★★★★★★★★☆☆ |
1. Satellite 2. Greed 3. Spiral 4. Blackened Tree 5. Simulacra 6. Prometheus 7. Horizontal 8. Vertical 9. Last Word
SKŁAD: Bartosz Sobieraj – wokale, akustyczna gitara; Piotr Lniany – gitara, Adam Kaczmarek – gitara; Zbigniew Szatkowski – klawisze; Bartek Turkowski – gitara basowa; Adam Łukaszek – perkusja
PRODUKCJA: David Castillo
WYDANIE: 26 lutego 2016 – Inner Wound Recordings
Zespołem Votum zainteresowałem się niedługo po moim pierwszym spotkaniu z muzyką Riverside. Po wysłuchaniu wszystkich dostępnych w tamtym czasie płyt formacji byłem głodny atmosferycznego rocka progresywnego i zacząłem drążyć temat. Pojawił się debiutancki album „Time Must Have A Stop” i brzmiał jak bliski kuzyn Riverside. Votum z miejsca został jednym z moich faworytów na polskiej scenie i z niecierpliwością wyczekiwałem ich kolejnych płyt. Zawsze mogłem liczyć na naprawdę dobre rzemiosło, grupa jednak nie odnotowała spektakularnych sukcesów i pozostawała gdzieś na poboczu sceny progresywnej. Zmiany personalne na stanowisku wokalisty (Bartosz Sobieraj z zespołu Przeciwziemia) i gitarzysty (Piotr Lniany) zaowocowały orzeźwiającymi zmianami w muzyce, które mogą okazać się dla zespołu kluczem do zasłużonego sukcesu.
Votum przeciwnie do kolegów z Riverside, którzy zagłębiają się w coraz bardziej piosenkowe formy, znacznie zagęścili swoje brzmienie i skierowali je na bardziej burzliwe wody. Nowy wokalista prezentuje imponujący wachlarz umiejętności. Jego głos ma przyjemną barwę, gdy wymaga tego nastrój utworu, ale potrafi też zabrzmieć potężnie i agresywnie. Dawno nie słyszałem wokalisty, który potrafiłby brzmieć tak różnie krzycząc. Wpływa to także na melodie, które są chłodniejsze, poprzez atmosferę, którą kojarzymy z zespołami skandynawskimi, i niosące w sobie większy ładunek energetyczny. Nie zapomniałem jednak o starym wokaliście grupy, bo Maciej Kosiński miał dość oryginalną barwę, która w pewnym stopniu była wizytówką Votum. No, ale mamy teraźniejszość i Votum przedstawia się na nowo.
Pierwsze wrażenie jak najbardziej pozytywne. W końcu Satellite to jeden z najbardziej przebojowych utworów na płycie i czeka tylko na okazję, żeby wkręcić się w wasze głowy. Słychać w zwrotkach atmosferę Riverside z typową dla nich melancholią. Utwór prezentuje też świetny balans pomiędzy ciężarem a lirycznością, który w dalszej części płyty doprowadzany jest do perfekcji. Spiral wykorzystuję przemowę w języku niemieckim i niepokojące gitary, aby wprowadzić nas w napięty nastrój. Nisko osadzony bas i przetworzone wokale tylko potęgują to wrażenie.
Na „:KTONIK:” znalazło się też miejsce na balladową miniaturę niesioną na klawiszach, która poraża ogromną wrażliwością (Blackened Tree). Podobne rejony okupuje Last Word, ale tutaj mamy już do czynienia z dłuższym i bardziej rozbudowanym utworem, który ucieka od oczywistości. Przepiękne akustyczne brzmienia w duecie z zaskakująco delikatnym niskim głosem Bartosza akcentują przeszywającą melancholię tego utworu. Momentem na płycie, który wręcz gotuje moją krew jest Prometheus i jakże trafiony jest to tytuł dla tej epickiej kompozycji. Chwytliwy motyw na gitarze od razu wrzyna mi się w pamięć, a wykrzyczany z niezwykłą pasją refren sprawia, że sam mam ochotę wypluć płuca i oczyścić się z zalegających we mnie emocji. Nieco symfonicznych konotacji ma w sobie utwór Simulacra, który jest bogato przyozdobiony orkiestracjami. Blisko końca dostajemy z kolei eksplodujący melodiami Horizontal. Po raz kolejny ciężar aranżacji zupełnie nie gryzie się z atmosferycznymi melodiami, a najlepszym na to dowodem jest duet ciężkich gitar z lirycznymi klawiszami w dalszej części utworu.
„:KTONIK:” to zdecydowanie nowy rozdział dla Votum. Zespół, który niegdyś podążał za trendami, ma szansę stać się siłą, która będzie inspiracją dla innych. Jeżeli ten album nie znajdzie uznania wśród fanów ciężkiego grania z domieszką progresji, to stracę już doszczętnie wiarę w przemysł muzyczny. Ja jestem zdania, że ta muzyka ma ogromną siłę przebicia i trzeba by było naprawdę silnych przeciwności losu, żeby nie znalazła miejsca w waszych odtwarzaczach.
Wytrwałość i pasja zaowocowały porcją natchnionych kompozycji, które epatują majestatyczną siłą i pewnością siebie. Riverside wreszcie znalazł w Votum silnego konkurenta. Polska muzyka progresywna dawno nie miała tak silnych reprezentantów.