Slowly Rolling Camera – Slowly Rolling Camera

●●●●●●●●●○

1. Protagonist 2. Dream A Life 3. Rain That Falls 4. Bridge 5. Slowly Rolling Camera 6. Outside 7. Fragile Ground 8. Two Roads 9. River Runs Free 10. Rolling Clouds 11. Color

SKŁAD: Dionne Bennet – wokale; Dave Stapleton – Fender Rhodes piano, pianino, organy Hammonda; Deri Roberts – elektronika; Elliot Bennet – perkusja. Gościnnie: Jasper Høiby – kontrabas; Matt Robertson – syntezator; Chris Montague – gitara elektryczna; Mark Lockheart – saksofon tenorowy i sopranowy; Neil Yates – trąbka; Jon Visanji – skrzypce; Catrin Win Morgan – skrzypce; Victoria Stapleton – skrzypce; Katy Rowe – skrzypce; Ilona Bondar – skrzypce; Rebekah Frost – skrzypce; Alice Hoskins – wiolonczela; Sarah Stevens – wiolonczela

PRODUKCJA: Andy Allan & Deri Roberts – Queens Road Studios & DER Studios. Dodatkowe nagrania – Patrick Philips – Real World Studios; David Ashman – On The Record Studios; Andy Allan – Turner Sims

WYDANIE: 3 lutego 2014 – Edition Records www.slowlyrollingcamera.bandcamp.com

Debiutancki album kwartetu z Wielkiej Brytanii mimo ambitnego podejścia do trip hopu oraz drum and bassu lat 90., okazuje się konfrontować również z bardziej przyswajalnymi formami jazzu. Punktem odniesienia do ich koncepcji mogą stać się zespoły takie, jak Cinematic Orchestra oraz Portishead (Fragile Ground, Two Roads, Bridge), a także Massive Attack czy St. Germain. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, jeżeli sprawdzimy konotacje ich muzycznego producenta, który maczał swoje palce w niektórych z wyżej wymienionych formacjach.

Kluczowymi elementami dla muzyki Slowly Rolling Camera są elektronika, klawisze i syntezatory. Ciepła dodają instrumenty akustyczne oraz miękkie brzmienie pianina Fender Rhodes, organów Hammonda oraz cała gama skrzypiec i wiolonczeli. Stanowczego tonu dodaje zwiewny bas (Protagonist), który świetnie kontrastuje swoje partie z wokalem Dionne Bennett. Swoją drogą, często przypomina suchą barwą dokonania Beady Belle. Wokal porusza się swawolnie, chociaż czasem niepewnie, jakby łamliwie (Color). Niemniej jednak, całkowicie hipnotyczny i pozytywnie powściągliwy.

Slowly Rolling Camera – istna fuzja muzycznego neoklasycyzmu

Album infiltruje umysł i zwiastuje nadejście bardzo charakterystycznego zespołu. To istna fuzja muzycznego neoklasycyzmu. Wydaje się, że mają własną filozofię i własny przepis na sukces. Dźwięki swawolnie przewijają się przez album, barwiąc krajobraz elektroniczno-folkowego pejzażu, który bardzo charakterystycznie atakuje perkusja. Głęboko stonowane intra rozpościerają wiele muzycznych krajobrazów, z których nie sposób wybrać najlepszy. Przeszywający filmowy nastrój na pewno stanie się więc podkładem na spacer niejednego audiofila.

Ambientowy Protagonist wchodzi bardzo enigmatycznym brzmieniem, którego tajemnicze dywagacje każdego z muzyków wydają się być jakby nieśmiałe. Wątpliwości rozwiewa należycie rozwinięcie, a bogate aranżacje rytmiczne tam zawarte z pewnością nie pozostaną słuchaczom obojętne. Utwór spajający chyba całą koncepcję i świetnie reprezentujący mistyczną całość „Slowly Rolling Camera”. Uduchowiony Dream A Life to pożywka dla fanów wspomnianych Massive Attack oraz Portishead, która w tle hipnotyzująco-bębniącej perkusji umiejętnie sunie z tłem powabnych skrzypiec i uroczyście pnącym basem oraz żywymi wokalami. Rain That Falls rozpoczyna świetna muzyczna onomatopeja morskich fal za sprawą perkusji, która zniewala również metodyczną fiestą wokalnych harmonii. Rozproszona zostaje dopiero dzięki niezwykłej tenorowej solówce saksofonu Marka Lockhearta. 

