22 października we wrocławskim klubie Eter na jedynym koncercie w Polsce wystąpi Royal Southern Brotherhood. Trzon zespołu tworzą: syn sławnego Gregga Allmana – Devon Allman, oraz Cyril Neville – perkusista Neville Brothers, współpracujący z takimi artystami jak Bob Dylan, Edie Brickell czy Willie Nelson. Skład uzupełniają Mike Zito, Yonrico Scott i CharlieWooton. Muzyka Royal Southern Brotherhood to wypadkowa fascynacji poszczególnych muzyków, na debiutanckiej płycie zespołu „Royal Southern Brotherhood” słychać zarówno bluesa, southern rock, funky jak i klasycznego rocka. Album został wydany 8 maja bieżącego roku w Louizjanie i zadebiutował na 5 miejscu bluesowej listy Billboard. Po fantastycznym przyjęciu płyty przez fanów Royal Southern Brotherhood ruszyli w trasę, cały wrzesień koncertują w Stanach, a w październiku przylatują do Europy na ponad 20 występów. Do Wrocławia muzycy przyjadą już 22 października! (źródło: Fantom Media)
Royal Southern Brotherhood
22 października 2012
Wrocław – Eter
Otwarcie 18:00 – początek 19:00
Bilety w cenie 100 zł dostępne w sieci Eventim, Kupbilet oraz na stronie Tangerine
Więcej informacji:
http://www.facebook.com/royalsouthernbrotherhood
http://www.royalsouthernbrotherhood.com/
http://www.facebook.com/TangerineAgencjaKoncertowa
Historia:
Zanim jeszcze oficjalnie ogłosili swe istnienie, wywołali niemały szum. Na głębokim Południu, gdzie muzyka jest najprawdziwszą religią, zestaw takich nazwisk w jednym składzie musiał wzbudzić powszechny respekt i radość. W każdym przydrożnym barze sama wzmianka o Allman Brothers Band, Lynyrd Skynyrd, Little Feat czy Neville Brothers brzmi jak magiczne zaklęcie. Wypowiadasz je i zapada cisza. Właśnie poruszyłeś temat świętości. Muzycznej świętości.
Royal Southern Brotherhood to spadkobiercy tych największych; w przenośni i dosłownie. Jest w tym królewskim zestawie przecież i Cyril Neville i Devon Allman. Ale Royal Southern Brotherhood to nie kolejna, tania supergrupa. Mają misję do wypełnienia. Nieubłaganie nadchodzi czas, gdy muzyczny szlak największych z Południa dobiega kresu. Życie nie znosi próżni. Zawsze kiedy coś się kończy, inne coś musi się narodzić, aby przesłanie można było nieść dalej.
Spotkali się 2010 roku w Nowym Orleanie, w starej chacie, gdzie wieki temu zwykli przesiadywać Allman Bros. Cyril Neville, Devon Allman i Mike Zito postanowili porozmawiać o stworzeniu nowego zespołu. Southern rockowego zespołu. Zaczęli ogrywać swoje pomysły i jak Devon głośno się zastanawia – czy to magia miejsca, czy może duch jego wujka ale w każdym razie po paru minutach wspólnego jamowania pojęli, że oto rodzi się nowa jakość. Wypływa z ich serc, a utalentowane dłonie rodzą fantastyczne dźwięki. Taki zespół musiał więc powstać. Żaden z nich nie mógł zaprzeczyć. Była między nimi owa chemia, której tak często, na próżno szukają inni. W ramach odważnego eksperymentu wypuścili w internet parę swoich kompozycji. Walnęło jak po salwie z muszkietów. Nie spodziewali się, że odzew będzie tak ogromny. Postanowili więc pójść jeszcze dalej i pokazać swą muzykę na żywo. Do końca nie zdecydowani na nazwę, po raz pierwszy wyszli na scenę w Nowym Orleanie w klubie Rock ’N’ Bowl. Słuchacze byli oczarowani a prasa oszalała. Pisano – tak, to południowy rock, ale nie taki jakiego oczekiwalibyście od ZZ Top czy Georgia Satellites. Wpływ miejsca w którym powstawała ta nieprzeciętna muzyka jest aż nadto widoczny. Blues, rock, funky, gospel czy nawet country. Ten zespół wirtuozów to w równej mierze spadkobiercy Allman Bros, co Little Feat czy Wet Willie. Ale też „coś” jeszcze. Coś innego, czego nie sposób nazwać do czasu aż zobaczycie ich na koncercie. Idąc mocno na skróty, nazwałbym to „bagienną muzyką”. Silne bluesowe wpływy, fantastycznie ozdobione , zadziornymi, rockowymi riffami i absolutnie nowatorskim podejściem do zardzewiałego już nieco terminu – southern rock, dały w efekcie genialny muzyczny zestaw. Reakcja rozanielonego tłumu w Rock ’N’ Bowl powiedziała im wszystko. Wszelkie wątpliwości zostały całkowicie rozwiane.
Royal Southern Brotherhood. Dumna to nazwa i nie ma w niej cienia przesady. To królewski zespół złożony z wyborowych muzyków. Właśnie wydali płytę. Zawiera dwanaście zwalających z nóg muzycznych opowieści. Cyril Neville – multiinstrumentalista i wokalista. Legendarna to postać. Mając 63 lata rozpoczyna właśnie nowy rozdział w swej burzliwej karierze. Nie sposób wymienić tu wszystkich z którymi grał. Znajdziecie to w encyklopediach. To on zakładał kultowy The Neville Brothers, koncertował z Bobem Dylanem, Funkadelic, Berniem Worrelem i Galactic. Przez wiele lat prowadził swój znakomity projekt Tribe 13, a przecież jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
Devon Allman był już gościem Tangerine. Syn Gregga Allmana. Nigdy nie wykorzystywał swego pochodzenia. Zawsze szedł własną drogą. A ten zespół jest kolejnym przystankiem w wędrówce na muzyczny Olimp. Miał odwagę przerwać swą fantastycznie rozwijającą się karierę w momencie, gdy narodził mu się syn. Znakomity, niezwykle emocjonalny gitarzysta i wspaniały wokalista. Nigdy nie próbował, jak mi mówił „być jak Duane Allman”. Devon to fighter; to melancholik z rebeliancką duszą. Mike Zito – prawdziwy rebeliant. Przeszedł przez piekło, aby w końcu oddać się całkowicie muzyce. Mówią o nim – gitarowy drwal. Arcytalent w tworzeniu znakomitych kompozycji. Jak twierdzi, po tym przez co przeciągnął go los, o wiele łatwiej pisać mu prawdziwe pieśni. Kolejny fighter w zespole. To dzięki niemu Royal Southern Brotherhood brzmi tak niezwykle mocarnie.
Całości dopełnia sekcja marzeń.Charlie Wonton, basista o którym Jimmy Herring mówi, że to basowy król muzyki funky. Charlie grał już chyba z każdym z zaklętego kręgu tzw. jambands. Ostatni to Yonrico Scott. Tak po prostu, Yonrico Scott. Bez wątpienia jeden z najciekawszych, grających obecnie perkusistów świata. Widziałem go na żywo w akcji w Teatrze Muzycznym w Łodzi, gdzie był pulsującym sercem super grupy Derek Trucks Band. Czy muszę was jeszcze zachęcać, aby wybrać się na koncert tych niesamowitych muzyków? (źródło: dla agencji koncertowej Tangerine – Paweł „Freebird” Michaliszyn)