1. The Wind Blew It Away (Qua Cau Gio Bay)2. The Black Horse (Ly Ngua O) 3. Don’t You Go Away, My Friend (Nguoi Oi Nguoi O Dung Ve) 4. Trong Com (The Rice Drum) 5. Hen Ho (Promise Of A Date)6. The Banyan Tree Song (Ly Cai Da) 7. Spring of Life (Hoai Xuan) 8. Ting Ning9. Mangustao Part 110. Mangustao Part 2 

PRODUKCJA: The ACT Company

WYDANIE: 1996

Hybrydyzacja zachodniej oraz wschodniej kultury często rodzi niezrównaną siłę przekazu oraz piękno malowanego muzycznego pejzażu. Nic więc nie dziwnego, że fuzja jazzu oraz azjatyckiej tradycji muzycznej prawie zawsze oferuje niezwykłe śmiałe oraz ekscytujące nagrania. Muzyka Azji była i jest natchnieniem dla wielu muzyków. W1993 r. album Pata Metheny’ego „The Secret Story”, na którym między innymi znalazła się aranżacja kambodżańskiej pieśni ludowej „The Buong Song”, został nagrodzony Grammy w kategorii Best Contemporary Jazz Album. Muzyka świata, w tym Azji, jest również źródłem weny twórczej francusko-wietnamskiego gitarzysty jazzowego Nguyên Lê, który swoją płytą „Tales From Viet-nam” niekwestionowanie potwierdza, że azjatycka muzyka ludowa nadaje jazzowi nieodpartego czaru.

Nguyên Lê

Nguyên Lê swoje korzenie ma w muzyce jazz fusion lat 70. Jego cięty ton porównywany jest do Johna Scofielda, chociaż na tej płycie Lê prezentuje go czyściej, skłaniając się ku brzmieniu Johna McLaughlina. W oktecie Nguyên Lê usłyszeć można sekcję dętą, syntezatory, tradycyjne azjatyckie cytry oraz głębokie ewokacje wokalistki Huong Thanh, urodzonej w Saigonie, lecz od 20 lat zamieszkałej we Francji kompozytorki oraz interpretatorki tradycyjnych pieśni wietnamskich. Nguyên Lê tworzy zniewalający oraz elegancki pastisz utworów, których większość oparta jest na tradycyjnych wietnamskich melodiach. W końcu to muzyczne „opowiadania” z Wietnamu. 

Pierwsze „historia” The Wind Blew It Away to adaptacja tradycyjnej pieśni ludowej w aranżacji Nguyên Lê oraz Dominique’a Borkera, który w roli aranżera oraz kompozytora na płytach Lê pojawił się już kilkakrotnie. Postaci jest w nim tyle, co wykorzystanych instrumentów. Oprócz pospolicie używanych w grupach jazzowych zachodnich środków muzycznego przekazu  usłyszeć można również między innymi bogactwo instrumentów perkusyjnych: wietnamską cytrę dan tranh, która pojawia się w 45 sekundzie, oraz wietnamski monochord dan bau (5:45). Pierwsza minuta (gitara Lê, śpiew Thanh oraz cytra Hao Nhien) to – można powiedzieć – muzyczne „za górami, za lasami”.

Huong Thanh

Kurtyna w pełni odsłania się  więc dopiero z kanciastym, stereotypowo orientalnym dźwiękiem marimby (za który odpowiedzialny jest François Verly) oraz różnorodnością wcześniej wspomnianych instrumentów perkusyjnych samego Triloka Gurtu (John McLaughlin, Bill Laswell, Jonas Hellborg, Jan Garbarek, Joe Zawinul) dla którego muzyka świata nie jest obca. Kolejnymi postaciami, które przedstawią nam „opowiadanie” są Paolo Fresu (włoski trębacz, który swoją kreatywnością, techniką oraz talentem zadziwił swojego rodaka i zarazem jednego z najsławniejszych trębaczy jazzowych Enrico Ravę) oraz duński saksofonista Simon Spang-Hanssen znany z wielu kolaboracji na paryskiej scenie jazzowej, którzy leniwą sekcją dętą pogłębiają senny nastrój utworu. Atmosferę nieznacznie ożywia solo Lê, którego pasaże przypominają te z repertuaru Johna McLaughlina, po czym atmosfera nagle staje się mroczna. Złowrogiego charakteru utworowi nadaje dysonans między śpiewem-recytacją Thanh a gitarą Lê oraz sekcja dęta. W międzyczasie przedstawiane są kolejne postacie, tj. Joël Allouche, algierski perkusista i jego rodak, Michel Benita, kontrabasista znany z dyskretnego, lecz skutecznego stylu gry, współtwórca ELB trio (Erskine, Lê, Benita,). Napiętą atmosferę rozluźnia stonowany dźwięk wietnamskiego monochordu dan bau. Jak nazwa wskazuje, instrument składa się z jednej struny i w przeszłości był on przeznaczony dla niewidomych muzyków. Stanowi on centralny element wietnamskiej muzyki folkowej. Obecnie w dan bau dodatkowo wykorzystywane są przetworniki, stosowane zazwyczaj w gitarach elektrycznych, które wzmacniając dźwięk wychwytują mechaniczne wibracje struny, co pomaga również uwypuklić błądzący charakter brzmienia poszukującego swojej toniki, którą w omawianym utworze instrument w końcu odnajduje i wraz ze śpiewem Thanh kończy całą kompozycję.  

