★★★★★★★★☆☆ |
1. Muna 2. Iam 3. Black Silt 4. Rivers Under 5. Captains of North 6. The Quiet Roads
SKŁAD: Danko Žganec – gitara; Ivan Pleh – gitara basowa, sample; Radovan Železnjak – perkusja; Dino Pavleković – gitara
PRODUKCJA: Emphasis
WYDANIE: 28 kwietnia 2017 – Geenger Records
Chorwacja raczej nie kojarzy się z muzyką metalową. W sumie, z czym kojarzy się Chorwacja? Mnie przede wszystkim z tanimi wakacjami nad morzem i jedną z moich ulubionych drużyn piłkarskich, a fanem piłki nożnej nie jestem. Czas najwyższy wyzbyć się tej ignorancji i sprawdzić, co w trawie piszczy. W tym wypadku jednak raczej „co w trawie hałasuje”, bo post metalowa załoga Emphasis potrafi narobić niezłego hałasu.
A przedstawiają się słuchaczom raczej delikatnie, klimatycznym Muna, który w końcowej fazie wkracza w rejony bliskie obrzędów pogańskich za sprawą chóralnych wokaliz pań Kristiny Štebih, Ivy Korunek, oraz Aleksandry i Ivy Trupković. Jest to bardzo efektowne rozpoczęcie, która ma w sobie coś magicznego. Jego dopełnieniem jest niespełna 3 minutowy Iam, w którym brudny i wściekły głos męski stanowi kontrast dla pięknych głosów z przed paru chwil. Gitary serwują ciężki riff dociążony jeszcze sekcją rytmiczną. Uff, dawno nie słyszałem tak mocnego startu. Aż strach brnąć dalej, bo może napięcie spada. A spada? Odpowiedź brzmi: tak i nie.
„Black.Mother.Earth” ma ogromny atut – album brzmi jak jedna długa kompozycja, muzyka jest bardzo homogeniczna brzmieniowo i klimatycznie, ale nie jest nawet przez chwilę nudno ani wtórnie. Wszystko się tutaj świetnie zazębia i nie jestem w stanie czasem powiedzieć, kiedy kończy się jedna kompozycja i zaczyna druga. Do tego z każdym utworem napięcie rośnie, a zespół atakuje słuchacza z coraz większym impetem. Zwierzęcy wokal i wszechobecny ciężar robią bardzo dobre wrażenie, a zespół dla urozmaicenia ucieka w rejony post rocka, żeby nadać kompozycjom odrobinę głębi i tego brudnego, ciężkiego do uchwycenia piękna. Ostatnio słuchałem sporo płyt w tych klimatach, a jednak Chorwaci potrafili zrobić na mnie spore wrażenie. A na początku nie było tak wesoło i trudno było mi w tej muzyce znaleźć coś nowego, co by ich wyróżniało i zachęciło mnie do powrotu do ich muzyki. Szalę przechyliła chyba intensywność tego materiału i jego podskórny mrok.
Mam jednak jeden zarzut, a może raczej życzenie: czy nie można było użyć tych 4 pań w więcej niż jednym utworze? Jak tylko sobie wyobrażę, jak mogłyby zabrzmieć finały takich kompozycji jak podbity wyrazistą perkusją Rivers Under, którego kulminacyjny moment kruszy mi ściany w pokoju, lub epickie, rozbudowane zakończenie płyty w postaci The Quiet Roads, gdyby te panie uraczyły nas w nich swoim głosami, to aż mnie ciarki przechodzą. Nie chodzi oczywiście o same piękne wokale kontrastujące wrzask głównego krzykacza (nie zdołałem niestety ustalić, który z panów nas tutaj dręczy), ale też o pewien słowiański folklor nadający kolorytu i charakteru tej muzyce. Wydaje się, że mogłaby to być wyróżniająca cecha Emphasis, która mogłaby wystrzelić ich do ekstraklasy.
Mimo drobnego zarzutu/rady/życzenia, „Black.Mother.Earth” broni się na post metalowym poletku, a nawet zostawia wyraźni ślad. Jest coś w tej grupie, co przypomina mi o nieodżałowanym Isis, aczkolwiek Chorwaci grają chyba ciężej. Wygląda na to, że Chorwacja słynie też z dobrego post metalu.