Steve Adey – Do Me A Kindness

Nadeszła kontynuacja płyty znanego nam Steve’a Adeya – „The Tower of Silence”… chociaż tym razem w postaci coverów. To jednak bardzo doraźne słowo, biorąc pod uwagę stopień ich aranżacyjnej dekonstrukcji. Mrocznie nastrojowe interpretacje twórczości takich artystów jak PJ Harvey, David Bowie, Steve Morrissey, Bob Dylan, Portishead, Nick Cave nijak się bowiem mają do ich oryginalnych wersji. Każda z kompozycji zagrana jest bowiem w sposób niezwykle uroczysty oraz z niesamowitym wyczuciem wyczerpującej estymy, do tego stopnia, że w wielu momentach zaczynają przypominać swoją formą żałobne pieśni. Charakterystyczna inwencja twórcza Adeya to coś w dzisiejszych czasach rzadko spotykanego. Zdobi ją pasja wobec eksperymentalizmów oraz oryginalność podejścia do aranżu,  nawet poprzez sam fakt, że materiał nagrywany został w XIX-wiecznym kościele. Sami przyznacie, że elegijna wymowa oraz ponury materiał to nie za najlepszy materiał na promocję, ale może dzięki temu Adey jest właśnie taki przekonywujący? Oryginalny gust wobec niepokojącego napięcia tej płyty niektórych może przerazić. Na wszystko jest jednak czas i miejsce, dlatego nie będę słodził, że do muzyki Adeya można zasiąść każdego wieczoru. Jego muzyka jest bowiem na tyle specyficzna i tak emocjonalnie przejmująca, że przytłacza swoją realnością często rozdzierającego dźwięki bólu. Współczynnik empatycznej wizji materiału, jego formy i treści jest na niesamowicie wysokim poziomie, co też udowadnia kunszt artystycznego rzemiosła Adeya. Brawa za całokształ, bo całość, biorąc pod uwagę ciężkie warunki, zarejestrowana jest klarownie i niezwykle naturalnie. Klimat i atmosfera „Do Me A Kindness” tworzą kolaż dający wrażenie obcowania z namacalną wręcz formułą muzyki, która przeszywa słuchacza swoją emocjonalnością. Zdecydowanie spirytualny nastrój „Do Me A Kindness” daje się mimo historii pierwotnych wersji odczuć z każdym dźwiękiem tego albumu. W niektórych momentach kompozycje wychodzą bowiem naprzeciw oryginałom, w bardzo irracjonalny sposób przekonywując słuchacza do uległości wobec zawartych weń uczuć. Utwory staną się jednak porywające przede wszystkim dla tych, którzy się im faktycznie oddadzą. Inni będą zdani na swoistą klaustrofobię wobec dźwięków naprawdę przytłaczających, które w niektórych elementach odkrywają jednak prześwity anielskich kobiecych głosów. To właśnie m.in. te elementy tworzące nieskazitelne harmonie nadają temu materiałowi, rzadko, aczkolwiek pozytywnego wyrazu dotkniętego nadzwyczajną wrażliwością.