★★★★★★★✭☆☆ |
1. Our Days Were Polar 2. Worlds Away 3. To Light and Then Return 4. Tundra 5. The Edge of Everything 6. Made of Breath Only 7. Into the Arms of Ghosts 8. Midnight Sun 9. Glacial 10. Hailstones
SKŁAD: Alex Wilson – gitara basowa, klawisze, elektronika; Otto Wicks-Green – gitary, wokale; Daniel Oreskovic – gitary; Tim Adderley – perkusja
PRODUKCJA: Nick DiDia i Alex Wilson
WYDANIE: 31 marca 2017 – Pelagic Records
Wygląda na to, że post rock wrócił do mojego życia na dobre. Po udanym reunionie z gatunkiem za sprawą Lost in Kiev przyszedł czas na kolejnych młodych propagatorów tej muzyki. Sleepmakeswaves istnieje już od ponad 10 lat, ale ich długogrający debiut ukazał się dopiero w 2011 roku. Jak do tej pory każde ich wydawnictwo spotkało się z przychylnymi opiniami krytyków i uznaniem słuchaczy. „Made of Breath Only” jest dla Australijczyków testem trzeciej płyty. Czas potwierdzić ich miejsce w szeregu.
Przede wszystkim, zespół po prostu twierdzi, że gra instrumentalnego rocka i rozumiem, że nie chcą zamykać się w szufladce, która może nie do końca ich określać. Sleepmakeswaves nie jest standardową grupą post rockową. Mamy kompozycje krótkie i zwarte, ale też trzy kolosy, które oferują bardzo dużo w materii rozbudowania i wielowątkowości. Zamiast pieczołowicie budować napięcie i dokładać kolejne cegiełki do ściany gitar, Australijczycy wolą częstować nas ciągłymi zmianami w strukturze kompozycji, skręcać w nieoczekiwane kierunki i podbijać napięcie za pomocą dynamicznych instrumentacji.
Nickowi DiDia i Alexowi Wilsonowi udało się wykręcić potężne brzmienie, które pokazuje słuchaczowi od samego początku, kto będzie rządzić w jego domu przez następną godzinę. Nieumiejętność zespołu do zatrzymania się na dłużej przy jednym motywie bez wzbogacenia go o kolejny lub wycofania go na dalszy plan sprawia, że płyta przez cały czas trwania porywa i ekscytuje. Krótkie intro i utwór tytułowy to tak naprawdę jedyne momenty wytchnienia. Made of Breath Only pokazuje delikatniejszą stronę zespołu za pomocą emocjonalnego fortepianu. Sleepmakeswaves wplata też w ten i inne utwory trochę elektroniki dla wzbogacenia wachlarza artystycznej ekspresji. Made of Breath Only jest też umieszczony w doskonałym momencie płyty, bo zaraz po najdłuższym na krążku The Edge of Everything, który nie wykazuje żadnego zainteresowania w spokojnym budowaniu napięcia i szybko wybucha pełnią barw i oddaje się agresji. Pojawiają się w nim spokojniejsze momenty, ale ogólnie jest on bezwzględny, i bardzo dobrze! Into the Arms of Ghosts porywa ciągłą walką momentów wyciszonych i gwałtownych. Muzycznie też dzieje się tutaj bardzo dużo. To kolejny wielowymiarowy utwór, mimo że trwa tylko niespełna 6 minut. Promująca album Tundra wyróżnia się zaś przeszywającą partią gitary przeplatającą się z wyrazistym riffem przewodnim. W zestawie mamy też Hailstones okraszony akustycznymi partiami. Usłyszycie też tutaj partię wokalną, ale jest ona umieszczona na drugim planie.
Sleepmakeswaves zdają się doskonale wiedzieć, jak podejść do muzyki instrumentalnej, żeby nigdy nie straciła na atrakcyjności i zaskakiwała słuchacza na każdym kroku. „Made of Breath Only” to bardzo bogata aranżacyjnie płyta, do tego odważna i intensywna. Szkoda by było, gdybyście nawet nie spróbowali polubić tych utalentowanych panów z Sydney. Okazuje się, że nie w ich guście spokojne stanie w szeregu.