Oddarrang – Agartha

★★★★★★★★★✭

1.Aletheia 2. Central Sun 3. Mass I-III 4. Admiral Byrd’s Flight 5. Telos/Agartha 6. Age of Cronos

SKŁAD: Olavi Louhivouro – perkusja; Ilmari Pohjola – puzon; Osmo Ikonen – wiolonczela; Lasse Sakara – gitara; Lasse Lindgren – bas

PRODUKCJA: Jyri Sariola – Mimix Studio

WYDANIE: 23 września 2016 – Edition Records

Oddarang to bodajże jeden z najoryginalniejszych zespołów jakie mi było ostatnimi czasy poznać. Wracają ze swoją czwartą już płytą i po raz kolejny złapali mnie na zdumieniu dzięki ich nonszalancji dynamicznych i monumentalnych struktur. Z jednej strony tworzą prymitywnie surowe motywy aby zaraz obudować je pełną życia przestrzenią futurystycznych syntezatorów.

Prowadzeni duchową (zapewne) manią inspiracji Olaviego Louhivouriego jeszcze raz wprowadzają epickie egzekucje melodii z duchem nordyckich inspiracji Sigur Rós oraz Supersilent uprzedzających również folkowe i post rockowe nawiązania do Mogwai. Porównując nowe wydanictwo do ich poprzedniego dzieła można stwierdzić, że jest to album dużo odważniejszy w retrospekcji wszystkich brzmień. Wachlarz dźwiękowych barw został tu znacząco rozbudowany, ale co najważniejsze – muzyka nie utraciła z tym swojej mistyczności, nawet na tle ekstrawertycznych niekiedy elektronicznych rzeźb wzorem Boards of Canada.

Mówiłem z początku o pewnej dozie surowości, która mimo elektronicznego ołtarza odważnych eskalacji brnie w prymitywną otchłań muzyki (Age of Cronos). Stąd też pewnie nazwany został ten krążek „Agartha” będący nawiązaniem do legendarnego świata znajdującego się we wnętrzu Ziemi, a czego podmiotem był chociażby jeden z albumów Milesa Davisa o podobnie brzmiącym tytule. Agartha jest bowiem mityczną krainą (…) będąca siedzibą podziemnego państwa zamieszkiwanego przez wysoko zorganizowaną cywilizację, która miała schronić się w podziemiach uciekając przed kataklizmami. Nareszcie tajemniczość ich twórczości została fantastycznie sfabularyzowana równie barwną legendą.

Rzadko spotykam się z tak karkołomnie zwieńczoną w melodii eklektyką, która sączy się prawdziwymi emocjami wywołującymi łzy szczęścia. Muzyka nie jest tu całkowicie przewidywalna i pozbawiona statyczności. Album cechują wprawdzie swawolnie rozwijane motywy, ale dramaturgię podkreślają zakrawane o kakofonię harmonie (Altheia). Nie braknie jednak pewnej dozy przebojowości którą wprowadza np. Central Sun wyściełający na pierwszy plan odważny motyw puzonu i rytmicznego labiryntu sekcji rytmicznej. Idąc tym tropem można dopowiedzieć, że unikalna mieszanka wiolonczeli i puzonu krzyżuje się doskonale z intensywną magmą brzmienia gitar, basu i perkusji. Melancholii dodaje właśnie istotna rola wiolonczeli, która na tej płycie paradoksalnie świetnie odnajduje swoje miejsce również w interakcji z dość stanowczymi syntezatorami (Mass I-II). Te elementy doskonale ważą się w spokojnym Telos/Agartha owijającym strukturę utworu i pięknie wymijającym się instrumentarium. Na co należy zwrócić jeszcze uwagę to wokale, które nie tylko dość lakoniczno-lirycznym przekazem, co tajemniczo zatraconą barwą wprowadzają jeszcze większy zamęt i baśniowy wymiar projektu (Admiral Byrd’s Flight).

Co najbardziej zdumiewa mnie w tej formacji to niezwykle silne poczucie narracji. Nic nie wybija się poza nadnaturalność. Nawet dość nieoczekiwane elementy elektroniki, które według wszelkich praw fizyki nie powinny mieć racji bytu przy tak nostalgicznym charakterze muzyki w wykonaniu Oddarang docierają do słuchacza z taką brawurą i tak przekonywująco, że jedyne co pozostaje zrobić to się temu oddać. Ktoś mądry rzekł kiedyś, że  (…) kiedy zegary były bardziej prymitywne, czas płynął jakby wolniej…. Ta muzyka w pewnym sensie do tego stanu upojenia artystycznego mnie doprowadza. Gonienie za czasem niestety wyprowadza nas z tak pięknej stagnacji ezoterycznego prymitywizmu prowadzącego do wielu refleksji nad codziennym życiem. Ja Wam życzę tych jak najbardziej konstruktywnych. Przy tym albumie, z pewnością będziecie mieli szansę spojrzeć na wszystko z innej strony; z wnętrza własnego ja – tak jak poczyniła to płyta sięgając po… jądro pulsującej ziemi – Agartha. Wszak to (…) kraina wiecznego szczęścia i urodzaju, w której mają mieszkać duchowi przywódcy świata. Wejścia do jej wnętrza mają znajdować się w różnych miejscach na świecie, między innymi w Tybecie i na biegunie północnym. A jakbyśmy spróbowali tam wejść poprzez krążek tej fińskiej grupy?!