1. ブルー・スピリット・ブルース (Blue Spirit Blues) 2. 難破ブルース (Shipwreck Blues) 3. 奇妙な果実 (Strange Fruit) 4. あの娘がくれたブルース (Ano Musume Ga Kureta Burūsu) 5. ハスリン・ダン (Hustlin’ Dan) 6. ページ・ワン (Pēji Wan) 7. 灯ともし頃 (Tou Tomoshi Goro) 8. 町 (Machi) 9. 大砂塵 (Daisajin) SKŁAD: Maki Asakawa – wokal i tekst japoński; Kei Terazawa i Kuhachi Morisu – tekst; Katsuhisa Otsuka i Hiro Tsunoda – perkusja; Morihisa Shibuya – pianino i organy; Yosuke Yamashita – pianino; Nobuyoshi Hagiwara – gitara elektryczna; Yasuo Tomikura – gitara akustyczna; Masayoshi Takanaka – gitara basowa; Kiyoshi Saito – saksofon tenorowy; Teruhiko Kataoka – puzon; Fumio Nanri – trąbka; Yoji Sonoda – tuba PRODUKCJA: Koji Teramoto, Yukiko Sekine
WYDANIE: 1 grudnia 1972 – EMI Music Japan
Asakawa to artystka widmo. Popularna w Japonii, praktycznie nieznana na Zachodzie. Na niewielu zachowanych zdjęciach ukazywana zawsze w czerni i z papierosem. Rzadko widać jej oczy. Internet anglojęzyczny enigmatycznie przedstawia ją jako jazzową i bluesową wokalistkę oraz kompozytorkę, która szczyt sławy osiągnęła w latach 70. Początkowo znana głównie z amerykańskich coverów folkowych i bluesowych kompozycji, które wykonywała po japońsku. Przełomem w jej karierze była seria koncertów w 1968 roku zorganizowana przez undergroundowego dramaturga Shuji Terayamę. Wydanych zostało ponad 30 jej płyt. Tą recenzją zapraszam do rozsmakowania się w „Blue Spirit Blues” – jednym z wcześniejszych albumów artystki, którego według mnie, po prostu nie wypada nie znać.
Asakawa to artystka widmo. |
Płyta wsącza się w umysł słuchacza niczym smolista kawa. Gdzieniegdzie niepokoi treścią, jednak przede wszystkim relaksuje. To mariaż jazzu i bluesa oraz typowego dla Kraju Kwitnącej Wiśni rozkoszowania się niepowtarzalnością przemijającej chwili. „Blue Spirit Blues” na niecałe półtorej godziny przenosi nas do nocnego Tokio i dwudziestolecia międzywojennego – gdzie mamy okazję doświadczyć onirycznych, a często koszmarnych wizji. Myślę, że właśnie tak działa magia zachrypniętego, pełnego pasji głosu pani Maki.
Całość otwiera cover Bessie Smith z roku 1929, który jednocześnie posłużył jako tytuł albumu. Interpretacja Asakawy jest mroczniejsza od oryginału, przez co lepiej oddaje ducha tekstu. „Podłe duchy bluesa” są tutaj o wiele groźniejsze, a… jęki (…) w nieszczęściu bardziej wiarygodne. Nie jest to jednak piosenka o lęku, ale przewrotności ludzkiej natury – kochamy to, przed czym uciekamy. Z kolei Shipwreck Blues (również cover Bessie Smith) jest swawolniejszy w przekazie, a warstwa muzyczna o wiele bogatsza. Mamy żywszy rytm oraz dynamizujący całość duet trąbki i tuby. By kawa nie była za słodka artystka serwuje nam Strange Fruit z repertuaru Billie Holiday, rozpoczynający się od długiego, pełnego dysharmonii solo na pianinie. Jest to jedyna propozycja na płycie zaśpiewana po angielsku. Piosenka zieje barokowym turpizmem, by nie rzec trupizmem, podanym w poetyckiej, oszczędnej formie. Ostatnim zinterpretowanym kawałkiem jest Hustlin’ Dan Bessie Smith z 1930 roku – przyjemny, ale jak dla mnie najmniej zapadający w pamięć utwór. Może dlatego, że został przytłoczony przez te bardziej ekspresywne piosenki.
Odwołuje się do klasyków bluesa. |
Pozostałe kompozycje na płycie zostały napisane głównie przez Asakawę. Ano Musume Ga Kureta Burūsu (dosł.: Blues, który dała mi tamta dziewczyna), Pēji Wan (dosł.: Pierwsza strona), gdzie zestawiono ze sobą organy i gitarę elektryczną; do złudzenia przypominające Jednego serca Czesława Niemena czy Daisajin (dosł.: Wielka chmura kurzu). To kawałki ciążące w stronę bluesowo–folkowych ballad. Natomiast Machi (dosł.: Miasto) ze świetną sekcją basową i dętą oraz Tou Tomoshi Goro (dosł.: Czas, gdy palą się lampy) z genialnym solo na gitarze, zaśpiewany mocno chropowatym głosem, należą do tych piosenek, przy których stopy same wystukują rytm. Co ciekawe, przy pierwszym przesłuchaniu nie zorientowałam się, że Asakawa odwoływała się w swojej twórczości do klasyków bluesa, co potwierdza jak cenną jest umiejętność zaśpiewania czegoś znanego tak, by po raz kolejny nabrało rumieńców. Bardziej nagradzające dla artysty musi być tylko stworzenie muzyki od zera, która zachowując świeżość, zasłuży sobie na miano klasyki, ale to już inna historia.
Styl Maki Asakawy przypomina mi muzykę dziwnego japońskiego demona. Choć nie zabija on swoich ofiar, to z pewnością je hipnotyzuje. Nie jest złośliwy, a raczej przepełniony tęsknotą. Jeśli zaś nie odpowiada Wam taka metafora, to pozwólcie, że zakończę motywem przewodnim płyty: Had a dream last night/ That I was dead/ Evil spirits/All around my bed […]/ Mean blues spirits/Stuck their forks in me […]/„This is hell”, I cried/ Cried with all my might […]/ Started running/ ’Cause it is my cup/ Run so fast/ Till someone woke me up.
ASAKAWA MAKI – BLUE SPIRITS BLUES