★★★★★★★★★☆ |
1. Sublunar 2. The Alarmist 3. Cavern Ritual 4. Signal Erosion 5. Inner Dissonance 6. Binary Collapse 7. No Tether
SKŁAD: Ron Pollard – fortepian, syntezatory; Ben Greene – perkusja; Paul Briggs – gitara; Luke Pollard – gitara basowa, sample
PRODUKCJA: Ron Pollard
WYDANIE – 27 lipca 2018 – Bird’s Robe Records
Opowiedzenie okładką, co dzieje się na płycie, to wielka sztuka i wydaję mi się, że udała się ona australijskiej grupie Tangled Thoughts of Leaving grafiką zdobiąca „No Tether” autorstwa Teo Treloara. Chłodna kolorystyka, pewna niedostępność i enigmatyczność, a przede wszystkim niepokój bijące z niej zdają się mówić naprawdę wiele o tym, czego możemy się spodziewać jako słuchacze. Jeśli taka sztuka was intryguje, nie możecie pominąć tego albumu.
Przyznaję mam miesięczną obsuwę z tą płytą, ale czym jest czas w obliczu tak potężnej muzyki? Niczym istotnym, ot czym. Na sam początek radzę ignorowanie wszelkich źródeł próbujących wam narzucić opinię, że TToL grają post rocka. Tak, jest to muzyka instrumentalna, mocno rozbudowana, przepełniona niemożliwymi do spenetrowania ścianami gitarowego hałasu, ale to także znacznie więcej. Post rock może też kojarzyć się z mieliznami, a tutaj nie ma nawet sekundy, w której pomyślałbym, że zespół ugrzązł i już nigdzie nie zabrnie. Każda minuta kryje coś nowego i zaskakującego. Słyszałem w tym roku dwie genialne instrumentalne płyty metalowe. Numerem 1 jest „From the Gallery of Sleep” Night Verses, a miejsce drugie zajmuje „No Tether” właśnie. A może jest na odwrót? Ten tak nieistotny czas pokaże. Jednak na coś się przydaje.
W każdym razie, co tu się właściwie dzieje? Sam chciałbym wiedzieć! Tyle razy już myślałem, że wiem, co TToL chcą mi zaprezentować, a oni dalej potrafili mnie zbić z pantałyku. Czasem grupa bardzo umiejętnie buduje uczucie lekkiej grozy za sprawą syntezatorów w Sublunar czy Cavern Ritual. Nie osiągnęliby tego bez imponującego wyczucia napięcia. Innym razem TToL stawia na dewastacje soniczną w takich kompozycjach jak The Alarmist czy Binary Collapse. Ten drugi, wzbogacony o trąbki i puzony, atakuje z takim szałem i intensywnością, że żaden mebel w pobliżu słuchacza nie może czuć się bezpieczny. To absolutnie genialny numer, a potwierdzeniem tego jest fakt, że tak naprawdę każdy kawałek na tej płycie prezentuje bardzo wysoki poziom, a jednak ten wyróżnia się dla mnie najbardziej. Kolejną perełką jest epicki Signal Erosion (prawie 13 minut), w którym Australijczycy umieścili wszystkie swoje mocne strony – znakomite wyczucie przy kreowaniu intrygującej atmosfery, bezbłędną precyzje, niepohamowaną wyobraźnie i talent do tworzenia miażdżących riffów, które cały czas się przepoczwarzają w coś odrobinę innego. W tym też utworze zaczynamy naprawdę doceniać jak wielkie znaczenie dla tej muzyki ma fortepian Pollarda. Zespół chętnie nazywa swoją muzykę jazz domem i właśnie w Signal Erosion można znaleźć uzasadnienie. Choć najbardziej jazzowym utworem w ogóle i do tego najbardziej przestrzennym i spokojnym jest Inner Dissonance.
Przy słuchaniu „No Tether” recenzja pisze się sama, ponieważ zespół ma wyraźną osobowość i zachwyca swoim talentem na każdym kroku. O Tangled Thoughts of Leaving powinno być w tym roku głośno, bo pokazali jak sprawić, by muzyka instrumentalna odzyskała swój doniosły głos i stała się na nowo ekscytująca i niczym nieograniczona.