Matthau Mikojan – Her Foreign Language

★★★★★★★☆☆☆

1. Wrapped 2. Things You Can’t Handle 3. No Preference 4. You 5. Presence 6. Another Snake In Paradise 7. Lobotomy Blues 8. Hours Overdue 9. Good Nights, Bad Mornings 10. Life Can Surprise 11. Gold & Silver 12. Thoughts Of Glass 13. Maquerade

SKŁAD: Matthau Mikojan

PRODUKCJA: Matthau Mikojan

WYDANIE:27 marca 2015 – Secret Entertainment/Inverse Records

www.matthaumikojan.com

Podobno przy pracy nad materiałem twórca tego projektu zapomniał całkowicie o otaczającym go świecie. Powrót w łaski muzyki pochłonął go tak bardzo, że zapominał o podstawowych potrzebach fizjologicznych. W sumie, jak już ma się wenę, lepiej tego procesu nie przerywać. Dobrze zrobił ten fiński wykonawca, bo album dzięki temu zyskał na spójności całej wizji, a tym samym na jego naturalnym całokształcie.

Brzmieniowo dość kontrowersyjnie, ale wyłącznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jeżeli bowiem miałbym szukać artysty, który miałby wyjaśnić, na czym polega sztuka brzmieniowej fuzji, to Matthay Mikojan byłby chyba jednym z pierwszych jako prelektor tego wykładu. Jego muzyka to niespotykana dotąd fuzja ekscentryczności Davida Bowiego (Wrapped, Life Can Surprise), pazura progresyjności Pain Of Salvation (Good Nights, Bad Mornings, You) oraz gitarowej frywolności Jimiego Hendrixa. Wszystko to godzi się ze sobą dzięki umiejętnie wkomponowanemu tutaj blues rockowi najwyższej – a co najważniejsze – świeżej klasy.

M. Mikojan szuka raczej czegoś na wzór rewersu i uproszczenia atmosfery swojej koncepcji.

Może nie jest to wszystko na poważnie, jak by tego wymagała gatunkowa terminologia bluesowej chandry (Lobotomy Blues), bo raczej wygląda to bardziej na projekt z przymrużeniem oka pod względem muzycznej stylistyki (Hours Overdue, Life Can Surprise). „Her Foreign Language” to również wysoko energetyczny produkt, który często wraca do mojego odtwarzacza za sprawą naprawdę promieniującej energii rock’n’rolla czy rockabilly (No Preference). Ten album to muzyka w czystej postaci, która niczego nie stara się udowadniać, a za jedyne zadanie ma zadowolić słuchacza swoim rykoszetem minionego pozytywizmu, który w szczególności starszym rocznikom przypadnie do gustu ze względu na brzmieniowe konotacje z Gun’n’Roses (Things You Can’t Handle) czy The Rolling Stones (Another Snake In Paradise). Co więcej, artysta świetnie wykorzystuje elementy klasycznych posunięć nie tylko w stricte rockowych agresorach (Good Nights, Bad Mornings), ale również rozczulających balladach (You). Dużą rolę w tych muzycznych reminiscencjach grają linie melodyczne, które stworzył twórca „Her Foreign Language”. Te najoryginalniejsze usłyszymy w Hours Overdue, ale są i takie, które będą delikatnie przewartościowane, jak w Good Nights, Bad Mornings.

Album wydany z pełną świadomością swojej wartości, a co najważniejsze – odrobiona lekcja klimatu lat 60. i 70.

O ile Jack White w swoich produkcjach „modernizuje” fuzję bluesowej klasyki na „futurystyczną” modłę brzmienia, tak M. Mikojan szuka raczej czegoś na wzór rewersu i uproszczenia atmosfery swojej koncepcji. Odchodzi w cień znanych nam dobrze muzycznych autorytetów. Staje za ich plecami, wskrzeszając poszczególne elementy, które przeszły do historii pod mianem tych legendarnych. Tym bardziej zasługuje to na uwagę, gdyż nie jest to kolejną bezwartościową kopią, ale przemyślany wywód klasyki z ciekawymi i niepowtarzalnymi aranżacjami (Things You Can’t Handle).

Niestety, album ma sporo produkcyjnych niedociągnięć, ale wielu przymknie na to oko. „Her Foreign Language” bowiem zapewne nigdy nie miał brzmieć jako album sygnujący swoją barwą postęp czy nowoczesność. Sam techniczny kunszt, jaki jest na nim zawarty poza formą nie musi więcej nic słuchaczowi udowadniać. Cóż, to przede wszystkim album wydany z pełną świadomością swojej wartości, a co najważniejsze – odrobiona lekcja klimatu lat 60. i 70. (No Preference). 

M. Mikojan to człowiek, który nie żyje z muzyki, ale dla niej. Gdyby kiedykolwiek nastąpił wielki powrót tego typu stylistyki na salony, to właśnie on powinien być jednym z głównych prowodyrów takiego stanu rzeczy. A może owa reaktywacja już ma swój renesans?