1. The Calling 2. Second To None 3. Listen To The Rain 4. The Beautiful Mind 5. Tideflow Within 6. Acoustic Tranquility 7. Toys In The Attic
SKŁAD: Krzysztof Dybaś – wokale; Tomasz Marmol – gitara basowa; Łukasz Wełna – gitara prowadząca; Mariusz Bieniasz – perkusja; Krzysztof Siryk – gitara prowadząca; gitara rytmiczna, gitara akustyczna, wokale (Listen To The Rain). Gościnnie: Łukasz Głogowski – saksofon; Tomasz Boruch – gitara basowa; Konrad Panek – syntezator; Łukasz Piwowoński – klawisze; Marcin Florczak – skrzypce; Magdalena Balajewicz – wokale (Tideflow Within)
PRODUKCJA: Krzysztof Siryk, Dawid Motyka (Other Center Studio), Jacek Młodochowski (Spaart Studio, Home Studios)
WYDANIE: 3 maja 2014 – A&K Production House
Zawsze miałem słabość do progresywnych brzmień. Soundscape okazał się zespołem, który postanowił jeszcze bardziej urozmaicić ten gatunek i rozwinąć go o środki, które w sztuce tego muzycznego mariażu tak oczywiste nie są. Nie ma w utworach formacji nachalności, które z reguły przy rozimprowizowanej strukturze często występują. Utwory przenikają się naturalnie, a motywy gładko przechodzą przez ściany metalowej burzy.
Autorzy opowieści o meandrach umysłu, samotności oraz indywidualizmie |
Premierowy utwór The Calling już mieliśmy okazję poznać. Prym wiedzie tu szaleńczy nastrój melodic death metalu, który kłania się również dzięki pojedynczym elementom stworzonych w atmosferze gotyku pokroju Cradle Of Filth, który poprzedza nieco orientalny wstęp. Soundscape dzięki singlowi przygotował nas jednak do zaskakujących przejść i otwarcia wielu ilości muzycznych szufladek, dlatego będziemy mieli również przyjemność zaciągnięcia się inspiracją Dream Theater, flażoletami Machine Head i Gojiry, a spokojniejsze fragmenty akustycznej gitary powieją nam starym klasycznym Opethem.
Przestrzenna wizja ciągle niesie za sobą melodyczne inkrustacje, które zdobią fragment wstawkami basowych fanaberii, grozą wokalnych growlów oraz przesiąkniętymi frywolnością solówkami, którymi ta kompozycja z pewnością zasłynie. Muzycy wabią swoim przekąsem i zadziornością, aby za chwilę zejść z tonu w charakterystyczne subtelne klimaty. Syntezatorowe motywy wplecione pod koniec utworu z pewnością skojarzą nam się z utopijnością Tiamatu i Paradise Lost, którą z kolei przenikają skromne żeńskie wokalizy.
Utwory przenikają się naturalnie, a motywy gładko przechodzą przez ściany metalowej burzy |
Second To None to klasyka In Flames, która stawia przede wszystkim na bitewne drapieżne solówki gitary elektrycznej oraz jej wojenne ostro cięte riffy przypominające dokonania Cynic. Kończy się chaotycznie, po raz kolejny wypełniając przestrzeń mnogością instrumentalnych pejzaży. W przeciwieństwie do poprzednich utworów Listen To The Rain niesie za sobą specyficzny oniryzm, który równie dogłębnie bije z graficznej wizji zespołu, jaka obrazuje całe wydawnictwo „Synæsthesia Deluxe”. Kompozycja wyciszająco-nastrajająca. Nastawiona na liryczny przekaz melodeklamacji oraz powalającą wiązkę melodyjnych gitarowych uniesień. Żeby nie było tak pięknie, Soundscape musiał wrócić na kolejowe tory metalu, tym razem sugerując się bardzo agresywnym podejściem w The Beautiful Mind, którego konsekwentne nastawienie zdecydowanie przypomina twórczość Lamb Of God z albumu „Wrath” (2009), a także pokłosie panterowego dobytku. Ultramelodyczne gitarowe meandry mieszają się tu z chórami, które ostatecznie u wielu mogą wywołać na skórze ciarki. Nie do końca jestem jednak przekonany, czy barowa partia jazzującej gitary rzeczywiście powinna mieć tu miejsce. Odważnie, aleczy aby na pewno na miejscu? Podobne zarzuty można odnieść do saksofonu, którego partie są intrygujące, ale jego pojawienie się w poszczególnych utworach jest na tyle niekonsekwentne, że często swoją nieprzewidywalnością burzy pewną spójność, co nie zawsze może iść w parzę z intrygą całego albumu.
