Nomad to skład, w którym przewodzi Seth (czwarty członek Behemoth, gdyby ktoś z Was zadał pytanie, o kogo chodzi) i od początku funkcjonowania grają popieprzoną, zawiłą muzykę. Oczywiście w całkowicie pozytywnym tego słowa znaczeniu. Najnowszy krążek ukazuje się po dziewięciu latach od poprzedniego dużego materiału hordy z Opoczna, a jest konsekwentnym rozwinięciem „Tetramorph” – epki z 2015 r. Album „Transmogrification (Partus)” składa się z siedmiu kompozycji i trwa nieco ponad pół godziny, co jest ich najkrótszym wydawnictwem. Przez ten czas zespół prezentuje muzykę skondensowaną i przytłaczającą. Brzmienie przytłumione i brudne, jakby wydobywane z jakiejś otchłani, gitary pędzą, perkusja wybija miarowe rytmy, blasty kopią po tyłku, wokal Bleyzabela natomiast góruje nad tym wszystkim. Wszystkie te składniki sumują się w jakąś alternatywną, odjechaną rzeczywistość, pełną pokręconych riffów, mrocznego i psychodelicznego tła, a w The Graceful Abyss to i trochę rozmazanej elektroniki słychać. Zespół ewidentnie gra poza wszelkimi granicami, poddając się nieszablonowej i twórczej swobodzie, która stawia materiał w czołówce death metalu w tym roku, a nawet wykracza poza sztywne granice owego gatunku. Jest to materiał trudny, ale też niezwykle intrygujący, który w pełni zostaje przetrawiony po kilkukrotnym przesłuchaniu. Nomad to twór oryginalny, który jasno świeci na metalowym firmamencie.