![]() |
★★★★★★★✭☆☆ |
1. Folk melody from Västmanland (Traditional) 2. Serenad (Ivar Widéen) 3. Dreams of Belonging (Mattias Nilsson) 4. Södermalm (Thore Swanerud) 5. Hymn to Love (Mattias Nilsson) 6. Gentle on My Mind (John Hartford) 7. At Frösö Church (Wilhelm Peterson-Berger) 8. Spirea (Mattias Nilsson) 9. Day by Day (Oscar Ahnfelt)SKŁAD: Mattias Nilsson – fortepian PRODUKCJA: Allan Skrobe, Joakim Barfalk & Mattias Nilsson – WRosenbergsalen, Malmö Academy of Music, White Room Studio, Chromophone Records & Studios WYDANIE: 2017 – niezależnie www.mattiasnilsson.com
Mattias Nilsson – Szwed z nordyckim stylem. Co kryje się za tym terminem? Otóż, kryje się za nim międzynarodowy artysta, który tradycję jazzującego fortepianu miesza z tonalnością kraju fiordów. Wszystko to odkrywa przed nami jedynie za pomocą tego jedynego instrumentarium, którym swoje aranżacje dopieszcza folkiem, hymnami czy też tradycyjnymi pieśniami. Jego kariera rozpoczyna się tak samo jak wielu klasycznych geniuszy, bo już w wieku lat 4 zaczął grać na fortepianie na porządku dziennym, aby 4 lata później „profesjonalnie” akompaniować śpiewaczce operowej Sonji Stjernquist. Kolejne lata poświęcił bogatemu freelancingowi jazzowym, bluesowym, gospelowy, rockowym, a nawet popowym projektom.
Doświadczenie, jakie zebrał, postanowił wreszcie uiścić własnym projektom, chociaż te nie opierały się wyłącznie na komponowaniu. W Malmö otworzył on bowiem cieszący się powodzeniem klub jazzowy „The Way We Play”, otwierając drogę do kariery wielu lokalnym muzykom, którzy mają chęć prezentacji swoich umiejętności. Ostatecznym sukcesem należy jednak nazwać wydanie jego pierwszej solowego projektu „Dreams of Belonging”.
Cementem w jego twórczości są jednak nawiązania do klasyki. Taki Serenad równie dobrze mógłby wyjść z pod pióra Fryderyka Chopina, mimo że kompozycja oryginalnie skomponowana została przez Ivara Widéena. Charakteryzują ją urokliwe przejścia molowo-durowe oraz specyficzna aura melodycznej melancholii. Gentle On My Mind dla tych, którzy znają oryginalną wersję Johna Hartforda, powinno stać się ciekawą niespodzianką. Evergreen lat 60. został tu bowiem ujmująco przearanżowany, zwłaszcza pod względem zdewaluowanego tempa, które na tle rozgwieżdżonego brzmieniowo oryginału krzesa nas swoją niesamowitą subtelnością i muzyczną niewinnością.
Przyznacie, że rozstrzał i obranie tak szerokiego spektrum stylów i aranżacji wyłącznie na fortepian musi samo w sobie budzić ciekawość. Jemu nie tylko udało się to ciekawiej pod względem samej struktury zaaranżować, ale i scalić w jeden spójny monolit. Mam nadzieję, że jego kariera tak pesymistycznie jak ostatni utwór się nie skończy, a ten długo oczekiwany debiut doda wiatru pod skrzydła tego uzdolnionego muzyka. Bo takim bez dwóch zdań Nilsson i jego osoba jest.