Potrafili rozwinąć środki, które w sztuce tego muzycznego mariażu tak oczywiste nie są |
„Syn marnotrawny” saksofonowego brzmienia równie niespodziewanie powraca w refleksyjnym Tideflow Within, któryzstępuje po raz wtóry z tiamatową industrialnością oraz atmosferą The Gathering. Równie dobrze nie mogliśmy się tu spodziewać żeńskiego wokalu, który nie warczy dzikim growlem, ale bardzo przystępną barwą, którą zdobi pewność siebie w powabie płynnego basu, akustycznych mechanizmów, delikatnego powiewu przestrzennych klawiszy i scalającej wszystko perkusji. Budowa, jak i urzekająca melodyka wydają się być wprost nieskazitelne. Przechodzi z powolnej ballady w pozytywnie rozhisteryzowaną kawalkadę solowych przewodów instrumentalizacji, gdzie każdy z muzyków stara się wypełnić ciszę w najlepszy z możliwych sposobów.
Gotycki powiew powraca z Acoustic Tranquility, który okazuje się zaledwie przedsmakiem do najdłuższej kompozycji „Synæsthesia Deluxe”. Kompozycja bezbłędnie wprowadza w opieszały nastrój pięcioczęściowej suity Toys In The Attic, wabiącego słuchaczy mrocznym pianinem Jordana Rudessa z „Black Clouds & Silver Linings” (2009). Utwór rozwija się nadzwyczaj powolnie wraz z szeptem Krzysztofa Dybasia. Jątrzy słuchacza brakiem rozwinięcia i mija go powalającymi hukami riffowej otchłani, aby ostatecznie zmłócić nasze oczekiwania thrashową sieczką, którą sinusoidalnie wyprowadzają w drugiej części suity przeróżne rozwiązania wokalno-instrumentalne. Niespodziewanie pojawia się tam partia skrzypiec, która folkową wizją akustycznej gitary niesie za sobą nad wyraz swojski nastrój. Ten po raz kolejny zburzony zostaje elektronicznymi wybojami syntezatora. Trzeba przyznać, że na strychu zawsze można znaleźć sporo skarbów, ale wydaje się, że w tym utworze więcej nie dało się wygrzebać. Myliłem się. Po tej metalowej uczcie kompozycja daje nam jednak czas na strawienie muzycznej sieczki balladowym zamknięciem na miarę subtelnych dokonań Metalliki, aby po raz kolejny wkroczyć w brzmieniowy świat Opeth. Tym razem charakteryzuje go klasyczno-jazzowe przesłanie płynące z albumu „Heritage” (2011). Soundscape nie byliby jednak sobą, gdyby nie zdecydowali się zakończyć całej kompozycji bez porządnej solówki i wibrującego saksofonu Łukasza Głogowskiego. Końcówka w dużym stopniu odpowiada zakończeniem początkowi wydawnictwa „Synæsthesia Deluxe”, co bardzo ciekawie zamyka jego muzyczną strukturę wypracowana brzmieniowo klamra.
Każdy z muzyków stara się wypełnić ciszę w najlepszy z możliwych sposobów |
Na dużą uwagę zasługuje sama treść albumu, która chyba niekoniecznie musi tyczyć się tylko artystycznego półświatku. Formacja przywiązała do tego sporą wagę, aby podjęty przez zespół koncept był rzetelnie przedstawiony. Przede wszystkim nie jest banalny. Zaprezentowany w oryginalny sposób. Jak wynika z przesłaniakrążka, człowiek ciągle musi tworzyć się na nowo, nie poddawać się, bo nic nie będzie takie samo, jakie było. Dewiza, która płynie z „Synæsthesia Deluxe” chyba jasno daje do zrozumienia, że jesteśmy zdani na siebie, co może potwierdzić trzecia część zatytułowana „Where Are You”, a której treścią wydaje się odpowiadać instrumentalna „pustka”. Być może dlatego album rozpoczyna się szeptem i „rozmową” z samym sobą. Końcowa suita to pełna frustracji kompozycja, która z drugiej strony koi myślą pogodzenia się z losem i niesłychaną nadzieją na przyszłość i wiarę we własne możliwości. Kolejne części przesłaniają rozterki podmiotu lirycznego próbą akceptacji otaczającego go świata i zweryfikowaniem prawdziwych realiów życia: The only thing that will leave me is nostalgia / My faithfull friend, my endless lover (…) The terrible tool of madness.
Czy moja interpretacja jest słuszna – nie wiem. Wiem jednak, że koncept dotknie wielu, bo chyba każdy przechodzi w życiu taki okres zagubienia. Nie chodzi tu jednak o poszukiwanie miłości, ale czegoś więcej – siebie. „Synæsthesia Deluxe” przedstawia ambitny projekt opowieści o meandrach umysłu, samotności oraz indywidualizmie, których refleksyjna forma przedstawienia z pewnością da dużo do myślenia, zwłaszcza przy eterycznych melodiach progresywnego metalu Soundscape. Dzieło dokończone. Bez dwóch zdań!
SOUNDSCAPE – THE CALLING