Ich muzyka, jak zwykle, za każdym odsłuchaniem budzi nowe emocje. To chyba jeden z najprzyjemniejszych rejonów jazzu, którego świat wciąż odkrywa we mnie nowe horyzonty, tym razem inspirowane biciem serca naszej ojczyzny. Pierwiastek melancholii przyozdobiony rytmiczną fanaberią Fresco, głębią kontrabasu Danielssona oraz bezbłędnie fantazyjną grą naszego pobratymca. Jak zawsze imponują nam wyjątkową muzyczną wyobraźnią i twórczym geniuszem. Znakomita interakcja buduje album gwarantujący niepowtarzalną atmosferę, a różnorodne formy ekspresji wzbudzają u słuchacza niepohamowaną wrażliwość. Barwna kolorystyka okryta jeszcze lepszą melodyką i wyegzaltowaniem elementów harmonii. Idealna konwencja na rano i wieczór. Na dzisiaj i… zawsze.