Henry David’s Gun – Tales from the Whale’s Belly

1. Taiga 2. Not Like Josef K. 3. At Your Door 4. Ponytail 5. Loneliness In Nevada 6. Black Disease 7. Haystack 8. House Of Cards 9. Just Before The Strike 10. Parallel SKŁAD: Paweł Cieplak – akordeon (8); Michał Sepioło – Electric Upright Bass, bortepian, banjo (1,2,8); Maciej Rozwadowski – perkusja, cajón, wokale wspomagające; Wawrzyniec Dąbrowski – wokale, gitarya, ukulele, syntezatory, klawisze, PRODUKCJA: Wawrzyniec Dąbrowski, Michał Kupicz & Stanisła Kaleśnik WYDANIE: 21 lutego 2018 – Borówka Music

Wieloryb to nasze medium. Schroniliśmy się w jego brzuchu przed rozpędzonym światem i rozpraszającymi bodźcami współczesności. –zdradzają muzycy. W jego szumiącym inspiracjami i pełnym słonej ciszy wnętrzu przez ostatnie dwa lata komponowaliśmy muzykę i pisaliśmy teksty do kolejnych dziesięciu utworów-opowieści, które złożyły się na najnowszy długogrający album pt.  „Tales from the Whale’s Belly”. – tak zapowiadają swój najnowszy albumu muzycy Henry David’s Gun. 

Pod projektem kryje się znany niektórym lider Wawrzyniec Dąbrowski. To on stworzył ten projekt z pogranicza wysublimowanego indie-folku i brzmień alternatywnych. Projekt, który na dzisiejszej scenie jest czymś naprawdę obiecującym i godnym zapamiętania. Zresztą ukazuje to sama frekwencja na koncertach. Debiut recenzowany w naszym serwisie [TUTAJ] był przyjęty niesłychanie pozytywnie, dlatego kontynuacja tej niezwykłej podróży również musiała się u nas pojawić. Długogrający album poprzedzony był również zrecenzowanym przez nas singlu „Black Disease” [TUTAJ]. O tyle ciekawym, że zawierający dodatkowy utwór Horizon, którego na tym albumie nie usłyszymy.

 „Tales from the Whale’s Belly” to druga płyta muzyków, który składa się z 10 utworów pełnych melancholii i nostalgii… Ich muzyka niesie sobą pewien paradoks, bo pomimo konstrukcyjnej frywolności, muzyka jest bardzo ekspansywna w swojej obfitości styli od ekspresyjnego country po folk, a na postrockowych doznaniach kończąc. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o konkretne szufladki, ale o siłę przekazu, bo mimo dość enigmatycznego wydźwięku oraz delikatnie wyizolowanej konwencji brzmienia jest ono bardzo przystępne, a jednocześniej bardziej wciągające w swój świat gatunkowej sielanki.  

Na najnowszym wydawnictwie ponownie dostajemy dźwięki oparte na mocno organicznej akustyce zlanej w jeszcze bardziej onirycznej atmosferze rozrzedzonej wyrazistym i bardzo ciekawie brzmiącym wokalem. Wszystkie aranżacje wydają się jednak być na swój sposób dużo delikatniejsze niż na debiucie, a przynajmniej tak to odebrałem. Owszem, poprzedniemu krążkowi również przewodziła melancholia, ale opowieści z brzucha wieloryba chłoną oniryzm pełnymi garściami, zwłaszcza przy tak dogłębnym pogłosach i wyraźnie eterycznej atmosferze ballad. Granie jest dużo bardziej oszczędne, acz skrupulatne w podejmowaniu każdego z poszczególnych rozwinięć. Całość wydaje się więc nie tyle dojrzała co bardzo przemyślana. Zresztą tę formację od samych początków to charakteryzuje. Co jest niezwykłe, to wyważenie z jakim kreują atmosferę intymności i szczerej spowiedzi dzięki wybitnie dobranych aranżacjach spojonych oryginalnym doborem środków, np. cymbały (Taiga), perkusjonalia (Not like Josef K) czy harmonie (House of Cards).

Połączenie pikanterii oraz intymności Bona Ivera z wyczuciem i dyskrecją Kings Of Convenience owianych mocno alternatywną aurą pulsującej dekadencji Iron & Wine. To jedno z wielu prób określenia tego fenomenu, dla wielu pewnie przybierającej zupełnie inny obraz. „Tales from the Whale’s Belly” to wyjątkowa podróż, którą warto odbyć. To podróż, która da schronienie w… brzuchu wieloryba. W pustce, która chroni przed rozpędzonym światem… Najważniejszym wydaje się być tu folkowe zabarwienie. Obecnie w tym tyglu folklorystycznych odcieni właściwie wszystko i nic może stać się czymś oryginalnym, z tym że projekt Henry David’s Gun naprawde przykuwa uwagę swoją bezpretensjonalnością. Nie ma tu rewolucji i być nie miało, ale wyjątkowość tego materiału w dzisiejszych czasach może zrobić wrażenie. Nie ma może większego sensu uciekać się do porównywania ich twórczości i szukać bardów pokroju Boba Dylana, ale Henry David’s Gun to niezłe zaduśuczynienie, zwłaszcza jeżeli chodzi o polski rynek. Tak!