Album infiltruje umysł i zwiastuje nadejście bardzo charakterystycznego zespołu

Bridge, jak na most przystało, to instrumentalny wizaż, który przeobraża się z akompaniamentem pianina w subtelny minimalistyczny aranż na tle piórkowatego wokalu. W budowie struktury pomaga trąbka, która świetnie wpasowałaby się w ten utwór również stylem Tomasza Stańki. Kompozycja nie jest przez nic pospieszana, a powtarzający się w tle motyw burzy dopiero finał, który rozjusza waleczna perkusja i delikatnie gospelowy wokal. Na podobnej zasadzie stworzony jest utwór tytułowy, który po przejmującym i bolesnym Bridge nadaje albumowi kwintesencji angielskiej doniosłości dzięki ambientowym pochodniom klawiszy. Warto zwrócić uwagę na rolę wdzięcznych wokaliz, które również nadają kompozycji patetycznego tonu. Tempo jest świetnie utrzymane, a utwór zamyka klamra genialnego wykonania solowego saksofonu. 

Outside to kompozycja, która potwierdza klasę każdego z muzyków. Wolne rozwinięcie jak zwykle trzyma w odpowiednim napięciu, aby w końcu bawić słuchacza zgrzytem brzmieniowej kraksy saksofonu i perkusji. Utwór imponuje nie tylko umiejętnościami, ale kompleksem melodii i zadziwiającymi strukturami rytmicznymi. Fragile Ground ma za zadanie wynieść wokal i wszelkie harmonie na piedestał energetycznej furii, której pokłady melodyczności wydają się być nieskończone na tle wciąż rozbudzającego namiętnego crescendo. Two Roads z kolei udowadnia po raz wtóry znaczenie instrumentalnego uzupełnienia brzmień. Same w sobie wydawałyby się miałkie, a tu wszystko składa się na siebie wprost wyśmienicie. 

Imponują kompleksem melodii i strukturami rytmicznymi

Intro River Runs Free powiało mi trochę islandzką melancholią Ólafura Arnaldsa, która świetnie dopełnia spokojną i wysmakowaną atmosferę „Slowly Rolling Camera”. Rolling Clouds przechodzi płynnie od ostatniego numeru, aby zaskoczyć wszystkich instrumentalnymi popisami każdego z muzyków, w tym niesamowicie żywe i emocjonalne sopranowe solo saksofonu. Co więcej, warto wspomnieć zauważalne frazowanie bluesowej gitary Johna Scofielda, którego echa słychać w grze Chrisa Montague’a. Color wcale takie kolorowy się nie wydaje, a właściwie to chyba kompozycja najbardziej mroczna, iście filmowa. Przeszyta jest brudną elektroniką, a kolorytu dodają jedynie wokalizy. Aura tego utworu świetnie dopełnia ostateczne wrażenie i klimat „Slowly Rolling Camera”.

Podsumowując, pozycja tej formacji jest niby współczesna, ale za sprawą producenta wydaje się być przesiąknięta kulturą lat 90. Muzyka niesie więc za sobą istotne muzyczne brzemię, które z jednej strony słucha się przyjemnie, ale z drugiej strony przytłacza swą powagą i dramatyzmem. Projekt jest jednak niezwykle spójny. Imponuje jednością, pomimo kolektywu muzyków z różnych dziedzin odnoszących się do acid jazzu, lounge, elektroniki i szeroko pojętej alternatywy, zlewając wszystko w powabny dotyk nostalgii z bardzo przejrzystą i bogatą teksturą muzyczną. Zapowiada się więc bardzo ciekawa formacja, bowiem żaden z muzyków nie jest obojętny i musi udowodnić swoją klasę, będąc niezastąpioną częścią muzycznej narracji. O ile nie wyglądają na protagonistów na początku tej płyty, to jestem w stanie uwierzyć, że takimi w niedalekiej przyszłości mogą się stać.

SLOWLY ROLLING CAMERA – PROTAGONIST