Hans Zimmer Live On Tour (Gdańsk, Ergo Arena – 30.04.2016)

Legendarny kompozytor muzyki filmowej – Hans Zimmer – zawitał do naszego kraju. Zdobywca wielu nagród muzycznych, artysta piszący muzykę do największych Hollywoodzkich filmów zaczął Polską część swojej trasy koncertowej od wizyty w Gdańskiej Ergo Arenie.

Tuż po zwięzłym muzycznym wstępie, kompozytor stanął przy mikrofonie i powitał zgromadzonych po polsku: Dzień dobry panie i panowie. Jakkolwiek skromnie, nie był to jedyny polski akcent na koncercie. W grupie kompozytora znajduje się bowiem polski muzyk, o czym nie omieszkał napomknięć tymi słowy: Jeśli chcesz mieć dobrą orkiestrę musisz mieć przynajmniej jednego Polaka w jej składzie.

Przejdźmy jednak do meritum, czyli do muzyki. Hans Zimmer zabrał publiczność zgromadzoną w Ergo Arenie w niesamowitą podróż przez swoją artystyczną twórczość, której rozciągłości się nie spodziewałem. Co najciekawsze, kompozytor nie omieszkał wtrącać w czasie występu anegdot odnośnie tworzenia poszczególnych soundtrack’ów. I tak mogliśmy usłyszeć o jego nocnej wizycie w Luwrze i podziwianiu Mona Lisy przy pracy nad „Kodem Leonarda Da Vinci”, by zaraz potem „potwierdzić” to motywem muzycznym z tego filmu. Ogromne wrażenie na zgromadzonych wywarł także przekrój przez muzykę z „Gladiatora”, ale i dźwięki z „Madagascar’u”, czy „Rain Mana” nie pozostały niezauważone.

Gromkie brawa rozległy się jednak kiedy doszło do charakterystycznej i kultowej już dziś muzyki z filmu „Król Lew”. W czasie tego występu na scenę wkroczył sam Lebo M., który użyczył głosy w jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów z tego filmu. Sam Hans Zimmer powiedział o nim: He’s the real Lion King.

Po tym uderzeniu wisienką na torcie wieńczącym pierwszą część koncertu był motyw muzyczny z Sherlock’a Holmes’a płynnie przechodzący w przekrój energii standardów z fimu „Piraci z Karaibów”.

Druga część występu była jeszcze bardziej intrygująca. Większy nacisk położono tu na wizualny aspekt koncertu, z czego największe wrażenie zrobiło na mnie wykonanie muzyki z filmu „The Thin Red Line”, podczas którego muzycy byli nieoświetleni i jedyne co widzieli widzowie to dwie cienkie przerywane linie wyświetlane na ekranie, które stopniowo się do siebie zbliżały. W momencie zetknięcia, z przerywanych stawały się ciągłe, by ostatecznie rozlać się czerwoną barwą na cały ekran, oświetlając tym samym muzyków iskrzącym światłem. Sprawiało to fenomenalne wrażenie i niesamowicie podsyciło dramaturgię samej kompozycji.

W drugiej część koncertu mogliśmy posłuchać również muzyki z „Interstellar”, ale warsztat zdominowały przede wszystkim „superbohaterskie” produkcje. Dostaliśmy bowiem fragmenty „Man of Steel”, motyw Electro prosto z „The Amazing Spider-Man 2” i fenomenalny przekrój z trylogii Christopher’a Nolan’a o Mrocznym Rycerzu. Dopełnieniem muzyki z filmów o Batmanie była biało – czarna wizualizacja w której wyłaniał się niewielki nietoperz przechodzący w całą ich chmarę w momencie kiedy doszło do kulminacji głównego motywu z „The Dark Knight Rises”. Tutaj kompozytor wyszedł znowu do mikrofonu i przemówił poważnym tonem do widzów zgromadzonych w Ergo Arenie. Napomknął on o tworzeniu muzyki do trylogii o mścicielu z Gotham i płynnie przeszedł do wspomnienia o Heath Ledgerze, o tragedii na premierze ostatniej części trylogii Nolan’a, zamachach w Paryżu i obecnie toczonych konfliktach. Jak sam przyznał, wraz ze swoją orkiestrą wychodzi on do widzów, by mówić przez muzykę i przekazywać przez nią emocję. Wykazując tym samym nadzieję, że tak się właśnie dzieje, zapowiedział utwór Aurora. Na bisy Hans Zimmer wraz z orkiestrą zaserwowali z kolei muzykę z „Incepcji” kończąc wzruszającym utworem Time, pięknie zwieńczającym wcześniejszą zapowiedź.

Powiem wprost – nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Wyszedłem z Ergo Areny pod ogromnym wrażeniem. Sam Hans Zimmer był przez cały koncert w świetnym humorze. Można było odczuć, że naprawdę dobrze czuje się grając w Polsce, co zresztą skwitował w pewnym momencie słowami: Jesteście niesamowici, bo nasza muzyka nie jest dla Was muzyką filmową – jest po prostu muzyką. Najlepszym potwierdzeniem moich słów były jednak długie owacje na stojąco jakie rozbrzmiały po zakończeniu koncertu.

Publikacja powstała dzięki współpracy ze stroną www.lupusunleashed.blogspot.it