Paolo Fresu

„Tales from Viet-nam” to częściowo ukłon dla Joe’a Zawinula, którego twórczość również w dużej części zawierała elementy muzyki etnicznej. Dobrze prezentuje to kolejna tradycyjna melodia wietnamska The Black Horse w aranżacji Nguyên Lê. Rozpoczyna się tupotem rozpędzającego się konia, który doskonale naśladuje perkusja Joël Allouche. W pełny galop koń wpada po upływie pół minuty a w utrzymaniu stałego tempa pomaga mu równomierny rytm cytry, marimby oraz energiczny wokal Thanh. Temat powtarza elektryczna gitara Nguyên Lê, której płynny dźwięk przypomina brzmienie muzyka jazz fusion, Allana Holdswortha. Mimo że jest to tradycyjna melodia wietnamska, nie można się oprzeć wrażenia, że musi ona pochodzić z repertuaru Weather Report. Możliwe, że w dużej części przyczynia się do tego harmonia towarzyszącej tematowi sekcji dętej oraz instrumentów klawiszowych.  W trakcie cwału słyszymy również szybkie unisono gitary oraz sekcji dętej, która wraz z perkusją nadaje fragmentowi wojskowy charakter, po czym można się domyślać, że protagonista utworu jest… koniem bitewnym. 

Michel Benita

Kolejny obraz ze starożytnych dziejów Wietnamu maluje Don’t You Go Away My Friend kolorystycznie wzbogacony o charakterystyczny dla orientu dźwięk lutni księżycowej (w wykonaniu Thai Ann), chińskiego instrumentu używanego w operze pekińskiej, której progi znajdują się wysoko nad korpusem, co daje większą kontrolą nad barwą oraz intonacją dźwięku. Dodatkowym atutem jest słodkie brzmienie tradycyjnego bambusowego fletu sao (w wykonaniu Hao Nhien). Wszystkie te dźwięki rysują pejzaż spokojnego i jednostajnego życia wietnamskich górali, żyjących w monotonnej harmonii z przyrodą. Jednolity charakter utworu nieznacznie przerywa na krótką chwilę solo na trąbce i na saksofonie. W utworze prym wiedzie jednak nastrój transcendentalny a senna koda wprowadza nas w stan głębokiej hipnozy. 

Joël Allouche 

Słodką, przenikliwą oraz sakralną trąbkę Paolo Fresu Nguyên Lê wykorzystuje nie tylko jako zachodni instrument jazzowy, lecz też, aby przywołać duchy swoich starożytnych przodków. Trąbka dużą rolę odgrywa również w pieśni wojennej The Rice Drum (Trong Com), która wraz z perkusją maluje obraz maszerującego wojska. Radosny temat na gitarze Nguyên Lê świadczy, że wojsko wraca ze zwycięskiej bitwy a o jej szczęśliwych losach opowiada Huong Thanh. Nastrój staje się nadzwyczaj zwycięski, kiedy Nguyên Lê wychodzi na czele wojska ze swoją podniosłą, krzyczącą solówką na gitarze elektrycznej. Triumf kulminuje w postaci chóralnego śpiewu witającej żołnierzy i bezpiecznej już ludności. A skąd taki tytuł utworu? A stąd, że trong com to technika strojenia wietnamskiego bębna poprzez umieszczenie na środku jego membrany gotowanego ryżu. 

Hen Ho (Promise of a Date) to kolejna tradycyjna pieść ludowa i zarazem popis umiejętności duetu Nguyên Lê i Trilok Gurtu. W utworze zauważyć można wyraźne indyjskie wpływy Triloka Gurtu, co słychać w meandrujących mikrotonach gitary Lê w pierwszej ambientowej części utworu (czyżby maczał w nim palce Bill Laswell?) oraz w charakterystycznej dla Indii barwie dźwięku tabli w drugiej tym razem free jazzrockowej części. Połączenie dźwięku tabli i gitary elektrycznej kojarzyć się może z tylko jednym – „Bitches Brew” Milesa Davisa – z tym, że w przypadku tej kompozycji górę bierze tradycja orientu.   

