●●●●●●●●○○

1. Lucky Bastard 2. Secret Place 3. Twisted Little Lives 4. Where’s the Spot For Us 5. Fantasmagorian 6. Gone For a Second 

SKŁAD: Michał Szablowski – wokale, gitary, bas; Aleks Kowalczuk – gitary; Kuba Zauściński – klawisze; Maciek Pawłowski – perkusja. Gościnnie: Ola Turoń (3); Tomek Herbut – bas (5) 

PRODUKCJA: Paweł Zając & Michał Szablowski

WYDANIE: 12 maja 2014 – niezależne

www.echoe.pl

Trochę minęło od naszego ostatniego spotkania z formacją Echoe. Do debiutu głębszych zastrzeżeń raczej nie miałem, a wręcz byłem zaskoczony ich dojrzałością. A jak jest po „Spot For Us”? Ano potwierdzili, że ich pierwsza długogrająca płyta nie była wyjątkiem od reguły. To nadal energetyczna, niesztampowa muzyka z pogranicza rocka i bluesa, przeplatanych gdzieś z klasyczną progresją. 

Charakteryzują się szczerym podejściem do tworzenia, z którego wciąż wibruje nieszablonowy sznyt nawiązującego z jednej strony do wspomnianej klasyki rocka, ale z drugiej atakuje śmiałością indie i popu. Ciepłe kompozycje rozpływają się w delikatnie przesterowanym brzmieniu, które zmienia swoją maskę nieoczekiwanie z utworu na utwór, rozprowadzając i prezentując gatunkowe horyzonty na tyle, że z pewnością skupią uwagę wielu melomanów.

Stylowo nie da się ich zapamiętać, mimo że samo brzmienie jest oryginalne i błyskotliwie zaaranżowane. Na ten stan rzeczy sprowadza się jednak wiele elementów, które wykorzystywane są w przeróżnych kombinacjach, dlatego nie sposób to wszystko skojarzyć. Mam tu na myśli niebanalne melodie, uwodzicielsko świeże wykonania solowe muzyków, inspirujące klawisze, entuzjastycznie przekonywający wokal i profesjonalizm w całym tego słowa znaczeniu. Jeśli szukacie czegoś z pogranicza funku, soulu, rocka i uderzających innowacji, możecie być pewni, że ten zespół prędzej czy później taki pułap muzycznego novum osiągnie, a już teraz przecież prezentuje ponadprzeciętny poziom!

Możecie być pewni, że ten zespół prędzej czy później taki pułap muzycznego novum osiągnie, a już teraz przecież prezentuje ponadprzeciętny poziom!

Ale czym jest najnowszy krążek według jego autorów? Jak sami twierdzą: Nigdy nie baliśmy się muzycznych eksperymentów, szukaliśmy wciąż własnej drogi, co pozwoliło nam w pełni cieszyć się tym, co robimy i działać naturalnie, bez pośpiechu, w zgodzie ze sobą. Efektem tych poszukiwań i radości tworzenia jest nowy album – „Spot For Us”, który zawiera sześć energetycznych, rockowych kawałków, esencję tego, gdzie aktualnie się znajdujemy. To nasze miejsce w muzyce, do którego Was zapraszamy. 

Mnie długo zapraszać nie musieli. Zespół od początku cieszył się moim uznaniem i chociaż popularni nie są, to wierzę, że takie czasy jeszcze dla nich nadejdą. Do dzisiaj grają coraz większe liczby koncertów, mimo że od samego początku kroczą raczej na przekór wszystkim, swoją własną muzyczną ścieżką, na której nie boją się zboczyć z kursu i poeksperymentować, chociażby z progresją, która kłania się w dynamicznie zachachmęconych Where’s the Spot For Us oraz Secret Place kojarzącym się z melodyką The Flower Kings, stanowczością Gentle Giant oraz finezją Beardfish. Wielu z pewnością wpadnie w ucho balladowa kompozycja Twisted Little Lives wynosząca Echoe w stricte bluesowe klimaty znanego wszystkim Joe Bonamassy, zwłaszcza z jego dokonań solowych. Inspiracja tym artystą wydaje się być tu wprost namacalna, chociaż kolejna ballada Gone For a Second tego pierwiastka amerykańskiego geniuszu nie ma, ale i tak koi świetnie zrównoważoną melancholią i przebojowością. Kawałek modernistycznego bluesa mamy również w napędzającym całą machinę Lucky Bastard, a próbę scalenia muzycznych archaizmów z brzmieniową futurystką zapewni nam Fantasmagorian. Ale chwila! Tylko 6 utworów i niecałe 28 minut? Czyżby brakowało pomysłów? Niby nie, bo jako bonus szczęśliwcy dostaną jeszcze rockowy pastisz Inner Shelter, wyświechtany w porządnej dawce awangardy, ale czy to wystarczy na zaspokojenie potrzeb wyczekujących na kolejne wydawnictwo słuchaczy?

Szkoda, że album kończy się tak szybko i pozostawia muzyczny niedosyt jak rzadko która płyta. Co nadal stanowi o niepowtarzalności tego zespołu, to zderzenie gatunków, które na płycie jest kwestią czasu. Motywy mijają się, przemijają i wyłaniają z kolejnych tworów muzycznego kunsztu, a słuchaczowi pozostaje jedynie podziwiać aranżacyjne zaangażowanie muzyków. Ciągle wydaje się, że tworzą coś z niczego. Jakby bez wysiłku, dla zabawy i z przekąsem wobec powagi artystycznego fachu. Pozycja obowiązkowa dla spragnionych rocka z energicznym przytupem!

ECHOE – LUCKY BASTARD