Na swoim drugim albumie z Kamelotem Tommy Karevik udowadnia, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. To niesamowite, jak łatwo wpisał się w klimat grupy, a jeszcze bardziej zadziwia, jak jego barwa przypomina Khana. Słuchając „Haven”, mam jednak wrażenie, że Karevik ma największe wokalne możliwości ze wszystkich dotychczasowych wokalistów Kamelot. Jeśli szukasz znanego i kochanego brzmienia, na pewno się nie zawiedziesz i bądźmy szczerzy… czytając ten tekst, na pewno oczekujesz dokładnie tego samego, co otrzymujesz od lat, tyle że bardziej dopieszczonego. Są więc znakomite duety z paniami Alissą White-Gluz i Charlotte Wessels. Na szczególne wyróżnienie zasługuje przepiękna ballada Under Grey Skies, od której aż kolana miękną. Jest też multum ultraprzebojowych refrenów (My Therapy), a przede wszystkim wybitnie dopracowana produkcja i aranżacje symfonistyczne. Brak może tutaj utworów, które mogłyby zapisać się w gronie największych hitów formacji, ale nie ma powodów do narzekań. Kamelot nagrali kolejną bardzo dobrą płytę i wciąż udowadniają, że królują na power-metalowej scenie poprzez swoją niezawodność i autentyczną pasję.