Pure Phase Ensemble to bardzo nietypowe zjawisko na polskim rynku muzycznym. „Zespół” zmienia skład każdego roku, a wszystko to, dlatego że został stworzony na potrzeby festiwalu SpaceFest! odbywającego się w Gdańsku, którego głównym założeniem jest zaproszenie grupy muzyków do udziału w warsztatach, w trakcie których specjalnie na potrzeby koncertu festiwalowego powstaje muzyka. Zagrany po tym wszystkim koncert jest nagrywany i wypuszczany na płycie. W 2015 roku miała miejsce piąta iteracja tego projektu ze specjalnym udziałem Hugo Race’a, australijskiego muzyka, który wśród swoich licznych muzycznych przygód ma także epizod w The Bad Seeds. Pełny skład prezentuje się następująco: Hugo Race (wokal, gitara, syntezatory), Karol Schwarz (gitara, wokal, elektronika), Adrian Kondratowicz (perkusja), Przemysław Bartoś (gitara basowa), Paweł Swiernalis (gitara), Mateusz Franczak (saksofon), Marta Tykarska (trąbka) i Michał Peschke (perkusja). W taki więc sposób ośmiu muzyków należących do różnych muzycznych światów stworzyło materiał na „piątkę”. Co zaskakujące, mimo improwizacyjnego charakteru i liczby uczestników, skomponowane utwory są spójne i nie sprawiają wrażenia zdysocjowanych. Dostajemy zarazem sporą różnorodność. Phase Out brzmi trochę, jak gdyby Neurosis wzbogacili swoje duszne brzmienie o jazzowe konstrukcje. Wypada to intrygująco i wciągająco. Elektryk to bluesowa opowieść o kablach i przewodach, głównie przegadana, ale pojawiają się też wokale à la Nick Cave. W dwóch kompozycjach muzycy postanowili grać tylko jeden akord, co zdradzili w tytułach (We Would Not Change A Chord i One Chord). Pierwszy z nich bardzo udanie buduje na około tego i wprowadza w swoisty trans za sprawą plemiennej perkusji. Wisienką na torcie jest solo na saksofonie. One Chord z kolei jest znacznie bardziej senny, a za mikrofonem rządzi Hugo Race ponownie wzywający swojego wewnętrznego Nicka Cave’a. Jeśli potrzebujecie czegoś dynamiczniejszego, w zestawie jest The Chase ze świdrującym dziurę w głowie rzężeniem i rytmem wybijanym rękoma. Nowy Port 3 A.M. przynależy do rejonów ambientowo-industrialnych i imituje echo stalowych konstrukcji, które brzmi jakby ta stal śpiewała na wietrze. Dalej mamy jeszcze więcej bluesowania i całą masę instrumentów dętych. W sumie 76 minut interesującej muzyki, która nie zawsze jest w stanie utrzymać uwagę słuchacza, ale skrywa w sobie całkiem sporo znakomitych momentów. Wgryźć się w tę muzykę też niełatwo, ale myślę, że w ogólnym rozrachunku jak najbardziej warto. W warunkach koncertowych na pewno robiła jeszcze większe wrażenie i trzeba docenić ideę Pure Phase Ensemble, bo z ciekawostki stają się na przestrzeni lat coraz większą muzyczną siłą.
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.
Ciasteczka stron trzecich
Ta strona korzysta z Google Analytics do gromadzenia anonimowych informacji, takich jak liczba odwiedzających i najpopularniejsze podstrony witryny.
Włączenie tego ciasteczka pomaga nam ulepszyć naszą stronę internetową.
Najpierw włącz ściśle niezbędne ciasteczka, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje!