★★★★★★★★★☆ |
1. Spem in alium 2. O virga ac diadema 3. Profundis 4. Concerto For Viola And Orchestra 5. Bogurodzica 6. Miserere 7. Repetition 8. Longing 9. Miracle Of ’87 10. Jardin
SKŁAD: Adam Bałdych – skrzypce; Krzysztof Dys – fortepian; Michał Barański – kontrabas; Dawid Fortuna – perkusja PRODUKCJA: Adam Bałdych
WYDANIE: 29 marca 2019 – ACT Music
Podział muzyki na sakralną i świecką. Sacrum i profanum. Czy taki ów istnieje współcześnie? Raczej dawno zapomniany, chociaż nieświadomie przez cały czas ze sobą kolidujący. Ta płyta to próba jawnego zestawienia tych dwóch światów i wykrzesanie poszczególnych elementów, które je charakteryzują. Ta płyta to niespodzianka, której ciężko było się spodziewać po Adamie Bałdychu. Całkowicie odmieniony skład. To właśnie on uzmysłowił mi, jak bardzo przesycone są treścią skrzypiec jego projekty – jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało. Przestało mnie dziwić, że wielu zarzuca Bałdychowi zbytni wiolinistyczny ekshibicjonizm na poprzednich produkcjach. Najnowsza płyta ma z poprzednimi wydawnictwami pod tym względem mało wspólnego. Jeśli komuś do tej pory przeszkadzało bowiem mało kolektywne granie na płytach Bałdycha, to ten krążek z pewnością pobudzi nowych miłośników do bardziej przefiltrowanego przesłuchania najnowszego dzieła jednego z najlepszych skrzypków na dzisiejszej scenie muzycznej.
„Sacrum Profanum” to album niezwykle uduchowiony, ale dzięki umiejętnej improwizacji i doborowi odpowiedniego wachlarza środków artystycznych dostajemy projekt nieskrępowany archaiczną formą, ale po gruntownej renowacji i pod obserwacją obecnie piastujących standardy reguł.
Najstarsza polska pieśń religijna Bogurodzica, XI-wieczna kompozycja Hildegardy z Bingen O virga ac diadema, interpretacja utworu włoskiego kompozytora i śpiewaka Gregorio Allegriego Miserere oraz Concerto For Viola And Orchestra awangardzistki Sofii Gubaiduilny. To kompozycje, które oprócz aranży Bałdycha stanowią o całości tego wydawnictwa. Płyta nie jest jednak jakby się mogło wydawać spoiwem religijnej kontemplacji i wyciszenia. Zespół często oscyluję między free jazzem, szybkimi zmianami tempa a nawet quasi rockowymi znamionami melodyczno-rytmicznych kopulacji. Sprawdźcie chociażby naszą rodowitą Bogurodzicę i wystrzałowy finał, jaki stworzyła ta formacja na bazie najważniejszego motywu w historii muzyki polskiej. Dekompozycja materiału najwyższej próby.
Oprócz niebywałej treści forma również nie zawodzi. Znane wszystkim doskonałe pizzicato Bałdycha (Miserere), preparowanie fortepianu Michała Barańskiego, wyważone perkusjonalia Dawida Fortuny (O virga ac diadema) to subtelne elementy, które nadają temu wydawnictwu szlachetnego bogactwa brzmienia i charakteru rozszerzającego tradycyjny wzór jazzowych standardów. Styl Bałdacha na ostatniej płycie nadal ocieka niebywałą techniczną fantazją, ale tym razem kontrast z pozostałym instrumentarium nie jest tak drastyczny. Artykulacja jak zwykle mistrzowska. Na uwagę zwraca uwagę dynamizm płyty, co przy wielu religijnych pieśniach stanowi świetnie wygrzany balans bez podgrzewania całości zbytnim patosem, w który Bałdych często wpada, a co wielu do dziś zawodzi.
„Sacrum Profanum” to wzór instrumentalnej demokracji bez gwiazdorzenia. Oddanie pola znakomitym muzykom towarzyszącym Bałdychowi z pewnością zmieniło obliczę całego projektu. Trudno wyobrazić sobie tę produkcję bez przestrzennej gry Krzysztofa Dysa, wierutnych pasaży Barańskiego i liryzmu Fortuny. Intensywność z pięknymi wykończeniami. Wyśmienita kontrola groove i wulkaniczna energia. Muzyczna erudycja i pozaziemska intuicja. Album zachowuje silny przekaz bez zaniku swojej ekspresji, gdzie wytworność archaicznej mistyki funkcjonuje w zgodzie z formułą jazzowego frazowania. Niebywały dobór repertuaru mógłby się wydawać niewykonalny i nadzwyczajnie ciężki do zaprezentowania publiczności jazzowej bohemy. Enigmatyczne poszukiwaniu sprawdzonej formy przy dźwiękach kilkusetletnich utworów religijnych nie mogło być bowiem łatwym zadaniem. Wszak wpisanie muzyki sakralnej w kontekst współczesnych wartości wielu z góry przekreśliłoby jako naiwne w świetle obecnie zachwianej moralności i braku poszanowania religijnych upodobań. Bałdychowi i spójce jakimś – nomen omen – cudem się to jednak udało.