Czterdzieści lat na scenie, dwudziesty drugi studyjny album sygnowany nazwą Motörhead. Zespół ukuł swój styl, który przedstawia z regularnością na każdym kolejnym krążku. Nie odgrzewa starych kotletów, ale jakoś słuchając „Bad Magic”, nie mogę oprzeć się temu wrażeniu. Na początek zespół kopie w swoim stylu, zadziorne i agresywne Victory or Die oraz Thunder & Lightning to typowe motorowe hymny. W podobnym tonie zostały utrzymane When The Sky Comes Looking For You czy Evil Eye. Nieco więcej feelingu i groove’u usłyszymy w The Devil. Na albumie musiała obowiązkowo znaleźć się typowa dla Motörhead ballada Till The End. Na zakończenie cover The Rolling Stones Sympathy for The Devil, nie różniący się znacznie od oryginału, ale niski głos Lemmiego idealnie się wpasowuje. W sumie kompozycyjnie brak różnorodności, sporo kopii, głos Lemmieego zdarty jeszcze bardziej, może to kwestia problemów z jego zdrowiem. „Bad Magic” jest zadziorne, agresywne, dynamiczne, ale zarazem bardziej nużące i nie ponadczasowe. W obozie Motörhead bez rewolucji i bez rewelacji.