Naked – Nakedonia

★★★★★★★★★☆

1. Cempresi 2. Obori! 3. Raduj Se 4. Nakedonia 5. Green Brown Eyes 6. Stozer – Scream For Peace! 7. Za Starog Prijatelja 8. New Orleanz Chochek 9. Wrong Picture 10. Tartar-ska 11. Odlazak

SKŁAD: Branislav Radojkovic – gitara basowa; Goran Milosevic – perkusja, instr. perkusyjne; Ivan Teofilovic – saksofon, klarnet; Djorde Mijuskovic – skrzypce. Gościnnie: Amir Gwirtzman – klarnet basowy, saksofon barytonowy, duduk, zurla, flet, instr. dęte (5, 6, 7, 8, 9, 11)

PRODUKCJA: Voja Aralica, Mediaevent Studio (Węgry)

WYDANIE: 2015 – Narrator Records

www.naked.rs

Większość z nas od muzyki wymaga niewiele. Upajamy się więc tylko tymi gatunkami, które najbardziej pociągają masy, tj. trywialnym r&b, banalnym popem, bzdurnym disco, z muzyki instrumentalnej nie chcemy znać o wiele więcej niż prymitywne techno. Muzyka ludowa, popularnie zwana folkiem, pozostała daleko w tyle w peletonie muzycznych stylów, a przecież jeszcze nie tak dawno to właśnie ona, jak sama nazwa wskazuje, była „chlebem powszednim” ludu właśnie. Serbska grupa Naked wychodzi z ciasnego koła myśli i przetrawiwszy to, co w muzyce dobre i złe, tudzież tradycyjne i nowoczesne, wychodzi nam naprzeciw.

Branislav Radojkovic (fot. Rita Pulavska)

Na trzeciej płycie studyjnej Serbów bałkańska tradycja łączy się z potężnymi prądami, jakie nurtują tak zwaną muzykę popularną. Muzycy odczuwają zarówno swych artystycznych protoplastów, jak i nastroje panujące na muzycznym rynku. Ich przepis na utwór jest bardzo prosty – skomponować chwytliwy, bałkańsko brzmiący temat na tle wariackiego basowego groove’u. To działa! Wystarczy się tylko urodzić na Bałkanach i mieć jeszcze ten groove we krwi. Do tego dochodzą także te nieparzyste, złożone rytmy, które dla mieszkańców naszej części Europy są tak samo naturalne jak dla „wykonawców” disco polo gra na żywo.  

Wszystkie tematy na płycie nie tylko osnute są na bardzo śpiewnych i oryginalnych motywach, ale również są dowcipne w formie oraz starannie opracowane harmonicznie i kontrapunktycznie. W duchu pięknej melodii bałkańskiej skomponowany jest bodajże najbardziej przebojowy na płycie utwór Green Brown Eyes. W balladowej manierze są także utwory Za Starog Prijatelja oraz Odlazak z czarującymi partiami skrzypiec i klarnetu. Niebagatelną rolę mają tu partie Izraelczyka Amira Gwirtzmana, którego gra nadaje płycie bardziej orientalnego posmaku. Reszta kompozycji to już szalona jazda bez trzymanki! Wszystko napisane jest śmiałą ręką, z młodzieńczą werwą świadczącą wymownie o zamożności muzycznych pomysłów. Utwory zwracają uwagę już swoimi tytułami, jak na przykład New Orleanz Chochek. To ciekawe połączenie jazzowej tradycji i ludowego bałkańskiego tańca zwanego czoczek. Rozmachu w fantazji i poetycznego polotu nie brakuje również w otwierających płytę utworach Cempresi i Obori! Zresztą nie ma na tym albumie kompozycji, która odstawałaby od całości. To płyta kompletna, która od momentu pierwszego przesłuchania nigdy nie opuściła bezpiecznej odległości od mojego odtwarzacza.

Goran Milosevic (fot. Rita Pulavska)

Bez precedensu są partie solowe Ivana Teofilovica, zarówno te na klarnecie, jak i saksofonie. Barwa brzmienia na tym pierwszym jest przejrzysta i jasno zdefiniowana niczym z polskich kreskówek. Jeśli określić miałbym brzmienie saksofonu, to użyłbym mało muzycznej terminologii. W rękach Serba instrument ten brzmi, jakby był „przepity”! Takiej saksofonowej „chrypy” nie słyszałem już od dawna. Ciężar całego projektu spoczywa jednak na sekcji rytmicznej (Radojkovic – Milosevic). To właśnie ich fenomenalne zgranie i jakaś wrodzona motoryczność gry sprawiają, że muzyka ta ma w sobie tyle bałkańskiego temperamentu.

W czasach kiedy artysta, twórca, kompozytor, wykonawca bardziej niż kiedykolwiek uzależniony jest od gustów publiczności, te jedenaście kompozycji zawarte na tej płycie brzmi jak recepta na sukces. Sądząc po tym, jaką popularnością cieszy się u nas w kraju wszystko, co bałkańskie, zespół ten zasługuje za serię koncertów albo nawet na szeroko zakrojone tournée. Może trudno będzie powtórzyć mu karierę, jaką odniósł u nas niegdyś Goran Bregović, ale kto wie? Na żywo Naked brzmi i wygląda jeszcze lepiej!