Nów – koniunkcja Księżyca ze Słońcem. Tak też nazywa się pierwszy krążek formacji Kwadra. Z fizycznego punktu widzenia, nic nie wskazuje, że „nów” nam pokaże zbyt wiele, za to grupa z Kędzierzyna-Koźle przekornie jest pod tym względem rozpustna, chociaż do „pełni” z pewnością jeszcze długa droga. Materiał prezentuje fascynacje zespołu dynamiką dźwięku i melodii. Cała płyta bije potencją hard rocka i heavy metalu z ciekawą stroną liryczną projektu, którego całość zdobią na początku nieprzekonywujące, acz ostatecznie przyznaję, że udane partie wokalne, często zgrane w dwugłosach. Płyta wypełniona jest kompozycjami po same brzegi i chociaż stylistycznie utwory się pokrywają, to ta spójność daje wrażenie aranżacyjnego monolitu, który cieszy ucho swoją stabilnością. Płyta nie męczy, chociaż materiał – trzeba przyznać – nie hipnotyzuje od pierwszych momentów. Słuchacz zaczyna się przekonywać do jej zawartości stopniowo i bez przesadnego oczarowania. Kompozycje skupiają się na przebojowości, którą przekornie starano się niepoprawnie wysterylizować na… popową modłę. Ja sam mam nadzieję, że to nieświadoma pomyłka. Produkcja płyty bowiem nie powala i to największy mankament całości, który pozbawiony jest doszczętnie obligatoryjnego dla tego gatunku brudu. Efekt mógł być zdecydowanie lepszy, gdybyśmy nie otrzymali materiału tak intensywnego brzmieniowo, na którym również brak przestrzeni. To razi szczególnie przy nieumiejętnej dystrybucji elementów w poszczególnych kanałach takich jak… wokale. Tak żywiołowy charakter rocka, jaki zdaje się, że Kwadra chciała zaprezentować zostaje ostatecznie nieproporcjonalnie zbity do szklanej klatki, która tłumi co najmniej połowę energii bijącej z ich muzyki. Płyta jednak kompozycyjnie prezentuje multum pomysłów i ukrytej werwy z dużą ilością chwytliwych riffów w duchu rozpędzonego hard’n’heavy. Do „pełni” jeszcze kilka faz Księżyca. Zobaczymy, co nam przyniesie kolejna odsłona.