podczas swej gry uruchamia wszystkie te czynniki, które budzą w słuchaczu najbardziej pozytywne emocje. Tej muzyki zwyczajnie nie da się nie lubić. Mamy tu wystarczające pokłady pozytywnych wibracji i endorfiny, aby obdzielić nimi dziesiątki innych produkcji pod przemożnymi wpływami jazzowej tradycji. Wielkie serce do gry jak i wiedza lidera pozwala nam przyjąć „Burrellhouse” w poczet nagrań wyjątkowych.