Blues może rozwijać się na każdej szerokości geograficznej. Nasi południowi sąsiedzi – Czesi mają ciekawą bluesową scenę. Bo i mamy klasycznych bluesmanów, bluesmanów akustycznych czy blues-rockowe bandy i, aby nie być gołosłownym, przypomnę tutaj takich muzyków i zespoły jak: Bluesquare, Bluesberg, Martin Chik Blues Band, Lubomir „Buzma” Khyr czy nieodżałowany Martin Endl & Slow Fingers, a także recenzowany obecnie zespół The Cell. Jest to trzecia płyta zespołu, która jak podkreślają muzycy ma charakter balladowo – rockowy, który daje wypadkową dwóch poprzednich albumów. Na szczególną uwagę zasługują tutaj liryczne utwory Somebody Else’s Song i Still In Love With Her, który jest coverem zespołu Martina Endla. Spełnia on zarazem funkcję wspomnienia i pamięci o tym muzyku, który zmarł 16 lipca 2015 r. Mamy też kilka utworów o zabarwieniu bluesem elektrycznym: Blues Communion, a także Moody Blue oraz mój absolutny faworyt albumu Devil in Me. Największy ślad w muzyce zespołu odcisnęli bracia Allman. Szufladka, która zwie się southern rockiem jest wszechobecna w twórczości The Cell i najlepszym tego dowodem jest cover The Allman Brothers Band pod tytułem Midnight Rider. Kończąc jeszcze wątek coverów, na albumie usłyszymy wersję utworu The Cell, którą nagrał Leslie West. Czesi zaprezentowali tutaj mocno rockowe wykonanie tego kawałka, z naprawdę zadziorną sekcją rytmiczną i partią gitar. Album mocno osadzony w klimacie rodem z Texasu czy Georgii. Słucha się go bardzo przyjemnie. Zespół pokazuje, że blues ma wiele odcieni i wciąż żywym i prawdziwym jest stwierdzenie Willie Dixona: blues to korzenie, reszta to owoce.