Diego Pinera – Despertando

★★★★★★★★☆☆

1. Osvaldo Por Nueve 2. Karawana 3. Despertando 4. Yakarito Terere 5. St. Thomas 6. Ostatnie tango w Paryżu 7. La Comparsa 8. Luka 9. Puerto Padre 10. Duerme Negrito 11. Raz Pasos SKŁAD: Diego Pinera – perkusja, perkusja i stalowy bęben; Tino Derado – fortepian i akordeon; Omar Rodriguez Calvo – bas; Daniel Manrique-Smith: flety – Julian Wasserfuhr – trąbka i flugelhorn PRODUKCJA: Sigggi Loch & Klaus Scheuermann – Hansa Studios Berlin WYDANIE: 26 stycznia 2018 – ACT Music

Nie wiedzieć z jakich przyczyn muzyka z Ameryki Południowej jest u nas rzadkością. W moim przypadku, piękno rytmów tego regionu rozbudziła stanowczo płyta Urugwajczyka z Montevideo, perkusisty Diego Pinery. Despertando, które w wolnym tłumaczeniu daje „przebudzenie”, to istotny synonim wstrząsu dla moich uszu. Być może dlatego puszczałem ten album głównie z rana. Ta muzyka ewidentnie budzi do życia i mimo zawartego na niej dorobku  m.in. Duke’a Ellingtona (Caravan) oraz Sonny’ego Rollinsa (St. Thomas), nijak mających się do muzycznego dziedzictwa artysty, to ich parafrazy tętnią latynoskim żarem brzmienia, ale i kusicielskiej nastrojowości ze szczególnie wyidealizowaną formą instrumentalizacji.

Oczywiście charakter płyty najlepiej jednak odczuwamy głównie dzięki krwistemu rodowodowi latynoskiej twórczości Gato Barbieriego w Last Tango In Paris, a także przebojowej kompozycji ojca artysty Yakarito Terere. Zupełnie na odwrót jest w kubańskiej kompozycji Ernesto Lecouna La Comparsa, a także ludowej kołysance Duerme Negrito umyślnie zrewidowanych pod względem brzmieniowych korzeni i nastrojeniu ich ku bliżej nam znanej formie jazzowego wyrafinowania. Diego Pinerę kierując się śladami poprzednich wydawnictw, wbrew temu, co znajduje się na „Despertando”, zawsze ciągnęło do przyszłości i modernizmu, ale czy można mówić o przyszłości bez sentymentalizmu przeszłości? Stąd zapewne zwrot ku bardziej tradycyjnemu materiałowi. Sentyment potwierdza w szczególności jeden z utworów w postaci redefinicji folkloru urugwajskiego candombe; napisanego na cześć jego pierwszego nauczyciela Osvaldo Fatturoso – Osvaldo por Nueve.   Kto by pomyślał, że w rodowodzie stricte latynoskich brzmień odnajdzie się tak dobrze niemiecki trębacz Julian Wasserfuhr. Na tej płycie brzmi on wybornie głównie ze względu na konotacje pochłaniającego kolorytu fletu Peruwiańczyka Daniela Manrique-Smitha. Obaj muzycy świetnie wypadają zwłaszcza przy harmoniach z fortepianem Tino Derado oraz przy basowym pomruku Omara Rodrigueza Calvo. To jednak surowy, acz bardzo rozburzony rytm Pinary nadaje ton każdej z kompozycji. 

Styl Pinery lawiruje na pięknej fali wyrafinowania rozbudzonego zręcznymi i migotliwymi uderzeniami, nadając rytmowi niemalże melodyjny charakter. Rytmiczna tekstura w wyjątkowy sposób napędza tu resztę konwencjonalnej formuły brzmienia, uwydatniając z każdym dźwiękiem południowoamerykańską koncepcję melodii. Perkusistów tak umiejętnie i tak intymnie prowadzących zespół jest poza tym zakątkiem świata raczej niewielu, a przynajmniej nie tak bardzo podkreślających złożoność innowacji perkusyjnych. Każdy z utworów tworzy jednak coś na wskroś zupełnie innego. Presja kreatywności rozciąga się na tle różnych formuł jazzu przy jednoczesnym głębokim otwarciu na korzenie i kolorystykę latynoskiego brzmienia. „Despertando” to płyta pełna kolorów, która dzięki wyrywkowości materiału i jego lekkości stwarza poczucie szczególnej świeżości.  Zmysłowa kombinacja formuły jazzu, latynoski dotyk oraz wolność improwizacji. Tak właśnie otrzymujemy portret muzyka spełnionego. Tej płycie daleko od stereotypowości i powierzchowności. Napisana została na własnych warunkach bez ciężaru przeszłości, ale w gestii kulturowej presji, która ukazana została z wyjątkową lekkością.