Zaprzyjaźniona z naszym serwisem wytwórnia Via Nocturna, obraca się przede wszystkim w najcięższych i najmroczniejszych odmianach muzyki. Zdarzyło się jednak tak, że w marcu światło dzienne ujrzała płyta niezwykła, swoista perełka wśród pozostałych dystrybuowanych przez wytwórnię płyt. Mowa o recenzowanym, drugim albumie włoskiej formacji Humm. Zespół powstał w 2014 r. z inicjatywy Fabio Gatto, który udziela się w mniej znanym Ein Sof i bardziej rozpoznawalnym Furor Gallico. Osiem utworów o łącznej długości 55 minut obudowany finezyjną okładkę, przedstawiającą po dogłębniejszym przyjrzeniu się ptaka, malowanego farbą olejną. Widać każde pociągnięcie pędzla, kolejne warstwy nakładającą się na siebie tworząc całość. Podobnie jak wizerunek z okładki tak i sama muzyka jest równie złożona i wyjątkowo zaskakująca. Główny koncept oparty na łączeniu post black metalu i porządnej domieszki psychodelii słyszmy w wielu fragmentach konstrukcji takich utworów jak Ashen Blaze czy And So She Wanders. To płyta sięgająca prawie po wszystko, bowiem Włosi sporo eksperymentują… Pojawiają się partie heavy metalowe (He Sank Into the Scented Undergrowth czy Weeping Hermione), miłe dla ucha riffy spod znaku skandynawskiego melodeath’u (Engraved Stones), pełne muzycznych emocji post rockowe dźwięki (A Graveyard of Stars) i co najbardziej zadziwia bluesowe partie instrumentalne (And So She Wanders, Bird of Prey). Tylko intrygujące These Woods Are Make Believe jest jakby z jeszcze innej bajki i jeszcze bardziej niepasujące do całości. Kolejny punkt, który wyróżnia ten album na półce to wokal. Fabio wraz ze producentami postawili na równoczesne śpiewanie czystym głosem i growlem. Oczywiście to efekt studyjny, ale jakże nietuzinkowy. Czasem może wydawać się, że mnogość pomysłów na tym albumie rozmywa go, gubi jego charakter, czy pierwotne założenia. Może i faktycznie tak jest, ale słucha się go naprawdę świetnie i gwarantuje, że jeśli dacie się wciągnąć, nie odstawicie go na półkę tak szybko.