●●●●●●●○○○ |
1.Something Lofty 2. Resuscitate 3. A Picture Frame 4. The House on the Hill 5. The Other Window
SKŁAD: Artur Rębisz – perkusja; Jakub Lewicki – bas; Thomas Grabovsky – gitara, wokal
PRODUKCJA: M. Dual i Two Red Triangles
DATA WYDANIA: 8 maja 2012
Od dawna mam ochotę napisać jakąś miażdżącą recenzję, bo takie dają większe pole do popisu, jednak jak na razie nie mogę dać upustu mojej grafomanii – trafiam bowiem na zbyt wiele dobrych zespołów. Two Red Triangles to jeden z nich; kolejna nowość na młodej polskiej scenie niezależnej. Zespół powstał w październiku 2011 i niedawno wydał pierwszą EP-kę Trt; ma również na koncie całkiem udany singiel Dim oraz pierwszy koncert, zagrany 14 marca 2012 w rodzinnym Krakowie.
Brzmieniowo Two Red Triangles określają się jako alternatywa oraz heavy pop (moje ulubione), niemniej jednak słuchałam ich już parę razy z nieodłącznym wrażeniem: skąd ja to znam? Za którymś razem zdałam sobie sprawę, że wokal naTrtczasem przypomina miSweet Dreams w wykonaniu Marilyna Mansona (ten głos…), z kolei innym razem kojarzy mi się, zapewnie bezzasadnie, z Depeche Mode, natomiast z pewnością słychać w tym wszystkim inspiracje Pixies czy Sonic Youth. Wracając jeszcze do rozkosznie brzmiącego terminu heavy pop: sądzę, że świetnie odzwierciedla klimaty preferowane przez muzyków TRT – trochę zbyt mocne jak na pop i czasem zbyt lekkie jak na rock. Nie oznacza to jednak, że brakuje tu porządnych riffów. Dlatego z pewnością warto zapoznać się zSomething Lofty iThe Other Window.
Nie ma dymu bez ognia (fot. Aleksandra Dąbrowska) |
Z kolei The House on the Hill jest dość przyjemnym, rozbujanym numerem. Wokal chwilami ciągnie się jak spaghetti i bywa trochę monotonny, przez co wokalista Thomas Grabovsky chyba nie może w pełni pokazać, na co go stać, jednak ogólne wrażenie wciąż pozostaje pozytywne. Podobnie ma się rzecz w przypadku Resuscitate i A Picture Frame, gdzie na pierwszy plan wysuwa się znakomita melodia. Nie wiem, jakie były wcześniejsze doświadczenia członków TRT z komponowaniem muzyki, ale jak na debiutantów – radzą sobie świetnie. Niewątpliwie ktoś ma tu ucho do melodii, dzięki czemu wszystkie pięć utworów jest utrzymanych na tym samym, wysokim poziomie.
Sprawy mają się gorzej, jeśli chodzi o samą jakość nagrania. Czasami EP-ka brzmi, jakby była nagrywana w ciemnej i zatęchłej piwnicy zamieszkałej przez stworzonka, które stopniowo zżerają muzykom sprzęt. Zarzucając jednak obrazowe porównania à la Tomasz Zimoch, dodam tylko, że słychać, iż nagranie wydano własnym sumptem. Z całego serca życzę panom z TRT, żeby znaleźli dobrego producenta i studio, bo na to zasługują.
Natomiast co do ogólnego wrażenia, jest ono pozytywne. Być może TRT nie gra czegoś, czego jeszcze nie słyszeliśmy (zresztą, kto tak gra?), ale z pewnością ma duży potencjał. Trzymam kciuki za zespół z Krakowa.