★★★★★★★★☆☆ |
1. Kopalino 2. Linia numer osiem 3. Pobrzeże 4. Jądro ciemności 5. Kasieńka 6. Wieje wiatr 7. Kurhan 8. Słońce 9. Powiedz co widziałeś 10. Latarnia
SKŁAD: Jarek Marciszewski – gitara, wokal, instrumenty perkusyjne, elektronika; Kuba Świątek – perkusja, wokal, instrumenty perkusyjne, elektronika; Sławek Draczyński – gitara basowa, gitara, instrumenty perkusyjne
PRODUKCJA: Jan Galbas
WYDANIE: 11 luty 2017 – Nasiono Records
To już moje trzecie spotkanie z grupą Popsysze na łamach Laboratorium i nie ukrywam, że wykształcił się we mnie do nich pewien sentyment, bo zaczynałem pisać dla strony na wysokości ich debiutu. Mamy więc po części wspólne początki. Rad jestem też donieść, że nie staliśmy przez ten czas w miejscu. Popsysze potwierdza status grupy poszukującej i odważnej, biorąc zakręt w ryzykownym kierunku. Panowie zapakowali w plecaki doświadczenie zdobyte na poprzednich krążkach i wyruszyli do Kopalina.
„Kopalino” to celebracja muzyki i sposobu, w jaki potrafi się ona przepoczwarzać na przestrzeni jednego utworu. To hołd improwizacji, a może raczej dobrowolne oddanie władzy nad własnym ciałem muzyce, która poprowadziła muzyków w nowe miejsca. Marciszewski na nowej płycie bardzo rzadko sięga po słowa, a jeśli już zdobią one któryś z utworów, to są bardzo oszczędne i zazwyczaj mają wartość czysto symboliczną. Niech za przykład posłuży cały tekst utworu Słońce: Słońce nie rzuca cienia. Jeśli głębiej zastanowić się nad tym zdaniem można doszukać się wielu interpretacji, ale możliwe, że tekst powstał w takiej formie zupełnie przypadkowo, bo zwyczajnie brzmiał dobrze pod muzykę. To jest właśnie w tych tekstach najpiękniejsze, można je potraktować dosłownie albo podjąć się próby ich interpretacji, która może przynieść niespodziewane rezultaty. Tak samo tytułowa Kasieńka może być syreną, a może być też zwyczajną dziewczyną. Latarnia z kolei nie musi być tylko budowlą.
Kiedyś zażyczyłem sobie, aby zespół odważniej oddawał się eksperymentom i improwizacjom. Płyta „Kopalino” jest dla mnie poniekąd spełnieniem tych życzeń. Trio dało się ponieść muzyce i nagrało na setkę efekty tej uległości. Przyznam, że nie było mi z początku łatwo zaakceptować tę zmianę dynamiki. Na płycie „Popsute” gdańszczanie odnaleźli przepis na nośne rockowe piosenki zasypane pustynnym piaskiem, na którym wyrysowali dla urozmaicenia jeszcze psychodeliczne wzory. Można było się spodziewać, że dopieszczą formułę i zaklepią dla siebie należne im miejsce na alternatywnej scenie. „Kopalino” pokazuje jednak, z czego Jarek Marciszewski, Kuba Świątek i Sławek Draczyński są zrobieni. Zamiłowanie do piosenek zostało, ale są one bardziej klimatyczne, o dziwo, stają się one dzięki temu bardziej uzależniające. Sprzężenia gitary i zapętlony bas to czasami najsilniejsza broń grupy i już w kompozycji Kopalino pokazuje, czego możemy się spodziewać po ich nowemu obliczu. Muzyka płynie niespiesznie, wciągając nas co raz bardziej w swój świat. Linia Numer Osiem wybija nas z transu, aby rozbujać nasze ciała dzięki żwawej sekcji rytmicznej i garażowo brzmiącemu pobrzękiwaniu gitary. Końcówka utworu to już królestwo gitary i jej wariacje. Pobrzeże eksploruje psychodeliczne krainy i stawia na siłę instrumentów. Do bardziej piosenkowych kawałków należą jeszcze Kasieńka, Wieje wiatr, Jądro Ciemności i Powiedz co widziałeś. Wieje wiatr ma dodatkowo coś w sobie z At the Drive-In lub The Mars Volta, a Kasieńkę wyróżnia chłodny i senny nastrój. Z kolei apogeum eksperymentów i wciągających improwizacji jest finałowa Latarnia. Senny wokal tworzy ciekawy kontrast do marszowej perkusji. Idylla nie trwa jednak długo, kiedy wszystkie instrumenty zaczynają budować kakofoniczną ścianę dźwięku, która zwiastuje punkt zwrotny w utworze… po którym staje się on jeszcze bardziej oniryczny. Szczerze mówiąc, każda kompozycja ma płycie ma do zaoferowania coś unikatowego, mimo że osnute są one bardzo podobnym klimatem, którym myślę nasiąkły od miejsca nagrywania, czyli tytułowej wsi Kopalino. Ucieczka z miasta ku naturze sprawiła, że i muzyka stała się bardziej organiczna.
Tzw. test trzeciej płyty zaliczam jako udany i dodatkowo przyznaję wyróżnienie za odwagę i uciekanie od schematów. Płyta może z początku sprawić trudności słuchaczom, którzy wyrobili już sobie zdanie o Popsysze w oparciu o ich przebojowe piosenki z dwóch poprzednich krążków. Kiedy jednak już was chwyci, nie będziecie mogli oprzeć się wdziękom „Kopalina”.