★★★★★★★☆☆☆ |
1. spoil the ground 2. switch to the otherside 3. checkmate fool 4. faded chalk lines 5. Oh, glop d’eternitat 6. paranoia of the soul 7. behind Ur screen 8. wintertide 9. virtualHero 10. last chance (bonus track)
SKŁAD: Jordan – wokal, gitary; Sullivane – klawisze, wokal wspierajacy; Jonathan – gitara basowa, wokal wspierający; Antoine – sample, wokal wspierający, perkusjonalia; Grantoine – Perkusja
PRODUKCJA: Jordan Jupin
WYDANIE: 23 listopada 2018 – Klonosphere
Grudzień – miesiąc podsumowań i nadrabiania zaległości, ale też premier, które bardzo łatwo przeoczyć. W zeszłym roku progresywny metal plasował się bardzo wysoko i gęsto w moich podsumowaniach, więc uznałem, że z pozostałości recenzenckich skupię się właśnie na tym gatunku. Na pierwsze ogień poszedł francuski Shuffle i, nomen omen, ogień dostarczył. Kapela chwalona jest za niezamykanie się na żaden gatunek, gra metal, który czasem pokazuje bardziej progresywne oblicze, innym razem zdradza miłość do nu metalu, do podniosłych, wzywających do machania pięścią ku niebu refrenów, ale też do niespodziewanych zagrywek. W checkmate fool po tym, jak już zespół nas mocno przemieli metalowym graniem, łagodzi rany jazzującą wstawką na fortepian i perkusję. Oh glop d’eternitat to niespodziewany instrumental ze świetnym basowym bitem, który w pewnym momencie zaczyna brzmień jak temat z nowego filmu o Bondzie. Halo? Hollywood, Shuffle prosi o angaż! Shuffle spodoba się fanom djentu, nu metalu i progresywy, która stawia na konkretne i skondensowane pomysły. Paranoia of the soul, mimo że zaczyna się niemal rapowaniem, to szybko przeistacza się w jeden z tych utworów, które mają świetny vibe i potężny refren. Ciekawie wypadają horrorystyczne plamy klawiszowe w zwrotkach. Zwróciłem uwagę, że w wielu momentach to klawisze są na pierwszym planie w produkcji, a gitary są schowane nieco z tyłu, służąc za solidne fundamenty brzmienia, ale nie instrument prowadzący.
Pasja francuskiej kapeli jest szczególnie słyszalna, kiedy prawie każdy utwór daje porządnego kopa w cztery litery. Wokalista Jordan to żywioł, a w sumie nawet cztery, bo prezentuje na „#WontTheyFade?” dużą wszechstronność – rapowanie, krzyki, doły, growle, a nawet emocjonalny liryzm (wintertide). Nie można odmówić Shuffle, że „WontTheyFade?” to album, na który warto zwrócić uwagę, przede wszystkim dlatego, że nie jest asekurancki i wykalkulowany. To w pewnym sensie list miłosny do nu metalu, ale taki, który stara się powiedzieć, że ten gatunek ma przyszłość, jeśli popchnie się go na progresywne tory i zapomni o jego sztucznie narzuconych ograniczeniach. Francuzi nagrali materiał, na którym można budować długą i owocną karierę.