Metallica – 72 Seasons

Zakładam, że Metallica miała nadzieję, że ich nowe dzieło będzie znane w przyszłości jako „Żółty Album i wspominane jednym tchem z ich „Czarnym Albumem”. Uderzającą po oczach okładka wywołująca skrajne odczucia to dobry ruch – tak przyciąga wzrok, że możemy krążek przypadkowo wrzucić do koszyka, przechodząc przez szaro-brązowe alejki sklepu muzycznego (o ile jeszcze takie istnieją). Dobry marketing! Niestety, album na zawsze będzie znany jako Spuchnięty Album, i nie jestem w tym stwierdzeniu oryginalny. Każda osoba z odrobiną rozumu twierdzi, że jest tu 30-40 minut dobrej muzyki. Nawet jeśli zespół postanowiłby być super sprytny i uczynić swój album 72-minutowym, odnieśliby mały sukces, bo wiecie… 72 Seasons, no właśnie. Jakakolwiek edycja by pomogła, ale nie, musieli zignorować liczby.

Spróbujmy jednak pogrzebać głębiej, bo nikt nam nie zabroni. Tak jak Metallice nikt nie zabroni wypuścić czegokolwiek i sprzedać tego w milionach egzemplarzy. Niezbyt lubię „Czarny Album”, więc nie mam problemu ze stawianiem ich „Żółtego Albumu” na równi. W rzeczywistości, najlepsze utwory brzmią tu, jakby zostały wydane między ich imiennym album a „Load”. Metal lajt bardziej niż jakakolwiek forma thrashu. Mam na myśli Room of Mirrors, Too Far Gone? i Sleepwalk My Life Away. Pierwszy naprawdę fajnie buja i nie zanudza tak, jak 80% tego albumu. Drugi ma oryginalny refren jak na standardy Metalliki. Ostatni oferuje słyszalną linię basu! Nie żartuję, po 20 latach Lars i James zaufali swojemu kolegą z zespołu, aby zaprezentował riff, który przeciętny człowiek może usłyszeć i jest to zaskakująco odświeżające. Gratulacje, Robert, co za sukces.

72 Seasons większość czasu sprawia wrażenie pracy domowej, jaką zespół postanowił zlecił nam. „Hej, ukochani fani, oto kilka przypadkowych riffów i przejść, które nagraliśmy do tekstów Jamesa, może wybierzecie coś, co najbardziej wam się podoba, nam się nie chciało w to bawić. Jesteśmy Metallica, nie mamy czasu ani ochoty sami edytować naszego gówna. Szczerze mówiąc, wszystko brzmi dla nas świetnie!”. Checie przykład? Proszę bardzo!

You Must Burn! to po prostu kiepska piosenka, pozbawiona życia, z nudnym refrenem, ale staje się naprawdę dobra około 4:26 minut. Odcinasz ten fragment od reszty utworu i zdajesz sobie sprawę, że już nie jest tak świetny, tkwi po prostu w słabej kompozycji. Nie możesz już go słuchać oddzielnie, satysfakcja przychodzi tylko, gdy jest częścią niezbyt ekscytującej całości.

Kłopotliwe jest również to, że ich najlepsza kompozycja na albumie, Lux Aeterna, powinna nazywać się Ouroboros. Potem kolejny singiel Screaming Suicide ma w sobie słowo „cyanide”… To nie jest urocze, to nie jest ukłon w stronę fanów – to po prostu sprzedawanie nam tego samego towaru dwa razy. Cyanide było znacznie lepsze, żebyśmy mieli tu jasność.

Nadal zamierzam posłuchać tego albumu kilka razy, nie tylko dla tych niezbyt częstych chwil, gdy muzyka staje się dobra, ale także dlatego, że zawsze będzie miejsce dla Metalliki w moim sercu. Innym powodem jest, że ta muzyka brzmi bezpiecznie i nienachalnie, świetna muzyka, by sobie niezobowiązująco odpłynąć, a refreny są tak znajome, że będziesz je powtarzać po pierwszym przesłuchaniu. Nie, to na pewno nie dlatego, że James musi je zaśpiewać 8 razy w każdej piosence, na pewno nie o to chodzi, nie.

Podsumowując, zapamiętamy „72 Seasons” jako Spuchnięty Album, gdzie wszystko jest bezpieczne, przewidywalne i wydłużone do granic rozsądku.

P.S. Pozdrowienia dla wszystkich hejterów „St. Anger”: pamiętam każdą piosenkę z tamtego albumu do dziś i zastanawiam się, ile z tegorocznych klejnotów będziemy pamiętać za miesiąc.

Metallica – 72 Seasons
1. 72 Seasons 2. Shadows Follow 3. Screaming Suicide 4. Sleepwalk My Life Away 5. You Must Burn! 6. Lux Æterna 7. Crown of Barbed Wire 8. Chasing Light 9. If Darkness Had a Son 10. Too Far Gone? 11. Room of Mirrors 12. Inamorata SKŁAD: James Hetfield – wokal, gitara rytmiczna, rodukcja, Lars Ulrich – perkusja, produkcja, Kirk Hammett – gitara prowadząca, Robert Trujillo – bas, wokal wspierający w "You Must Burn!". PRODUKCJA: Greg Fidelman – produkcja, miksowanie, nagrywanie, Sara Lyn Killion – inżynieria dźwięku, Jim Monti – inżynieria dźwięku, Jason Gossman – dodatkowa inżynieria dźwięku, edycja cyfrowa, Kent Matcke – asystent inżyniera dźwięku, Dan Monti – edycja cyfrowa, Bob Ludwig – mastering, David Turner – okładka albumu. WYDANIE: 14 kwietnia 2023
KONCEPT
3.5
WYKONANIE
6.2
PRODUKCJA
5.3
OCENA CZYTELNIKÓW5 Votes
5
5
OCENA