★★★★★★★★☆☆ |
1. To The Initiate 2. With And Without 3. Onward Procession I. These Longest Of Days 4. Onward Procession II. The Soil Calls 5. Onward Procession III. The Blue Hour 6. Onward Procession IV. Return, The Heir 7. Conjunction 8. The Way Is Through 9. To You There Is No End 10. To The Garish Remembrance Of Failure 11. When The Walls Fell
SKŁAD: Christopher Bennett – gitara, wokal; Timothy Mead – wokal, kongi, klawisze; Aaron Austin – gitara; Zachary Livingston – gitara basowa; Kevin Rendleman – perkusja
Produkcja: Sanford Parker
Wydanie: 7 kwietnia 2015 – Relapse Records
Szczerze mówiąc, zdążyłem się już pogodzić z faktem, że Minsk nigdy do świata muzycznego nie powróci. Jak widać, w muzyce wszystko jest możliwe i żaden zespół nie umiera na zawsze. Po 6 długich latach ciszy post-metalowy gigant wraca do życia i ma wiele do udowodnienia. Przez ten czas gatunek stracił wiele na oryginalności i swojej dawnej popularności. Na szczęście Minsk zawsze stali gdzieś obok, wzbogacając swoją muzykę o duże pokłady psychodelii i plemienną rytmikę. Swoją nieprzynależnością do sceny i oryginalnością przypominają mi Neurosis, którzy zawsze grają post-metal na swój sposób, nie boją się boleśnie zwalniać tempa czy tworzyć utworów pozbawionych ciężkich riffów. Jak wiemy, Neurosis wyszło to na dobre i zostali legendą. Czy Minsk ma szansę zapisać się swoim czwartym albumem w historii?
Album nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, ledwie mieszcząc się w osiemdziesięciu minutach, wielokrotnie wymaga od słuchacza pełnego zaangażowania. Selektywna i bogata brzmieniowo produkcja ułatwia to zadanie, a wyłapywanie kolejnych ukrytych muzycznych niuansów to sama przyjemność. Trzeba przyznać, że Sanford Parker odwalił kawał dobrej roboty. Słychać w produkcji lata spędzone na graniu w Minsk. Parker zna zespół na wylot i wie dokładnie, co wyciągnąć z brzmienia. Nawet zmiana dwóch członków zespołu nie wpłynęła zbytnio na charakter muzyki. Słychać oczywiście, że bębny nie mają już tak plemiennego charakteru jak kiedyś. Jedynie w To You There Is No End Rendleman oddaje hołd swojemu poprzednikowi. Zazwyczaj jednak gra w swoim własnym stylu, który świetnie pasuje do muzyki.
Zaczynamy majestatycznym To The Initiate. Jest to świetne, wielowymiarowe rozpoczęcie. Atmosferyczny początek z czystymi wokalami hipnotyzuje słuchacza tylko po to, żeby nagle rozbudzić go potężnym przyspieszeniem i ponownie wrócić do podniosłych wokaliz chwilę później. Podobny schemat powtarza się tu wielokrotnie, ale zawsze jest nowym przeżyciem. Within and Without to już jednak pełna wściekłość, przeszywające wrzaski i miażdżące bębny zadowolą miłośników dźwiękowej destrukcji. Mamy także na albumie 4-utworowy kolos zatytułowany Onward Procession. W sumie 20 minut bezwzględnej muzyki świetnie podsumowujące esencję Minsk. Z ciekawszych motywów The Soil Calls prezentuje posępność black metalu, The Blue Hour wyróżnia się za to modlitewnym smęceniem na początku i ślimaczym tempem dyktowanym przez transowe dźwięki gitary. Conjuction to swoiste interludium eksplorujące post-rockowe malowanie pejzaży. The Way Is Through to już inna historia. Minsk gra tu bezwzględnie na uczuciach słuchacza, połowa utworu to piękne melodie na dwa głosy, a druga część wymazuje właśnie wytworzone uczucie błogości mocarnym wrzaskiem i ciężkim riffem. Przyznam, że oba oblicza tej kompozycji smakują mi wyśmienicie. Zamykający album When The Walls Fell ma najbardziej zapamiętywalną melodię, która przypomina mi dokonania rodzimego Blindead. Zespół gra tu mniej klaustrofobicznie, dając dźwiękom odetchnąć i nabrać mocy.
Czy jest to płyta, która zapisze się w pamięci fanów na długie lata? Prawdopodobnie nie, ale wciąż jest to metal najwyższej próby. Brakuje tutaj tej magii poprzednich wydawnictw, które oprócz tego, ze łechtały nasze potrzeby względem ciężaru, to zabierały nas w transową podróż. Minsk na „The Crash And The Draw” skacze czasami w bok i sięga do szufladki z bardziej przystępnymi melodiami, co w tej ilości tworzy idealną przeciwwagę dla ponad godziny bezlitośnie ciężkiego materiału. Uważam, że obok Neurosis jest to ostatni zespół, który tworzy muzykę na pograniczu post-metalu z takim polotem i kreatywnością. Ja z pewnością zostałem kupiony, a lata nieobecności zostały wybaczone.