●●●●●●●●○○ |
1. Deep Down 2. On The Horizon 3. Take Off Your Mask 4. Lighteater 5. The Cry 6. Better World 7. Palestinian Girl
SKŁAD: Joanna Czarkowska – wokale; Glenn Guay – gitara; Andrzej Solarski bas; Steve Grubbs – perkusja
PRODUKCJA: Paweł Bzim Zarecki & Robert Szydło – Pueblo People Studios Warsaw
WYDANIE: 22 stycznia 2013 – niezależne
Bardzo, bardzo, ale to bardzo niezwykły debiut amerykańsko-polskiego zespołu… Bardzo Bardzo. Jeżeli część z Was uległa uczuciu zdezorientowania po przeczytaniu pierwszego zdania to dobry znak, że wyjątkowy skład muzyków zrobi to po raz kolejny przy najbliższym przesłuchaniu ich pierwszego wydawnictwa o jednakowo wdzięcznie brzmiącym tytule „Bardzo Bardzo”.
Połączyli swe pomysły w stolicy Polski tworząc wyjątkową fuzję psychodelicznego rocka, jazz’u, funku i soulu |
Absolwent Berklee College of Music w Bostonie w stanie Massachusetts; ponadprzeciętnie utalentowana wokalistka – laureatka ogólnopolskich i międzynarodowych festiwali m.in. Niemen Non Stop i Soundtrack; wszechstronny basista współpracujący z Justyną Steczkowską, Urszulą, i Loką oraz perkusista z Virginia Beach. Wszyscy połączyli swe inspiracje i pomysły w stolicy Polski, tworząc wyjątkową fuzję psychodelicznego rocka, jazzu, funku i soulu – tego można dowiedzieć się z opisu na stronie, ale nie byłbym sobą gdybym tego nie rozbudował.
Na singiel został wybrany pulsacyjny Deep Down. Od razu muszę zaznaczyć, że dla mnie wygląda na to, że zespół kierował się raczej zasadą, według której relatywnie „najsłabsze” ogniwo powinno znaleźć się na początku. W tym przypadku oczywiście „najsłabszym” sensu stricto nazwać go nie można, ale zupełnie odstającym od reszty – co innego. Deep Down to fuzja mainstreamowej elektroniki z rockiem, którego mogliśmy doświadczyć chociażby na ostatniej długogrającej płycie niemieckiego Guano Apes – „Bel Air” (2011). Jeśli ktoś się nie wystraszył – bynajmniej nie napisałem tego ze względu na słabość, ale wyjątkowość tej kompozycji – to już połowa drogi do sukcesu. Dalej bowiem jest jeszcze ciekawiej, a zapowiada to już akustyczne zakończenie pierwszego utworu kierującego nas na spokojniejsze wody zapowiadanego jazzu, funku i soulu. On The Horizon to cisza przed burzą, ponieważ sam utwór wymieszany jest z apodyktyczną i surową gitarą dyrygującą i ukierunkowującą każdy muzyczny element na ostrzejsze rejony ultra-zrytmizowanego rocka. Jest efektowniej niżmyślałem, a „żeby wilk był syty i owca cała” obie sfery subtelności i ciężaru zostały scalone w kolejnej kompozycji w jeden z bardziej przekonywujących fragmentów „Bardzo Bardzo” – Take Off Your Mask. Świetne partie elektroniki oraz budująca napięcie struktura to wystarczający powód, aby wysłuchać tego utworu i ponieść się fali napędzająco-pozytywnej energii.
„Bardzo Bardzo” jest sinusoidalną muzyczną historią, gdzie każda z następnej kompozycji „rozwija się” z końcem poprzedniej, w taki sposób, aby kontynuować i przedstawić swoją własną przestrzeń |
W tym momencie należy wspomnieć dużą zasługę wybitnego głosu Joanny Czarkowskiej, która za każdym razem brnie w innym kierunku muzycznej degustacji. Wychodzi to świetnie zarówno przy korzennie przesterowanych partiach (Take Off Your Mask, On The Horizon), czy też onirycznych lirykach ocierających się o bezpretensjonalnie lapidarne piękno rodem z wokalami Corinne Bailey Rae, Julii Marcell, czy też polskiego pierwiastka Kasi Nosowskiej (The Cry). Płyta „Bardzo Bardzo”, pomimo nieprzewidywalności, wydaje się jednak sinusoidalną muzyczną historią, gdzie każda z następnych kompozycji „rozwija się” z końcem poprzedniej. Całość oddziaływuje w taki sposób, aby kontynuować i przedstawiać swój emocjonalny przekaz w innych rejonach muzycznej przestrzeni, zamiennie wymijającej się pomiędzy energicznym indie i pierwotną dyskrecją soulu.
Bardzo Bardzo to jeden z powodów, dla których na powrót mógłbym zacząć słuchać stacji radiowych |
Jedynym zauważalnym antraktem na albumie „Bardzo Bardzo” jest psychodeliczno-alternatywny Lighteater, który mimo kolosalnego doświadczenia muzyków, należy wyróżnić ze względu na wyjątkowość bardziej absorbujących, ale nielicznych solowych popisów gitary Glenna Guya kończącego utwór „zgrzytem”, którego wspomnienie w kolejnym The Cry po raz wtóry zostaje spowite anielsko-sensualnym głosem J. Czarkowskiej. To kompozycja, która dowodzi o prostocie będącej w równym stopniu intrygującą jak niezwykle rozbudowane konwenanse harmoniczne w innych fragmentach płyty. Oprócz tego, właśnie ten utwór stał się dla mnie przykładem opus magnum najbardziej ujmującej liryczny charakter części albumu z niezwykle poruszającą warstwą tekstową: Have you forgotten, my love/ so easily, so smooth?/ Feel like driving round/ The way you made all those memories. Na przekór wszystkiemu jest przebojowyBetter World, który nawet pomimo zmaterializowanego i transowego rytmu perkusji, z „zamkniętymi… uszami” stawiałbym w przyszłych zestawieniach radiowych hitów. Niestety, biorąc pod uwagę współczesną politykę wytyczania muzycznych trendów nie prędko się tego doczekamy. Tą krótką, ale bardzo intensywną EP-kę kończy nieco melancholijny Palestinian Girl, który po 27 minutach i 27 sekundach zostawia nas w… niedosycie.
Nie wiem czy zjawisko, jakie charakteryzują swoją postawą zespół Bardzo Bardzo jest wypadkową podobnych zainteresowań, ale to co prezentują naprawdę wydaje się świetnym kolektywem potwierdzającym doświadczenie, zaangażowanie, dojrzałość i niezwykłą analogiczność źródeł muzycznej wspólnoty. Chociaż wydawać by się mogło, że gitarowy „brud” i dyskretnie uwypuklające całość „Bardzo Bardzo” elektroniczne wstawki teoretycznie „nie idą z sobą w parze”, zespół potrafi do tego bezwzględnie przekonać. Słowem zakończenia – bardzo, ale to bardzo dobre antidotum na marny repertuar radiowych „przebojów” oraz lukę w zapotrzebowaniu skutecznie oddziaływujących środków relaksujących. Bardzo Bardzo to jeden z powodów, dla których na powrót mógłbym zacząć słuchać stacji radiowych. Tak – to wystarczające podsumowanie!