Trilok Gurtu

Najbardziej złożoną kompozycją jest wietnamska trzyczęściowa „sonata” The Banyan Tree Song. Część pierwsza adagio Ly Cai Da przybiera formę psalmu, któremu akompaniuje cytra oraz delikatna i czuła gitara Lê. The Pillow (allegro) to przede wszystkim stricte fusion jazzowe, momentami imponujące szybkością, pasaże unisono gitary elektrycznej oraz trąbki. Temat główny wprowadzony w części drugiej powtarza wokaliza Thanh w The Hill, tj. części trzeciej (andante). Towarzyszą jej wariacje tegoż tematu na gitarze akustycznej,po czym w odpowiedzi na fortissimo tematu głównego Nguyên Lê odpowiada krótkim, lecz przenikliwym, nieprzebierającym w znaki chromatyczne i rzucających się w ucho solo na gitarze elektrycznej. Siłę dźwięku podtrzymują przez dłuższy czas jednoczesne wariacje tematu sekcji dętej oraz marimby z gitarą elektryczną, których dynamika i tempo w końcu słabnie, kończąc jednocześnie utwór. 

François Verly

Kolejna kompozycja Spring of Life, napisana przez mało znanego artystę To Man Chau, stanowi oderwanie od tradycyjnych wietnamskich pieśni ludowych i stanowi najbardziej przystępną dla niewtajemniczonych w wietnamską muzykę ludową słuchaczy ścieżkę albumu. Utwór jest utrzymany w duchowo-enigmatycznym tonie, w czym niezastąpiony jest monochord dan bau i Paolo Fresu. Słuchając utworu na wyobraźnię nasuwa się jeden obraz – walc duchów. 

Mimo że następny utwór Ting Ning jest kolejną zaaranżowaną na jazzowo wietnamską pieśnią ludową, to kompozycja muzycznie odbiega od silnie podkreślanych na reszcie płyty wietnamskim akcentów ludowych. W pewnym stopniu przyczynia się do tego brak głosu Thanh. Linia melodyczna ma charakter uniwersalny i mogłaby równie dobrze pochodzić z tradycji muzycznych innego kontynentu. Orientalizm ocala brzmienie wietnamskiej cytry i kalejdoskop instrumentów perkusyjnych, za które odpowiedzialny jest Trilok Gurtu. W kompozycji można dosłyszeć się znajomego brzmienia zespołu Béli Fleck and the Flecktones, płynno-metalicznej barwy gitary Allana Holdswortha a także harmoniki Weather Report. Utwór zdecydowanie powinien znaleźć się na pierwszej pozycji playlisty. Przystępność dla ucha słuchacza jazzu, znajome – nie chcąc użyć słowa recyklingowane – elementy z małą domieszką egzotyki z pewnością zachęciłyby do dalszego słuchania albumu, a na pewno nie zniechęciłby do tego, co może grozić w przypadku, gdy z tą płytą mieliby się zetknąć jazzowi puryści. 

Nguyên Lê i Huong Thanh

Mangustao, napisana przez Nguyên Lê, to kompozycja dwuczęściowa, lecz style obu części różnią się w takim stopniu, że łączy ich tylko nazwa. Pierwsza z nich to mroczna magia dźwięków, wywar z których warząbohaterzy albumu, Joël Allouche swoim bogatym instrumentarium perkusyjnym, Nguyên Lê przy pomocy elektronicznego smyczka EBow oraz oczywiście czarodziejską trąbką Paolo Fresu i nie mniej magicznym głosem Huong Thanh. Panuje tu typowa atmosfera, którą usłyszeć można na nagraniach artystów ECM, a w szczególności Terje Rypdala oraz Jana Garbarka. Kompozycja to doskonały przykład połączenia muzyki świata z jazzem. Panuje tu idealna symbioza dźwięków, które na pierwszy rzut oka dzieli zarówno duża odległość brzmieniowa, jak i ta rzeczywista. Muzyka jednak udowadnia, że, jak całym światem, rządzi nią ta sama niepojęta siła. Głosowi Thanh towarzyszą plemienne śpiewy Indian, elektryczna gitara Lê przyśpiewuje swawolny afrykański flet, po czym jak zza mgły wyłaniają się jazzowe harmonie. Część druga kompozycji skłania się ku klasycznemu jazzu. Ucho z łatwością wychwytuje frazowanie Milesa Davisa i ostinato kontrabasu Michela Benita, nasuwając na myśl przełomowy album Milesa „Kind of Blue”. Paolo Fresu zabawia się też w „call and response”, z tym że odpowiedzi na zadawane przez siebie frazy muzyczne zwykłą trąbką odpowiedzi udziela sam sobie trąbką z tłumikiem typu „Harmon”. Album kończy wokaliza Thanh w akompaniamencie charakterystycznej gitary Lê,  którzy w ten sposób dziękują za wysłuchanie muzycznej opowieści.  

Łączenie muzyki wschodu z muzyką zachodu przekonuje do siebie. Udowodnili już to wcześniej tacy muzycy jak John Coltrane oraz Miles Davis. Równie przekonywujący jest pastisz wietnamskiej muzyki ludowej z jazz fusion zaproponowany przez Nguyên Lê. To jazz fusion z duszą. To manifestacja nieuchronności globalizacji. To głos ludzkiej duszy.