Heart Attack – Focus

●●●●●●●○○○

1. Focus 2. Czas nowego życia 3. W mojej głowie 4. Nie zmieni to nic 5. Jestem wszystkim 6. Tu i teraz 7. Ciemna strona 8. Przepowiednia półcienia 9. Ruchy ziemi

SKŁAD: Mateusz „Drzewo” Chmielewski – wokal; Paweł „Hevi” Szostak – perkusja; Marcin „Biały” Ziobro – gitara; Gniewomir „Rudy” Latacz – gitara; Radosław „Dźwiedziu” Nattich – bas

PRODUKCJA: Michał „Magic Mike” Pijocha & Kovy – RedShift Studio

WYDANIE: 2012 – Radio Panteon

Grupa dźwiękowo poetycka łącząca wytrwale wdzięk Johnny’ego Casha z nostalgią Pantery i lekką nutką dekadencji. Tak oryginalnie opisywany jest krakowski zespół Heart Attack. Rzeczywiście, nowa płyta „Focus” mająca swoją premierę 6. kwietnia to potężna dawka hard’n’heavy! Grupa powstała już w 2001 roku i chociaż w tym czasie doszło do kilku zmian w ostatecznym składzie, panowie tworzący aktualnie pod strzechą Heart Attack w żadnym wypadku nie są nowicjuszami. Na koncie mają bowiem wiele pozytywnie przyjętych materiałów, gdzie oprócz demówek znajdziemy niepozostawiony niezauważonym, debiutancki album „Polaris”.

Przejdźmy do rzeczy. Pochodząca z Krakowa formacja nie poddaje się tunningowi zmanieryzowanych kapel lubujących się poezją śpiewaną. To kwintesencja Decapitated, Virgin Snatch, Frontside, Soundgarden, czy chociażby Blindead, który słyszalny jest echem spokojniejszych fragmentów recenzowanego wydawnictwa. Heart Attack to krakowscy stachanowscy przodujący za 200% rock’n’rollowej normy. Miało być prosto i z dużą porcją energii oraz siły. Wystarczy posłuchać jednego z lepszych kompozycji Tu i Teraz, a od razu okazuje się, że przyzwoity zachrypnięty wokal, dobry riff i odpowiednio skondensowana sekcja rytmiczna wystarczają, aby we współczesnym amoku futurystycznych brzmień (no może poza stricte współczesnymi Czas nowego życia, Ciemna strona) odnaleźć zainteresowanych tego typu odgrzewanym kotletem, którego – mam wrażenie – ze smakiem skosztowaliby tacy dżentelmeni jak Dimebag Darrell, Zakk Wylde bądź Jerry Centrell. 

Do czasu wydania następcy „Focus” powinniśmy szykować porządne by-passy (fot. Agata Szostak)

Paweł „Hevi” Szostak – perkusista zespołu mówi: Jesteśmy bardziej dojrzali i doświadczeni, pchamy wózek z metalem po naszemu. Żadnych ballad, żadnego pitu pitu, nawet, jeśli na chwilę zwolnimy, musi być groove. Mamy tu i szybkie thrashowe tempa, jak i kilka prawie stonerowych numerów, a wszystko podlane tekstami w języku polskim. Wszystko się zgadza – jeżeli chodzi o spokojniejsze fragmenty – na próżno ich szukać, a jeśli już się pojawiają to chyba tylko po to, aby na koncertach galopada szaleńczego tempa nie wykończyła naszych współbratymców i mieli chwilę na złapanie tchu. Nie ma jednak przerwy od kopiącego groove’u, który fantastycznie wypełnia przestrzeń i ciężar basu w kompozycjach W mojej głowie, czy też Przepowiednia półcienia, chociaż w tym ostatnim, na pierwszy plan wybija się przede wszystkim obiecane stonerowe brzmienie. 

Radosław „Dźwiedziu” Nattich

Jeżeli chodzi o język – faktycznie – to podstawowy atut krakowskich rzemieślników metalu. W Polsce, o ile możemy usłyszeć nasz ojczysty język w dużo lżejszych gatunkach, tak ciemniejsze strony polskiej muzyki raczej tego unikają, w przeciwieństwie do Heart Attack, który nie bał się kultywować ducha szarżującej husarii. Dzięki temu, pomimo że teksty same w sobie trącają znanymi wszystkim schematami; śpiew nie opiewa wyrośniętą wirtuozerią, a instrumentalny warsztat pozostawia nieco do życzenia, to nadal mamy do czynienia z czymś, co na naszym rynku będzie się znacząco wyróżniało. To dobra droga – zwłaszcza, ze poprzednie próby wykorzystania języka Szekspira na debiutanckim albumie „Polaris” zostały wręcz niezauważone i dobrze, bo efekt nie należał do najbardziej przekonywających. Wygląda na to, że jedno z przetasowań na stanowisku wokalisty – nie uwłaczając poprzednikowi – okazało się być jednak słuszną decyzją.

Wszystko byłoby w jak najlepszym porządku gdyby nie brzmienie, które pozostawia wiele wątpliwości, szatkując słuchacza stępioną dynamiką, która w ostatecznym efekcie spowija we mgle rzeczywisty potencjał materiału płaską formą przekazu. To może być zaskoczenie, bo przecież „Focus” debiutem Heart Attack nie jest. Czyżby hard’n’rollowy wózek był pchany w zbytnim pośpiechu? Nie zdziwiłbym się, gdy za kilka lat pomysł reedycji tej płyty wyszedł na usta większości ze słuchaczy, chociaż z drugiej strony taki też może miał być i zamiar. Przecież, pomimo że Heart Attack z aparycji poszczególnych członków wygląda na młody stażem, to działa na rodzimej scenie już od 12 lat. Trzeba podkreślić, że po wydaniu debiutanckiego albumu „Polaris”, zespół zagrał ponad 160 koncertów. Sami tłumaczą to tak: Przebieramy nogami i napinamy klaty, na myśl o graniu na żywca, bo w tym czujemy się najlepiej! Te doświadczenia ze sceny siłą rzeczy musiały zostać świadomie czy też nieświadomie przeniesione do studia. Czyżby to one były efektem „żywiołowego” brzmienia i energii emanującej z krążka „Focus”, a w konsekwencji brzmieniowego… niedopracowania? Jedno jest pewne – spora liczba występów na pewno ukształtowała formację i zebrała rzeszę wiernych fanów. Co więcej, najnowszym wydawnictwem nie powinni być zawiedzeni. Muszę przyznać, że ataku serca jeszcze nie dostałem, ale też i nie oczekiwałem, że taki mnie spotka. Ta pełna zaangażowania kapela udowadnia jednak, że ich determinacja jest naprawdę wielka. Moje ostatnie słowo? Cóż, potencjalnym słuchaczom radzę, aby do czasu wydania następcy „Focus” – jeżeli nie już – postarali się wejść w posiadanie porządnych by-passów!

HEART ATTACK – W MOJEJ GŁOWIE

www.youtube.com/watch?v=9vQhIwmhqPs