aa 3
aa 3

Rock in Rio – Metallica (Lizbona – 25.05.2012; live stream)

Setlista:

1. Ecstasy of Gold 2. Hit the Lights 3. Master of Puppets 4. Fuel 5. For Whom The Bell Tolls 6. Hell and Back /7. Struggle Within 8. My Triend of Misery 9. God That Failed /10. Of Wolf and Man 11. Nothing Else Matters 12. Trough The Never 13. Don’t Tread On Me 14. Wherever I May Roam /15. Unforgiven 16. Holier Than Thou 17. Sad But True 18. Enter Sandman — bis 19. Fight Fire With Fire 20. One /21. Seek and Destroy

Program na piątek, 25 maja

W piątkowy wieczór, zupełnie przez przypadek trafiłem na koncert Metalliki na żywo. Wszedłem na YouTube’a, chcąc czegoś poszukać. Moją uwagę natychmiast przykuł pasek „Na żywo: Rock in Rio Lizbona. Na scenie Metallica, Mastodon i Sepultura”. Zapomniałem czego szukałem. Trafiłem na przyjemnie wyglądającą stronę streamującą. Rzeczywiście – Rock in Rio w Lizbonie. Kiedy zacząłem oglądać, grał zespół Evanescence. Przejrzałem stronę, w oczy rzuciło mi się „Next: Metallica”. Szybkie obliczenie różnicy czasu, zaczną grać o 00.30. Wieczorne ogarnianie, piwko, słuchawki i oczekiwanie na koncert, które po zakończeniu występu Evanescence uprzyjemniła retransmisja wcześniejszego koncertu Sepultury. Napięcie i klimat dało się odczuć nawet w domu. Mimo na początku częstych, potem coraz rzadszych problemów z transmisją (uroki średniej jakości łącza), miałem wrażenie że tam jestem.

Retransmisja z popołudniowego występu Sepultury

Zaczęło się, Ecstasy of Gold, zagłuszone przez publiczność. W tle na telebimie fragment filmu Dobry, Zły i Brzydki. Po zakończeniu intra szybkie wejście Larsa i ostry początek z Hit the Lights. Pierwszy moment żeby spojrzeć na członków zespołu. James z nowym image wygląda o wiele młodziej, na plecy zarzucił kamizelkę obszytą gdzie się tylko da naszywkami kapel, głównie Misfits, a do tego kilka ćwieków. Gdyby jeszcze miał dłuższe włosy pomyliłbym go z młodzikiem. Kirk, Lars czy Robert nie wyróżniali się niczym szczególnym jeśli o chodzi o kwestię ubrań.

Do formy Metalliki nie mogę się przyczepić. Wiadomo, zdarzają się małe pomyłki (np w One, czy Unforgiven ale to naprawdę drobne), jednak solówki nad wyraz grane bardzo czysto, riffy dudniły w uszy czystym atakiem. Również wokal Jamesa pozostaje bez zarzutów. Mocny, czysty głos, jak i potężny krzyk.

James Hetfield, Metallica w Lizbonie, 25 maja 2012

Setlista ułożona zgodnie z obchodami 20-lecia „czarnego albumu”. Większość utworów stanowiły koncertowe „must-be”, jak Master of Puppets, czy One. Do tego wszystkie kompozycje z płyty – „jubilatki”. I po jednym utworze z ReLoad (Fuel) i EPki Beyond Magnetic, Hell and Back. Najbardziej wzruszające momenty to chyba podzielenie publiczności na 2 części podczas śpiewania My Friend of Misery. Widok Jamesa zamykającego oczy i słuchającego chóru tysięcy głosów zgromadzonych w Lizbonie budził przyjemnie ukłucie. Z resztą portugalska publiczność bardzo dobrze poradziła sobie z zadaniem Jamesa. Drugim momentem roztapiającym, zapewnie nie tylko moje serce, było jak zawsze Nothing Else Matters. Zagrane spokojnie, czysto, pięknie. Nikt nigdy nie zagra tej piosenki tak, jak robi to Metallica. W jednym z refrenów James spojrzał się prosto w kamerę. Przyznam, że oglądając to miało się wrażenie, że patrzy mi w oczy. Tak, miałem ciarki na plecach…

Kirk Hammet i James Hetfield, Metallica w Lizbonie, 25 maja 2012 

Popisy między utworami też się zdarzały. Np, krótki co prawda, ale lepszy jak żaden, Larsa po Holier Than Thou, czy Roberta po Sad But True, w którym wykorzystał nawet klucze zamiast progów. Kontakt z publicznością? Tego chyba nie trzeba komentować. Co czterech facetów po 40-stce potrafi zrobić w wielotysięczną rzeszą fanów wie chyba każdy kto kojarzy publiczne wystepy Metalliki. James wykazał się dobrą formą i jeszcze lepszym nastrojem. W czasie Enter Sandman przekrzykiwał się z widzami na różne sposoby, nazywając wszystkich „Metallica family”.

 Robert Trujillo, Metallica w Lizbonie, 25 maja 2012 

Z innych ciekawostek mogę dodać małą wpadkę organizatorów – Trough The Never było podpisane jako Day That Never Comes. Tylko portuglaczycy dziwnie wołają. Jakby Mute’a’llica? Każdy kraj po swojemu, a z nas się śmieją że dziwnie akcentujemy.

Podsumowując bardzo dobry koncert, panowie z Metalliki pokazali, że nadal stać ich na wiele i pewnie jeszcze więcej nam pokażą. Warto było siedzieć do tej 3 rano czasu polskiego.