Metalowcy z Lublina kazali czekać na swój pełny album aż cztery lata. Co prawda w międzyczasie wydali oni dwa splity i EP-kę, ale ciągle pozostawał jakiś niedosyt. Szczególnie że poprzedni album „Trioditis” (2010) to dzieło wybitne. Pod wieloma względami album ten jest kontynuacją poprzedniego wydawnictwa. Styl Abusiveness jest tak charakterystyczny, że można rozpoznać zespół od razu – szczególne i niepowtarzalne riffy, z zapamiętywalnymi melodiami, a także wokale, które były zawsze ich wielką siłą i tym czymś, co odróżnia zespół od reszty metalowej sceny. Wszystkie te czynniki składają się również na to wydawnictwo, które urywa głowę z każdym odtworzeniem. I słów kilka o perkusji, bo chyba warto się nad tym pochylić. Grający za bębnami Wizun miał wypadek samochodowy i był ranny, ale na płycie tego w ogóle nie słychać. Wielki szacunek dla niego, jak i reszty lubelskiej hordy!