Ponad 30 lat na muzycznej scenie to kawał czasu i nazywanie Darkthrone ikoną czy zespołem kultowym, nawet klasykami black metalu, nikogo dziwić nie powinno. Ale już poprzednie albumy, a zwłaszcza „Arctic Thunder” z 2016 roku wskazały dobitnie, jaką ścieżką będzie podążał duet z Norwegii. Sam Fenriz przyznał w jednym z wywiadów: Stało się dla nas jasne, że pójdziemy w tym samym stylu, będącym wypróbowanym black/heavy metalem z kroczącym thrashem, klasycznym doom metalem i powolnym death metalem. Otwierający I Muffle Your Inner Choir to powrót do starej norweskiej sceny. Mięsisty riff jednak w brzmieniu bardziej ugładzony i iście heavy metalowy. Następny The Hardship of the Scots to hard rock z podrasowanym piekielnym wokalem Nocturno Culto. Kompozycja tytułowa i Alp Man to heavy metal wyciągnięty z lat 80. w średnich i wolnych tempach z niewielkimi przyspieszeniami w drugim z tych utworów. Duke Of Gloat to kompozycja typowa dla Darkthrone z lat 90., tylko że brzmienie idealne i wokale mniej szatańskie. Zamykający album The Key Is Inside the Wall to totalny rozpierdziel. Miażdży od pierwszych sekund swoim ciężarem. Przyśpieszenie i słychać… Motörhead! Absolutnie piękne zakończenie. To, co podoba mi się w Darkthrone, to że ten duet nie musi kompletnie nic już udowadniać. Od zawsze gra to, co chce zagrać i jak chce zagrać, nie patrząc na innych. A nawet gdyby ktoś chciał coś im wskazać, albo podpowiedzieć, albo jakoś ich zaszufladkować, swoim kolejnym tworem pokazują mu zgrabnie środkowy palec. I to jest prawdziwy metal, a nie jakieś rurki z kremem.