Sześć długich lat krakowska Odraza kazała czekać słuchaczom na nowy album. Prawdopodobnie, jeśli słyszeliście debiut tej hordy, to odpowiedni czas, aby się pozbierać i przygotować na nową bombę, którą w maju tego roku, dzięki Godz ov War Productions, wypuścił Priest z Stawroginem. Zanim skupię się na zawartości krążka, mała opinia. Chyba większość z nas zgodzi się, że polski black metal stał się w ostatnich latach potężną siłą. Zespoły takie jak Mgła, Kriegsmaschine, Furia, Biesy czy debiutanckie wydawnictwo Batushki, skierowały na metalowe podziemie niejedną parę oczu. Nowa fala polskiego black metalu już dawno odeszła od satanistycznych korzeni pionierów gatunku, a w swoją tematyką dotykają ludzkości z jej blaskami i cieniami. Mizantropijne, nihilistyczne a czasem mizoginistyczne teksty (patrz debiut Odrazy i utwór Wielki Mizogin) zastępują kult diabła. W warstwie muzycznej natomiast utarte schematy – blasty, tremolo, chromatyczne riffy i wrzaskliwe wokale mieszają się z melodyjnością rocka, jazzowymi perkusjami czy bluesowymi partiami.
Nowy album „Rzeczom” to album dojrzalszy, bogatszy i bardziej skomplikowany i dopracowany aranżacyjnie. Swego rodzaju muzykalność i łączenie różnych form wokalu – growl, śpiew (Rzeczom, W godzinie , Długa 24) wbrew pozorom sprawia, że „Rzeczom” brzmi jeszcze ciężej i brudniej od debiutu, zostawiając w tyle większość blackowych albumów dudniących z nisko strojonymi gitarami pomiędzy riffem a tremolo. Rozpoczynające Schadenfreude ma w sobie i spokojny początek, i metalową młóckę, a także spokojne rozwinięcie w środkowej partii. Zwróćcie uwagę także na kompozycję …twoją rzecz też, jakie tam jest pomieszanie motywów. Gitary i wokale Stawrogina idealnie pływają nad mocnym bębnieniem Priesta, który płynnie przechodzi między rytmami basowymi, blastowymi uderzeniami i jazzowymi przejściami. Zresztą ten album perkusją stoi i warto posłuchać albumu dla chociażby samej pracy Priesta, który pokazuje, że black metalowe granie to nie tylko zwykłe napieprzanie, ale wyczucie i odpowiednio dobrane narzędzia. Na zakończenie absolutna instrumentalna petarda Ja nie stąd, która może stać się muzycznym tłem do niejednej akcji wyrzucania niechcianych towarzyszy pijackiej imprezy z twojej prywatnej meliny.
To co odrzuca i obraża za pierwszym razem, w końcu zaczyna opanowywać słuchacza, a trącące na kilometr szaleństwo, depresja, wóda i fajki stają się jego codziennością. „Rzeczom” z pewnością pretenduje do miana najlepszej płyty 2020 r. w kategorii muzyki ekstremalnej. A na koniec zostawię Was z fragmentem Bempo tak do przemyślenia, po prostu:
Nerwica jak order
Nerwica na oślep
Psychoza na proporce
Co noc ogłaszam swój pogrzeb
Co noc oglądam swój pogrzeb
I chciałbym w tym roku już wiedzieć, kto rodak, a kto mi napluje na grób
Dziś staram się bardzo nie starać
Dziś staram się raczej nie dawać…