●●●●●●○○○○ |
1. I Will Break You 2. Sad Sad Sad 3. Spit You Out 4. I Hope You Get To Meet Your Hero 5. I Believed In You 6. Satisfied? 7. Our Summer Kills The Sun 8. Drowning 9. This Is Not A Game 10. Sticky Fingers In Your Honey 11. Diving Down
SKŁAD: Skin – wokal; Cass – gitara basowa; Ace – gitary; Mark Richardson – perkusja
PRODUKCJA: Skunk Anansie i Chris Sheldon
WYDANIE: 17 września 2012 – 100% Records
Pamiętam jak pierwszy raz usłyszałem Skunk Anansie. Miałem może 10, 12 lat, gdy byliśmy całą rodziną na urodzinach mojego wujka. Wśród prezentów znalazła się płyta „Post Orgasmic Chill”. Na dysku znajdowały się także multimedia, co w tamtych czasach było istnym szaleństwem. Zasiedliśmy więc do komputera i obejrzeliśmy teledysk do Charlie Big Potato. Łysa Skin w obleśnej wannie i wszechobecne robaki to było dla mnie za wiele. Prawdopodobnie uznałem zespół za ciekawostkę, do której nie warto wracać. Wujek miał inne zdanie i katował krążek jeszcze wiele razy. W końcu i ja przekonałem się do Skunk Anansie, a grupa stała się częścią mojego muzycznego „dojrzewania”.
To była ostatnia płyta zespołu przed rozpadem. Nigdy nawet bym nie pomyślał, że w dorosłym życiu przyjdzie mi jeszcze posłuchać nowego materiału kwartetu. W końcu Skin miała swoją solową karierę i w pewnym stopniu kontynuowała artystyczną drogę swojego macierzystego zespołu. W 2009 roku stał się cud – Skunk Anansie reaktywowało się i niedługo potem nagrało nowy album. Stylem przypominał on raczej solowe dokonania Skin niż bezkompromisowego rocka pod postacią Skunk Anansie, ale najważniejsze, że utrzymywał wysoki poziom.
Tymczasem mamy 2012 rok, a zespół serwuje nam drugą płytę po reaktywacji. Oczywiście Skin i spółka twierdzą, że lepszą od poprzedniczki. Czas więc na weryfikacje. „Black Traffic” to niezaprzeczalnie inna płyta od „Wonderlustre”. Już samo brzmienie jest bardziej rockowe. Pierwszych parę utworów wprowadza nas w świat potężnych gitar, wyrazistego basu i rozkosznego łomotu zestawu perkusyjnego. I Will Break You to mocny rockowy kawałek pozbawiony jednak jakiegoś charakterystycznego akcentu, który wybijałby go przed szereg. Sad Sad Sad nie ma tego problemu. Prosty i przebojowy refren błyskawicznie zapada w pamięci. Dla mnie – kandydat na kolejny singiel. Następny w kolejce Spit You Out to zdecydowanie jeden z ciekawszych utworów w zestawie. Niezwykle klimatyczna zwrotka prowadzi do świetnego drapieżnego refrenu. Ku mojemu zaskoczeniu w drugiej części pojawia się męski głos wokalisty zespołu Shaka Ponk François Frah Charona. Jeśli tych parę wyśpiewanych przez niego linijek nie zachęci was do posłuchania jego zespołu to polecam udać się do laryngologa.
Ze Skunk Anansie jest tak, że jedni kochają ich za bezkompromisowe rockowe petardy, inni z kolei za chwytające za serce ballady. I Hope You Get To Meet Your Hero jest idealnym utworem dla tych drugich. Skunk Anansie zawsze śmiało używało smyków i tak też jest tym razem. Prosty, ale czarujący refren nabiera podniosłości pod wpływem implementowanych doń orkiestracji. Our Summer Kills The Sun także eksploruje delikatniejszą naturę zespołu, ale nagła eksplozja gitar wynosi utwór na nowy poziom. To na pewno jedna z ciekawszych kompozycji na „Black Traffic”. Pozostała jeszcze ballada kończąca album. Diving Down, bo o niej mowa, zaczyna się całkiem obiecująco, ale ginie przez pozbawiony pomysłu refren. Anglicy mają mnóstwo lepszych kompozycji stworzonych na podobnym schemacie.
Wracamy do mocniejszych brzmień. W głośnikach rozbrzmiewa singlowy I Believed In You i trudno go nie polubić, bo to mocny energiczny utwór. Umieszczony na miejscu szóstym kawałek Satisfied? niestety niczym specjalnym się nie wyróżnia. Jest zwyczajnie poprawny. Podobnie z nieco lepszym, ale wciąż tylko poprawnym Drowning, w którym zespół śmielej korzysta z elektroniki. This Is Not A Game to, jak dla mnie, najgorszy utwór na płycie. Znowu zabrakło świeżości i przyszło nam trącać widelcem odgrzewanego kotleta. Na koniec zostawiłem sobie klasyczne Skunk Anansie w postaci Sticky Fingers In Your Honey. Wyrazista rockowa piosenka z zadziornym wokalem Skin. Może nie jest to najlepsza kompozycja na płycie, ale trzyma solidny poziom.
Nie będę się zachwycać nad głosem Skin z dwóch powodów. Po pierwsze wszystko już zostało o nim powiedzian. Po drugie zdaje się być na nowej płycie w lekkiej formie zniżkowej. Momentami brzmi mało przekonująco, jakby stracił dawny blask i zadziorność, a innym razem wręcz przeciwnie. Nie wiem czego to wina. Pozachwycałbym się za to talentem Cassa. Facet na tej płycie przechodzi samego siebie. Słychać go w każdej piosence i zawsze robi bardzo dobre wrażenie. Kocham brzmienie przesączone basem, a tego tutaj jest, aż nadto. Brawo Cass, zdobywasz dla zespołu bezcenne punkty.
Wychodzi na to, że poziom albumu „Black Traffic” niemiłosiernie „skacze” w trakcie swojego trwania. Sporo tutaj fajnych pomysłów i klimatycznych momentów, ale zespół niektóre umieszcza w mało wyrazistych utworach. Naprawdę mocnych kompozycji jest tu, jak na lekarstwo. Na szczęście znalazło się parę solidnych, które zespołowi wstydu nie przyniosą, a i przyjemnie się ich słucha. Niestety są też kompozycje, które chętnie bym wyrzucił z zestawu, a to mi się jeszcze w przypadku Skunk Anansie nie zdarzyło. Album polecam przede wszystkim wieloletnim fanom, którzy wyłuskają z niego, co najlepsze, a drobne potknięcia po prostu wybaczą.
SKUNK ANANSIE – I BELIEVED IN YOU