●●●●●●●●○○ |
1. Revolution 2. Did you 3. Nearness of you 4. Good days are gone 5. Don’t go away 6. Walt Whitman 7. Marmelade Sky 8.Porn Actress 9. Take my Hand
SKŁAD: Grzegorz Kwiatkowski – wokal, gitara, Tomek Pawluczuk – perkusja, Wojtek Juchniewicz – gitara basowa, Rafał Wojczal- klawisze
PRODUKCJA: Trupa Trupa
WYDANIE: lipiec 2011 – niezależne
Polska muzyka rockowa to nie tylko przeboje puszczane w radiach. Dobra, polska muzyka czai się też w garażach, małych salach prób i mało znanych albumach. Jadnym z takich jest wydawnictwo zatytułowane, po prostu, „LP” – trójmiejskiej grupy Trupa Trupa. Zespół tworzą lider, wokalista, autor tekstów i poeta – Grzegorz Kwiatkowski, Tomek Pawluczuk, Wojtek Juchniewicz i Rafał Wojczal. Zespół ma na swoim koncie zaledwie jedną ep-kę (2010) oraz longplay wydany w czerwcu ubiegłego roku. Czy warto jej posłuchać i czy ma potencjał? Ano, zobaczmy.
Album otwiera energetyczne Revolution, mocno, z kopytem. Później jednak nieco się uspokaja, chociaż w porównaniu do reszty albumu, ma chyba najwięcej mocy. Wprowadza nas w nieco doors’owy klimat, o który ociera się cała płyta. Na „LP” wyraźnie słychać oldschool’owe inspiracje lat 60. XX w. ze współczesnymi wątkami eksperymentalnymi. Charakterystyczne organy przeplatają się na płycie z trzeszczącymi gitarami i czasem śpiewnym (Don’t go away), a czasem krzykliwym (Good days are gone), ale w obu przypadkach wpadającym w ucho wokalem. Wszystko utrzymane w nieco brudnym brzmieniu, jakby nagrywane analogowo, bez różnego rodzaju odszumiaczy i innych przygwizdów. Suma tych cech daje ciekawy efekt, momentami nieco nasuwa mi na myśl skojarzenia z krakowskim Camero Cat.
Jakiego typu utwory znajdziemy na płycie? Różne. Krótsze? Proszę bardzo, mamy tutaj Did you, trwające niecałe 2 minuty, czy Marmelade Sky, schodzące do 1:25. Dłuższe? 5-minutowa Porn Actress. Spokojne? Ładne, akustyczne (poza, oczywiście, organami) Don’t go away. Szybkie i mocne? Wspomniane już na wstępie Revolution. W ucho wpada też Walt Whitman, zagrany prawie do połowy tylko gitarą i śpiewem. Ciekawym, wpadającym w ucho utworem jest kompozycja Good days are gone, który nieco przypomina mi dokonania współczesnego The White Stripes. Słowa, jak niestety w większości młodych polskich zespołów, pisane są po angielsku. Zajmuje się nimi wokalista, Grzegorz Kwiatkowski, który, jak już wcześniej wspomniałem, na co dzień jest także poetą. Jak wychodzi mu śpiewanie w języku uznanym (jeszcze) za międzynarodowy? Całkiem nieźle. Momentami ma się wrażenie, że śpiewa jakby zmęczony, zniechęcony (Don’t go away). Często także zniekształca swój głos efektem, nieco go przesterowując, co paradoksalnie uwydatnia charakterystyczny dla całej płyty brud (White Whitman). Z drugiej strony potrafi jednak pokazać pewność siebie, np. w otwierającym Revolution, a nawet porządnie krzyknąć, tak jak w końcówce wspominanego wcześniej Good days are gone.
Generalnie płyta przypada do gustu od pierwszego przesłuchania. Jedynym minusem jest czasem lekko łamana angielszczyzna Grzegorza, co jednak nie przeszkadza zbytnio w odbiorze materiału, gdyż naturalnie wpisuje się w konwencję całego albumu. Dużo na niej zabawy, luźnej formy, sporo pozytywnego brudu oraz ciekawej różnorodności. Godne polecenia zwłaszcza dla fanów oldschool’owego grania i dobrej zabawy z dźwiękami.
Informacje o zespole można znaleźć na portalach: MySpace – www.myspace.com/trupatrupa FaceBook – https://www.facebook.com/trupatrupa
TRUPA TRUPA – GOOD DAYS ARE GONE